Jacht Still Alive, należący do łódzkiego biznesmena Piotra Misztala, spłonął w Hiszpanii. Maszyna była warta kilka milionów euro. "Z jachtu zostały tylko boki, spaliły się dwa piętra" - mówi biznesmen.
Jach zacumowany był w prowincji Alicante. Jednostka przechodziła niewielki remont.
Prace były prowadzone na zewnątrz jachtu. (...) Polerowano kadłub, malowano jego spód - powiedział Piotr Misztal, cytowany przez "Dziennik Łódzki".
Na miejsce udał się jego syn. Jacht oglądała już jedenastoosobowa ekipa. Byli w niej pracownicy stoczni, policjanci, prokurator, załoga i moi przedstawiciele - podkreślił biznesmen.
Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Misztal podkreślił, że z jachtu zostały tylko boki. Spaliły się dwa piętra - podkreślił biznesmen.
Gdyby stało się to na morzu, podczas rejsu to wszyscy by pewnie zginęli - dodał.
Na szczęście nikt nie został ranny.
Okoliczności zdarzenia wyjaśnia miejscowa policja.
Jak informuje "Dziennik Łódzki", luksusowy jacht Still Alive miał 2,5 roku. Kosz nowej maszyny do ok. 10 mln euro (ok. 42 mln zł).
Piotr Misztal już zamówił w stoczni budowę nowego, większego.