Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej zjechał na dół kopalni „Budryk” i tam rozmawia z protestującymi górnikami. Naszemu reporterowi potwierdził tę informację sztab strajkowy. Strajkujący zadeklarowali wcześniej gotowość do podjęcia rozmów, ale tylko na terenie swojej kopalni.

REKLAMA

We wtorek po południu działające w Jastrzębskiej Spółce Węglowej związki zawodowe postanowiły podpisać porozumienie gwarantujące górnikom z „Budryka” podwyżkę. Komitet strajkowy ma czas na ewentualną akceptację porozumienia do jutra. Strajkujący nie przyszli na rozmowy, bo bali się zatrzymania przez policję.

Projektu porozumienia, które gwarantuje podwyżkę, protestujący górnicy na razie nie chcą komentować i już zapowiadają, że na jutrzejsze rozmowy do Jastrzębia nie pojadą.

Jeżeli dostaniemy na piśmie to, co proponuje zarząd, to się do tego ustosunkujemy. Żeby się do tego odnieść, musimy mieć wiedzę, co to porozumienie zawiera. Na żadne rozmowy nie pojedziemy. Jeżeli ktokolwiek chce z nami rozmawiać, jesteśmy do dyspozycji, ale na terenie KWK „Budryk”, tu, na zakładzie głównym. Nigdzie poza zakład nie wyjdziemy - mówił wcześniej jeden z organizatorów protestu, Grzegorz Bednarski.

Od kilku dni zgodnie z decyzją sądu „Budryk” nie jest już samodzielną kopalnią, ale jednym z sześciu zakładów Jastrzębskiej Spółki Węglowej. To oznacza, że ostateczne decyzje w sprawie np. podwyżek podejmują już związki zawodowe działające przy spółce, a nie w poszczególnych kopalniach. Porozumienie daje co prawda górnikom z „Budryka” podwyżkę mniejszą, niż chcieli protestujący, ale i tak jest to ponad 500 złotych teraz oraz gwarancja kolejnej wysokiej podwyżki w przyszłym roku.

Czyli tyle samo, co dostaliby i bez strajku przynoszącego ogromne straty – komentują ci, którzy protestu nie prowadzą. Według nich teraz o wiele ważniejsze od pieniędzy jest wznowienie wydobycia w „Budryku”. Po pierwsze, straty spowodowane ponad 3-tygodniowym strajkiem w kopalni wynoszą już ponad 30 milionów. Po drugie, cały czas rośnie zagrożenie pożarowe. Może nawet dojść do sytuacji, że górnicy na dole będą mieć warunki takie, jakie przed wybuchem panowały w kopalni „Halemba”.