W latach siedemdziesiątych w krakowskim Kościele było kilkudziesięciu agentów – mówi w rozmowie z RMF Marek Lasota, historyk IPN. W swojej książce „Donos na Wojtyłę” pisze, że w czasie pierwszej papieskiej pielgrzymki odznaczono 8 tajnych współpracowników.

REKLAMA

Wszyscy mieli bezpośredni kontakt z Janem Pawłem II i jego otoczeniem. - Co do kilku z tej 8-osobowej grupy mam absolutną pewność, ponieważ zachowała się dokumentacja, potwierdzająca ich pracę - mówi Marek Lasota.

Przyznaje, że zna cztery nazwiska; twierdzi jednak, że żadne z nich nie wstrząsnęłoby Kościołem i krakowskim środowiskiem. - W moim najgłębszym przekonaniu nic takiego się nie stanie - utrzymuje historyk.

Jednak z pewnością pewnym zaskoczeniem może być ujawnienie esbeckich metod inwigilacji Karola Wojtyły. Odpowiedzią na porażkę wszelkich prób wpływania na duchownego miało być stworzenie gęstej sieci agenturalnej. I nie chodziło tylko o to, o czym myśli, ale o wszystkie szczegóły z jego życia codziennego. - W tych zadaniach, zlecanych agenturze, kazano zbierać informacje o marce używanych przez niego żyletek do golenia, o tym, czy pali papierosy, a jeśli tak, to kto mu je kupuje, itd - wylicza Marek Lasota.

W ciągu ostatnich dni pojawiły się dwie informacje o tajnych współpracownikach SB w szeregach Kościoła. W ubiegłym tygodniu „Tygodnik Podhalański” napisał, że ks. Mirosław Drozdek, kustosz Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej na zakopiańskich Krzeptówkach, był esbeckim współpracownikiem o pseudonimie „Ewa”. Teraz pojawiły się podobne doniesienia na temat ks. infułata Janusza Bielańskiego, proboszcza Katedry Wawelskiej. Obaj duchowni odrzucają zarzuty.