Na 8 lat więzienia skazał we wtorek Sąd Apelacyjny w Białymstoku mężczyznę oskarżonego o usiłowanie zabójstwa dwóch starszych pań, ciotek jego żony. Sąd zgodził się z oceną pierwszej instancji, że sprawca dobrowolnie odstąpił od próby zabójstwa, ale karę zaostrzył.

REKLAMA

W pierwszej instancji zapadł w tej sprawie wyrok 6 lat więzienia. Wtorkowe orzeczenie białostockiego sądu apelacyjnego jest prawomocne. Skazany ma też obu kobietom zapłacić po 10 tys. zł zadośćuczynienia.
Według aktu oskarżenia, 35-letni mężczyzna zaatakował kobiety w ich mieszkaniu. Bywał tam wcześniej; ciotki żony chętnie dawały mu - w ramach rodzinnej pomocy - pieniądze, w sumie około 80 tys. zł. Pojawiły się jednak nieporozumienia i kobiety zapowiedziały, że już żadnych pieniędzy od nich nie dostanie.

6 marca 2018 r. mężczyzna przyszedł do nich znowu, chwalił się ciążą żony. Przy okazji dowiedział się, że starsze panie na dzień następny przewidują finansowe rozliczenia z wykonawcą remontu. Tego dnia rano przyszedł, a po krótkiej rozmowie zaczął nagle dusić jedną z kobiet. Ta zaczęła tracić przytomność i osunęła się na ziemię. Druga ciotka była wtedy w innym pomieszczeniu, ale słysząc krzyki, ruszyła na pomoc. Dużo silniejszy mężczyzna zaatakował i ją - także była duszona.

Według ustaleń prokuratury, sprawca zaprzestał ataku, gdy usłyszał zapewnienie, że kobiety nie zawiadomią policji i zapomną o sprawie. Wtedy wyszedł; zatrzymany został kilka miesięcy później. W prokuraturze i podczas procesu w pierwszej instancji (w procesie przed sądem odwoławczym nie uczestniczył, nie był dowożony z aresztu) zapewniał, że nie chciał zabić.

Śledczy przyjęli, że przestępstwo miało motyw finansowy, a sprawca liczył na pieniądze, które kobiety miały mieć w domu.

Sąd pierwszej instancji ocenił, że sprawca dobrowolnie odstąpił od zamiaru zabójstwa. Sąd odwołał się do art. 15 par. 1 Kodeksu karnego, który mówi o tym, że nie podlega karze za usiłowanie, kto "dobrowolnie odstąpił od dokonania lub zapobiegł skutkowi stanowiącemu znamię czynu zabronionego". Stosując ten przepis mówiący o tzw. czynnym żalu, skazał oskarżonego na 6 lat więzienia za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu jednej z pań i obrażenia u drugiej.

Wyrok zaskarżyła pełnomocniczka pokrzywdzonych kobiet i obrońca oskarżonego 35-latka. Sąd Apelacyjny w Białymstoku częściowo uwzględnił pierwszą z tych apelacji; uznał co prawda, iż rzeczywiście sprawca dobrowolnie odstąpił od usiłowania zabójstwa, ale karę łączną podniósł do 8 lat więzienia. Za jedyną okoliczność łagodzącą uznał wcześniejszą niekaralność.

Bezmiar dobra spotkał się z bezmiarem zła


W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Alina Kamińska sprawę określiła mianem "niezwykle bulwersującej", zwracała uwagę, że obok oceny prawnej, której dokonały sądy, opierając się m.in. na zasadzie obiektywizmu, postawa oskarżonego była też oceniana na płaszczyźnie moralnej. Sędzia podkreślała, że zdarzenie całkowicie zburzyło poczucie bezpieczeństwa napadniętych kobiet, podważyło ich wiarę w rodzinne więzi. Bezmiar dobra, które otrzymał oskarżony i jego rodzina ze strony pokrzywdzonych, które wspierały oskarżonego i jego rodzinę w każdym miejscu, każdym punkcie, spotkał się z bezmiarem zła z jego strony. Skrzywdził on nie tylko najbliższe mu osoby, ale i samego siebie, bo będzie musiał żyć z piętnem czynu, którego się dopuścił - mówiła.

Był zamiar bezpośredni zabójstwa - przyjął sąd. Sędzia Kamińska wyjaśniała, że nie ma ustawowej definicji dobrowolności odstąpienia od popełnienia przestępstwa. Mówiła też, że nie ma znaczenia czym motywował się sprawca, czy był to np. strach, czy obawa przed odpowiedzialnością karną. Kluczowe było to, czy wpływ na decyzję miał jakiś czynnik zewnętrzny, czy też sprawca sam o tym zdecydował.

W tej sprawie sąd uznał, iż nie ma żadnych dowodów wskazujących, iż był to czynnik zewnętrzny, taki jak interwencja sąsiadki - co w swojej apelacji podnosiła pełnomocniczka pokrzywdzonych kobiet. Według niej, to pukanie sąsiadki do drzwi miało przestraszyć napastnika i wpłynąć na jego decyzję. Sąd uznał, że dowodów na to brak, a wątpliwości należało rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego.

Sędzia Kamińska przyznała, że sąd zastanawiał się, jaka była motywacja sprawcy. Odwoływała się do opinii sądowo-psychiatrycznej; wedle biegłych, to osoba skoncentrowana na sobie, z osłabioną zdolnością do refleksji, która nie przeżywa poczucia winy z powodu przekroczenia norm i nie uczy się na błędach.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Dramat na obozie harcerskim, 11-latek postrzelony w szyję. Zatrzymany 39-latek usłyszał zarzut