700 metrów pod ziemią w kopalni "Budryk" trwają rozmowy prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej Jarosława Zagórowskiego z protestującymi górnikami. Według związkowców, strajkujący nie chcą wypuścić prezesa do czasu wyjaśnienia spornych kwestii płacowych.

REKLAMA

Według szefa związku "Sierpień 80" Bogusława Ziętka, prezes został przez górników zatrzymany. Prezes został zamknięty w jednym z pomieszczeń. Ma koc i bułkę - powiedział Ziętek. Tymczasem rzecznik kopalni "Budryk" Mirosław Kwiatkowski, który wieczorem wyjechał na powierzchnię, nie jest tak kategoryczny; mówi, że pod ziemią po prostu trwają rozmowy z członkami komitetu strajkowego. Anonimowy przedstawiciel komitetu strajkowego w rozmowie z RMF FM również dementuje doniesienia o rzekomym uwięzieniu prezesa Zagórowskiego.

Zagórowski zjechał do protestujących we wtorek późnym popołudniem; towarzyszył mu rzecznik kopalni, a także policjant i prokurator (teraz, według komitetu protestacyjnego, z tej czwórki pod ziemią jest już tylko prezes). Rzeczniczka JSW Katarzyna Jabłońska-Bajer oświadczyła, że prezes zjechał do górników, aby przekazać im apel o przerwanie strajku, sporządzony we wtorek przez związkowców z JSW, którzy nie popierają protestu.

Związkowcy są przekonani, że Zagórowski chciał przełamać strajk, wykorzystując fakt, że przedstawiciele komitetu strajkowego brali w tym samym czasie udział w konferencji prasowej przed bramą kopalni.

Górnicy jednak stawili opór i pokazali swoją determinację - powiedział jeden z liderów protestu, Grzegorz Bednarski ze związku "Kadra". Potwierdził on, że górnicy nie chcą wypuścić Zagórowskiego, wskazując na niekorzystne zapisy zaproponowanego przez JSW porozumienia.

Rzecznik kopalni relacjonował, że kiedy z prezesem zjechał na dół, wokół nich zgromadziło się kilkuset górników. Później przedstawiciele komitetu strajkowego poprosili prezesa do jednego z pomieszczeń. Chodziło o to, by móc spokojnie porozmawiać - powiedział Kwiatkowski. Według niego, policjant i prokurator zjechali razem z prezesem, aby powiedzieć górnikom, że po wyjeździe na powierzchnię nie grożą im żadne sankcje.

Pan Zagórowski zjechał na dół na własne ryzyko, kalkulując że uda mu się przerwać strajk. Górnicy skorzystali z okazji i chcą go skłonić do złożenia poważnej propozycji - skomentował Ziętek.

Przedstawiciele czterech protestujących w kopalni "Budryk" w Ornontowicach związków zawodowych nie przyszli we wtorek na negocjacje z zarządem JSW, choć sami od 10 dni domagali się wznowienia rozmów płacowych. Na spotkanie, zorganizowane we wtorek w siedzibie straży pożarnej w Ornontowicach, stawili się związkowcy z "Budryka", którzy nie popierają trwającego od 23 dni strajku oraz przedstawiciele innych zakładów JSW.

Zarzucili liderom protestu, że manipulują załogą i że poprzez swoje działania mogą doprowadzić kopalnię do trwałej nierentowności. Zaapelowali o przerwanie protestu i podpisanie porozumienia. Kolejne spotkanie zaplanowano na środę w siedzibie JSW. Strajkujący odpowiedzieli, że będą rozmawiać tylko na terenie kopalni, w obawie przed zatrzymaniem.

Zarząd JSW i związkowcy wystosowali po spotkaniu apel do protestujących o zaprzestanie strajku i podpisanie porozumienia, które - jak mówił Zagórowski - gwarantuje średni wzrost płacy za ubiegły rok o 791 zł w porównaniu z rokiem poprzednim. W roku obecnym średnia płaca wyniosłaby średnio co najmniej 5368 zł. Protestujący domagali się wyrównania płac w kopalni do średniej w kopalniach JSW, co oznaczałoby - według nich - podwyżkę stawek za ubiegły rok o 12 zł na dniówkę, tj. wraz z innymi świadczeniami ok. 600 zł miesięcznie.

Strajk w "Budryku" trwa od 23 dni, od 3 stycznia górnicy prowadzą okupację pod ziemią. Według komitetu protestacyjnego obecnie uczestniczy w nim ok. 500 osób z liczącej 2,4 tys. osób załogi.