„Apeluję do Pana Ministra o zajęcie zdecydowanego stanowiska w tej kwestii i wyrażenie jednoznacznego sprzeciwu wobec działań, które skazują ofiary mordów w Kalininie na powtórne unicestwienie” – to słowa Przewodniczącego Zarządu Głównego NSZZ Policjantów Rafała Jankowskiego, który w specjalnym liście domaga się interwencji MSZ w sprawie usunięcie tablic upamiętniających ofiary zbrodni katyńskiej, w tym funkcjonariuszy policji.

REKLAMA

Szef NSZZ usunięcie tablic nazywa "bezprecedensowym" i "haniebnym". Według niego, te działania wpisują się w politykę kłamstwa katyńskiego. Rafał Jankowski chce zdecydowanych reakcji rządu w sytuacji, która oznacza "powtórne unicestwienie tysięcy policjantów zabitych strzałem w tył głowy i pochowanych na cmentarzu w pobliskim Miednoje.

"Tablice, symbol śmierci pamięci o zamordowanych, muszą wrócić na miejsce" - dodał szef związku.

PRZECZYTAJ APEL SZEFA NSZZ POLICJANTÓW

"Nie potrafię o tym nie mówić"

W rozmowie z reporterem RMF FM Rafał Jankowski przyznaje, że nie potrafi nie denerwować się mówiąc o tej sprawie. 6 tys. funkcjonariuszy państwowej, funkcjonariuszy policji woj. śląskiego zostało zastrzelonych strzałem w tył głowy właśnie w tym budynku. Teraz z tego budynku usunęli tablicę upamiętniającą ten fakt - stwierdził. Przypomniał też, że niedaleko Tweru znajduje się znajduje się Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje. Jeżeli będziemy milczeć o tej tablicy, kto wie jaki los czeka ten cmentarz? To tak naprawdę święte miejsce dla każdego polskiego policjanta. Nie możemy o tym milczeć - stwierdził.


Zbrodnia na polskich oficerach

Zdemontowana w czwartek tablica upamiętniająca ofiary zbrodni katyńskiej była dwujęzyczna, polsko-rosyjska. Polski napis na niej brzmi: "Pamięci jeńców obozu w Ostaszkowie zamordowanych przez NKWD w Kalininie, światu ku przestrodze - Rodzina Katyńska". Napisy polski i rosyjski umieszczone są pod rysunkiem krzyża, u którego podstawy znajduje się wizerunek wyciągniętych dłoni spętanych drutem kolczastym.

Druga tablica ze zdemontowanych tablic, w języku rosyjskim, głosiła: "Pamięci zamęczonych. Tu w latach 1930-50 znajdował się zarząd NKWD-MGB obwodu kalinińskiego i wewnętrzne więzienie".

W okresie od lat 30. do 50. XX wieku w gmachu przy ulicy Sowieckiej 4. w Twerze (noszącym nazwę Kalinin) mieścił się Zarząd NKWD obwodu kalinińskiego (nazwę NKWD zmieniono potem na Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego, ros. skrót: MGB). W siedzibie Zarządu NKWD mieściło się wewnętrzne więzienie.

Wiosną 1940 roku, gdy decyzją Biura Politycznego KC WKP(b) rozstrzeliwano polskich jeńców przetrzymywanych w obozach w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku, Dmitrij Tokariew był szefem NKWD obwodu kalinińskiego. W zeznaniu z 1991 roku dokładnie opisał los około 6300 więźniów obozu w Ostaszkowie. Zapewniał, że sam nie uczestniczył w egzekucjach, organizowanych przez funkcjonariuszy NKWD przybyłych z Moskwy. Wyjaśnił jednak, że polskich jeńców przewożono grupami z Ostaszkowa do wewnętrznego więzienia NKWD w Kalininie i tam nocą rozstrzeliwano. Ciała przewożono do pobliskiego Miednoje, gdzie zakopywano je w wydrążonych koparkami rowach.

O TYM, KTO ODPOWIADA ZA ZDJĘCIE TABLIC W TWERZE PRZECZYTASZ >>>TUTAJ<<<