Lubelski IPN wyjaśnia sprawę wycieku dokumentów, znalezionych na wysypisku śmieci. Wnioski osób, które zwróciły się do tamtejszego oddziału Instytutu o dostęp do swoich teczek, anonimowy czytelnik miał znaleźć na śmietnisku i przysłał w poniedziałek do redakcji "Dziennika Wschodniego".

REKLAMA

Jak poinformowała redaktor Magdalena Bożko z "Dziennika Wschodniego", do redakcji przysłano pocztą 18 kilkustronicowych, wypełnionych IPN-owskch formularzy ze szczegółowymi danymi osobowymi i informacjami o wnioskodawcach. Podawali oni między innymi, czy i kiedy byli przesłuchiwani przez organy bezpieczeństwa, czy w ich mieszkaniu dokonano przeszukania, czy prowadzono przeciw nim postępowanie karne oraz czy byli pozbawieni wolności. Niektóre wnioski pochodziły od znanych w Lublinie osób, znalazł się wśród nich między innymi były rektor KUL. Wszystkie wnioski zostały złożone w 2006 roku.

Do nadesłanych do redakcji dokumentów dołączono lakoniczny list, w którym anonimowy nadawca podawał, że znalazł je na wysypisku śmieci. Redakcja skontaktowała się z niektórymi wnioskodawcami. Potwierdzili, że składali takie wnioski i podawali informacje, które tam są - powiedziała Bożko. Redakcja przekazała otrzymane dokumenty oddziałowi IPN w Lublinie.

Rzeczniczka lubelskiego oddziału Instytutu Agata Fijuth stwierdziła natomiast, że przekazane dokumenty wyglądają na oryginalne. Jak wyjaśniła, wnioski takie sporządzane są w trzech egzemplarzach - jeden zatrzymuje wnioskodawca, a dwa składa się w IPN.

Sprawdziliśmy już, że wszystkie pierwsze egzemplarze wniosków przekazanych przez "Dziennik Wschodni" są w naszym Instytucie. We wtorek ustalimy, czy są też drugie egzemplarze. Są one przechowywane w różnych zasobach. Za wcześnie jeszcze na pytanie, jak się mogły wydostać - powiedziała Fijuth.