To miały być wymarzone wakacje dla ponad stu dzieci z Giżycka i okolic. Niestety wycieczka do Hiszpanii została odwołana dwa dni przed wyjazdem, a z podróży do Bułgarii po nieprawidłowościach zrezygnowali sami rodzice. Z organizatorem wycieczek, kierowniczką Klubu Garnizonowego 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, nie ma kontaktu. Nie wiadomo też, co stało się z pieniędzmi.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

„My nie mamy pieniędzy, a nasze dzieci wakacji”

22 sierpnia dzieci z Giżycka i okolic miały wyjechać na wycieczkę do Hiszpanii. Organizatorką wyjazdu była kierowniczka Klubu Garnizonowego 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, która już wcześniej organizowała podobne wyjazdy i nigdy nie było żadnych problemów. Tym razem jednak było inaczej.

Na dwa dni przed wyjazdem zadzwoniła pani kierownik, że jest przesunięcie terminu na 1 sierpnia, bo pomyliła się. Powiedziałam, że nie ma problemu. 31 lipca dzwoni do mnie córka i mówi, że nie jedziemy do Hiszpanii. Myślałam, że to żart, ale wyjazd faktycznie został odwołany. Wczoraj było spotkanie, na którym był tylko pan z wojska, który nie potrafił nam wyjaśnić dlaczego nie doszło do wyjazdu - powiedziała naszemu reporterowi mama jednej z uczestniczek niedoszłej kolonii.

Problemy z wyjazdem dotyczą również innej grupy dzieci, które w sobotę miały wyjechać do Bułgarii. Pięć godzin przed odjazdem organizatorka zadzwoniła do jednej z mam, że jej syn nie może pojechać, bo w autobusie są 22 miejsca, a 23 dzieci i on drogą losową został wybrany. Mama na to się nie zgodziła, ponieważ wszystko było opłacone, a dziecko spakowane. Wieczorem przyjechał autobus z wojskowym kierowcą, ale nie było żadnej opiekunki ani organizatorki. Był za to pan, który przedstawił się jako znajomy kierowniczki, mówił, że jest wojskowym, został oddelegowany godzinę wcześniej, aby zawieźć dzieci do Częstochowy. Powiedział, że wycieczka się odbędzie, ale trzeba zrobić losowanie, bo nie ma miejsca. Oczywiście nie zgodziliśmy się na to. Pan stwierdził, że ma przy sobie 20 tysięcy złotych i jak się nie zdecydujemy, to może te pieniądze rozdać, ale część kwoty już wpłaconej do biura podróży przepadnie. Zgłosiliśmy sprawę na policji - powiedziała naszemu reporterowi Eliza Gibuła, jedna z poszkodowanych osób.

Wojsko od całej sytuacji odcina się

Wydano specjalny komunikat, w którym czytamy: "15. Giżycka Brygada Zmechanizowana jest także stroną poszkodowaną, nie tylko ze względu na możliwość utraty dobrego wizerunku, ale także z powodu poszkodowanych żołnierzy Brygady, którzy chcieli wziąć udział w tej formie wypoczynku. Pracownik cywilny Klubu 15GBZ osobiście i społecznie zaangażowany był w pośrednictwo między biurem podróży a osobami zainteresowanymi wycieczkami. Brygada podjęła działania wielopłaszczyznowe, aby sprawa została wyjaśniona. Poinformowana jest Żandarmeria Wojskowa oraz Policja, która prowadzi czynności wyjaśniające".

Sprawa dwóch nieudanych wycieczek trafiła już na policję. Funkcjonariusze będą teraz wzywać poszkodowane osoby na przesłuchania. Poszkodowani rodzice podkreślają, że najbardziej w tym wszystkim szkoda dzieci, które od wielu miesięcy przygotowywały się do tych wycieczek. Mój syn jest bardzo smutny, że nie pojedzie do Hiszpanii, nie zobaczy Barcelony. My sami organizowaliśmy całe wakacje pod to, braliśmy też urlopy. Teraz wszystko trzeba zmieniać - usłyszał nasz reporter.

Rodzice dostali zapewnienie, że zwrot gotówki będzie od 6 sierpnia. Wczoraj o 17:00 odbyło się spotkanie w Klubie, ale bez udziału organizatorki wyjazdów. Były na miejscu żołnierz nie był w stanie powiedzieć, dlaczego wycieczkę odwołano albo dlaczego były nieprawidłowości przy wycieczce do Bułgarii.

Kierowniczka Klubu Garnizonowego przebywa obecnie na zwolnieniu lekarskim, nie udało nam się z nią skontaktować. Według rodziców uśpił ich fakt, że wycieczka była organizowana przez osobę z zaufanej placówki. Nic nie sprawdzaliśmy, nie kontrolowaliśmy. Myśleliśmy - wojsko, więc na pewno jest bezpiecznie. Tym bardziej, że wcześniej nie było problemów. Moja córka była w styczniu na zimowisku i dobrze było. Teraz wyszło, jak wyszło - mówią rodzice.

(ł)