Szpital Kliniczny nr 4 lubelskiego Uniwersytetu Medycznego ma problem z planowymi zabiegami. Tylko trzy sale operacyjne placówki są wyposażone w klimatyzację. W pozostałych jej nie ma, dlatego zabiegi mogą być przeprowadzane tylko z samego rana, zanim pomieszczenia nagrzeją się po nocy.

REKLAMA

Wysokie temperatury sprawiają, że w szpitalu psuje się sprzęt, a personelowi trudno wytrzymać w tych warunkach. Najbardziej niebezpieczne upały mogą być dla samych pacjentów, którym podawane są leki anestezjologiczne. Może dojść do reakcji naszych środków znieczulających, które są nieadekwatne do dawek przy temperaturach normalnych. Mogą stać się rzeczy nieprzewidywalne - ostrzega dr Jarosław Merkisz.

Dziś na oddziale urologii udało się przeprowadzić tylko jeden planowy zabieg. Potem słupek rtęci w tej części budynku pokazał więcej, niż dozwolone 28 stopni Celsjusza. Temperatura w sali operacyjnej przekroczyła 36 stopni. W takich warunkach nie dało się operować - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Kotem Marta Podgórska, rzeczniczka szpitala.

Niestety, chłodniej ma być dopiero w drugiej połowie tygodnia. Do tego czasu zabiegi będą przesuwane.

Władze placówki zapewniają, że za rok podobnych problemów już nie będzie. Do następnych wakacji ma bowiem powstać osobny, nowoczesny blok operacyjny.