Dwa tygodnie po słynnej rozmowie przy winie Józef Oleksy znów pojawił się u Aleksandra Gudzowatego. Tym razem z pretensjami, bo dowiedział się, że został nagrany. Do kolejnych taśm z rozmów obu panów dotarł „Dziennik”.

REKLAMA

Październikowe nagranie jest znacznie krótszego od tego, które kilka dni temu wywołało prawdziwą burzę, zwłaszcza na lewicy; trwa niecałe pół godziny. Nie jest także tak pikantne. Dowodzi jednak, że były premier już wtedy wiedział, że został nagrany i bał się ujawnienia swoich opinii o kolegach. Wprawdzie twierdził, że mu to "wisi", ale próbował zweryfikować pogłoski o taśmie.

Nie wiedziałem, że jesteś aż tak sprytny. Tylko po co? - pytał podczas rozmowy Gudzowatego. Były premier był spięty: Nie ty mnie przesłuchujesz dzisiaj, tylko ja ciebie. Tym razem ja ciebie - mówił.

Dobrze wyglądasz, to możesz się nabijać. (...) On nie powiedział, że rozmowa została nagrana (…), że ty ją nagrałeś - dopytywał Oleksy. On, czyli pułkownik Jacek Podgórski - emerytowany pułkownik wywiadu.

Gudzowaty mówi w nagraniu, że nic o tym nie wie, choć nie wykluczył, że ktoś mógł go nagrywać. Oleksy miał ponadto podczas tego spotkania namawiać Gudzowatego, by taśm nie ujawnił.

Po opublikowaniu przez „Dziennik” zapisów z pierwszej taśmy, były SLD-owski premier sugerował, że taśma została spreparowana, a cała sprawa to prowokacja, która ma uderzyć w lewicę. Jestem człowiekiem zawsze dobrych intencji, być może czasem źle dobieram słowa lub raptownie je formułuję - tłumaczył się Oleksy. Przepraszał także kolegów, których obraził - jeżeli zapis tych kaset okaże się prawdziwy, to znajdę sposób na zadośćuczynienie. Mimo przeprosin, Marek Borowski, którego Oleksy oskarżył o fałszowanie wydatków na kampanię, zapowiedział, że pozwie byłego premiera do sądu.

Po raz pierwszy były SLD-owski premier został nagrany w biurze Gudzowatego przez jego ochronę 14 września ubiegłego roku. Podczas tego spotkania Oleksy miał m.in. powiedzieć, że Kwaśniewski nie jest w stanie wytłumaczyć się ze swego majatku.

W rozmowie z Gudzowatym Oleksy nie oszczędził też innych partyjnych kolegów. Opowiadał, że w sierpniu 2006 roku syn Leszka Millera, Leszek junior, poszukiwał domu "do miliona dolarów". O szefie SLD Wojciechu Olejniczaku Oleksy powiedział, że jest narcyzem i karierowiczem. Twierdził też, że Marek Borowski fałszował wydatki na kampanię wyborczą SdPl, a Krzysztof Janik jest "po cichu" zatrudniony u Jerzego Urbana.

Ale Józef Oleksy – jak donosi z kolei „Rzeczpospolita” nie był jedynym, którego po kryjomu nagrał biznesman Aleksander Gudzowaty. Kolejnym „gościem na podsłuchu” mógł być Marek Ungier, były minister w kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego. Według gazety w trakcie rozmów miały paść stwierdzenia o korupcji w otoczeniu byłego prezydenta.