W Brukseli rozpoczął się szczyt obecnych i przyszłych członków UE, na którym decydować się będą m.in. losy pierwszej w historii konstytucji Unii Europejskiej. Najwięcej kontrowersji budzi kwestia podziału głosów pomiędzy poszczególne państwa.

REKLAMA

Wpływowe i duże kraje takie, jak Francja i Niemcy chcą uzależnienia liczby głosów od liczby mieszkańców. Sprzeciwiają się temu Polska i Hiszpania. Bronią tak zwanych zapisów nicejskich, które dają nam większy wpływ na decyzje podejmowane w Unii.

Tekst konstytucji w językach wszystkich obecnych i przyszłych członków Unii Europejskiej

W Nicei w grudniu 2000 roku atmosfera była równie napięta jak dziś. Jak mówi obecna tam wtedy unijna korespondentka RMF, liderzy UE wręcz skakali sobie do gardeł. I wtedy też chodziło o to, kto i ile będzie znaczył w Unii.

Szczyt przerodził się w 4-dniowy maraton. Dla Polski szokiem była dyskryminująca propozycja Francji, która chciała, by Polska miała mniej głosów niż licząca tyle samo mieszkańców Hiszpania.

Na szczycie w Nicei nie było polskich dyplomatów, bo Polska nie była członkiem UE. Byli za to polscy dziennikarze i to dopiero po telefonach do Warszawy – m.in. naszej korespondentki – premier Jerzy Buzek ruszył do kontrataku, dzwoniąc do unijnych liderów.

W ten sposób z przegrywającego i nieobecnego kraju. Polska stała się zwycięzcą szczytu. W efekcie otrzymaliśmy 27 głosów, tyle samo co Hiszpania. Dziś trzeba walczyć właśnie o te głosy, bo zapewniają one Polsce mocną pozycję w rozszerzonej UE.

18:20