Przedstawiciele Unii Europejskiej z coraz większą nerwowością oczekują na referendum w Polsce – donosi korespondentka RMF w Brukseli. Z uwagą i niepokojem obserwuje się tam ostatnie sondaże, szczególnie dane dotyczące frekwencji.

REKLAMA

Na 2 dni przed referendum sondaże zgodnie wskazuję, że 2/3 Polaków chce oddać głos w referendum europejskim. Ponad 70 proc. chce powiedzieć "tak" dla rozszerzonej UE.

Socjologowie jednak ostrzegają: odpowiedź w ankiecie wymaga mniej wysiłku niż spacer do wyborczej urny, dane o frekwencji mogą być zatem zawyżone. A to, ilu Polaków weźmie udział w głosowaniu przesądzi o jego ważności.

Frekwencja poniżej 50 proc. spowoduje, że referendum będzie nieważne. Wynik istotny jest nie tylko dla Polski i Polaków. Nasze „tak” bądź „nie” wyznacza także przyszłość Wspólnoty Europejskiej.

Zarówno słaba frekwencja, jak i negatywny wynik referendum byłaby porażką także dla samej Komisji Europejskiej. To właśnie KE pod kierownictwem Romano Prodiego najbardziej zaangażowała się w sprawę rozszerzenia.

Polskie „nie” – jak donosi Katarzyna Szymańska-Borginon – oznaczałoby, że UE nie jest dla Polaków atrakcyjna, że straciła swoją zdolność przyciągania, a to mogłoby wywołać nawet wewnętrzny kryzys we Wspólnocie.

Polskie „nie” byłoby wręcz osobistą porażką komisarza do spraw poszerzenia Guentera Verheugena. Jego nieformalnym zadaniem – jako obywatela Niemiec – było wprowadzenie Polski do UE w pierwszej grupie krajów kandydackich.

11:05