Ministerstwo Rolnictwa nie widzi nieprawidłowości w umowach o obowiązkowych ubezpieczeniach dla rolników. Ubezpieczyciele stosują sztuczki, które pozwalają im na wypłatę niższych odszkodowań. Ktoś, kto np. w powodzi stracił połowę plonów może nie zobaczyć ani złotówki. To, że ubezpieczyciel ma obowiązek zapłacić za szkodę to tylko teoria.

REKLAMA

Zdaniem ministerstwa wszystko jest w porządku. Resort w ciągu ostatnich dwóch lat skontrolował trzech ubezpieczycieli i jedyne, co znalazł, to drobne uchybienia i niedociągnięcia. W piśmie, które otrzymała reporterka RMF FM Agnieszka Witkowicz, można przeczytać, że te niedociągnięcia zostały wyeliminowane i system ubezpieczeń rolniczych działa sprawnie.

To dziwne, bo praktyka pokazuje coś zupełnie innego. W biurze rzecznika ubezpieczonych jest ponad 40 skarg od rolników, którzy mają kłopoty z uzyskaniem odszkodowania. Zastrzeżenia do warunków obowiązkowych ubezpieczeń zgłasza też sam rzecznik - mówiąc, ze niektóre zapisy, są niekorzystne dla rolników, a nawet sprzeczne z prawem.

Wygląda więc na to, że kontrole ministerstwa nie były zbyt sprawne i kompetentne. Szkoda, bo państwo dopłaca do tych ubezpieczeń z naszych kieszeni.