20 tysięcy złotych wynosi już nagroda za informacje o czternastoletniej Ewelinie, która zaginęła dwa tygodnie temu. Do pieniędzy policji i gminy tuż przed świętami 9 tysięcy dołożył jeden z mieszkańców. 8 grudnia dziewczynka nie dotarła do szkoły w Służewie w Kujawsko-Pomorskiem. Niestety, nie ma po niej żadnego śladu.

REKLAMA

To trudna sprawa - przyznają policjanci, którzy mimo upływu dwóch tygodni i wytężonej pracy wciąż drepczą w miejscu. Ewelina zniknęła bez śladu. Przesłuchaliśmy już ok. 150 osób, ale bez przełomu - mówi rzecznik kujawsko-pomorskich policjantów, Monika Chlebicz. Rodzice dziecka są załamani, mieszkańcy nie tracą nadziei. Najpierw tysiąc złotych do nagrody policji i gminy dołożył jeden z mieszkańców, wczoraj zgłosił się drugi, który daje 9 tysięcy - mówi Andrzej Olszewski, wójt gminy Aleksandrów Kujawski. Obaj darczyńcy chcą pozostać anonimowi.

Pieniądze nie pomogą?

Zaginięcie dziecka spędza sen z powiek członkom specjalnego zespołu powołanego przez komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy. Po kolei sprawdzane są wszystkie możliwe hipotezy. Wysoka nagroda za informacje, jak dotąd, nie pomogła. Tyle, że w tej sprawie taki sposób zachęcania do dzielenia się informacjami z policją wcale może nie być skuteczny. Gdyby ktoś coś wiedział, pewno by już się zgłosił - komentują mieszkańcy Służewa. Rzeczniczka policji częściowo potwierdza: sprawy z dziećmi są specyficzne. Nie prosimy o wydanie jakiejś szajki. Sprawca krzywdy dziecka jest jednoznacznie określany jako zły i ludzie zwykle reagują - ocenia Monika Chlebicz. Jak dodaje, najgorszy scenariusz to taki, w którym sprawa dotyczy tylko przestępcy i nikogo więcej. Ale i tu tli się płomyk nadziei. Możliwe, że sam się zgłosi. Jeśli to był przypadkowy kierowca, który po prostu potrącił dziecko, z czasem może się złamać. To przerasta człowieka, trudno żyć z taką świadomością - dodaje policjantka.

Wróżbici, jasnowidze i dobre rady

Kiedy poszukiwania nagłośniły ogólnopolskie media, do kujawsko-pomorskich policjantów dzwonią ludzie z całego kraju. Niektórzy twierdzą, że widzieli dziewczynkę, inni utrzymują, że mają zdolności paranormalne i oferują pomoc. Monika Chlebicz: Nie brak osób, które dzwonią, by powiedzieć, co one na ten temat sądzą, zaproponować wymyślone przez nich wersje wydarzeń, ale nie jest to nic, na co nie wpadliśmy wcześniej sami.

Policjanci nie lekceważą internetu. Funkcjonariusze sprawdzają sieciowe tropy, uważnie czytają komentarze, szukają takich, które mogą coś wnieść do sprawy.

Znajomy rodziny nie potrącił

Kiedy brakuje faktów, mieszkańcy szukają oparcia w plotkach. Najbardziej rozpowszechniona w Służewie wersja wydarzeń mówi o kierowcy-znajomym rodziny, który przypadkiem potrącił dziewczynkę. Próbował ją zawieźć do szpitala, ale kiedy zmarła w samochodzie spanikował i ukrył ciało. Sprawa się wyjaśni w tydzień, najdalej dwa, ale nie wie pan tego ode mnie - usłyszał reporter RMF FM Tomasz Fenske, od pragnącego zachować anonimowość rozmówcy. Jednak sprawa nie wyjaśniła się. Ta wersja pochodzi od jasnowidza - wyjaśnia Monika Chlebicz. Przyznaje, że policjanci ją sprawdzili. Mężczyzna został nawet zatrzymany na 48 godzin, ale nie ma żadnych dowodów na to, że mógł mieć coś wspólnego ze sprawą.

Nie potwierdziły się również obawy, że dziewczynkę porwała szajka zajmująca się uprowadzaniem dzieci na terenie całej Polski; teza upadła, gdy okazało się, że większość równoległych zaginięć to były po prostu ucieczki z domów zakończone szczęśliwym finałem. Na szczęśliwy finał w przypadku Eweliny - wciąż czekamy.