Groźna choroba zaatakowała bieszczadzkie żubry. Nawet kilkadziesiąt z nich mogło paść ofiarą telazjozy – infekcji oczu, która dla dzikich zwierząt oznacza wyrok śmierci. Choroba jest zakaźna i zagraża 550 żyjącym w Bieszczadach żubrom, które niedługo zaczną łączyć się w duże stada. Dziennikarz RMF FM odwiedził nadleśnictwo Baligród, gdzie pojawiła się telazjoza.

REKLAMA

Telazjoza to choroba oczu, powodowana i przenoszona przez nicienie. Pasożyty rozwijające się w gałce ocznej powodują ślepotę, zaburzenia ruchu i w konsekwencji śmierć zwierząt. Charakterystycznym objawem tej choroby są białe oczy - mówi w rozmowie z RMF FM Ewa Wydrzyńska-Scelina z Nadleśnictwa Baligród. To jest jedyna cecha, która daje nam jasną informację, że z żubrem dzieje się coś niedobrego - dodaje.

Zwierzę dotknięte chorobą bardzo cierpi, traci wzrok. Jest niespokojne, ma trudności w poruszaniu się, znajdowaniu sobie pokarmu - wylicza Piotr Jachimowski z Nadleśnictwa Baligród. Ponieważ żubr chory na telazjozę nie widzi, jest wystraszony, może być agresywny dla innych zwierząt, wpada na drzewa i elementy otoczenia. Śmierć często następuje z głodu lub w wyniku obrażeń po upadkach, pośliźnięciach i uderzeniach.

Chore zwierzęta trudno odnaleźć

W lasach wokół Baligrodu, gdzie żyje kilkaset żubrów, stwierdzono już kilkanaście przypadków telazjozy. W całych Bieszczadach nawet kilkadziesiąt. Bardzo trudno jest precyzyjnie określić, ile zwierząt jest zarażonych, często objawy choroby wykrywane są u osobników, które już padły. Leśnicy prowadzą monitoring żubrów i szukają tych, które są chore, ale obecnie nie są w stanie robić tego w pełni skutecznie. W samym Nadleśnictwie Baligród do sprawdzenia mamy 19 tysięcy hektarów lasu. Teren jest rozległy i bardzo trudny, lesistość jest bardzo duża, wysokości sięgają 1000 m n.p.m. - opisuje Piotr Jachimowski.

­Szukanie żubrów, zwłaszcza w Bieszczadach, w ogóle jest trudnym zajęciem. Bieszczadzkie żubry są bardzo płochliwe. Wystarczy, że wyczują człowieka lub usłyszą dźwięk migawki aparatu i po chwili już nie będziemy ich widzieć - opisuje Ewa Wydrzyńska-Scelina. Na szukanie chorych osobników brakuje sił i środków - w Nadleśnictwie Baligród na co dzień zajmuje się tym tylko jedna osoba.

Leczenie niemożliwe

Teoretycznie telazjoza jest chorobą uleczalną, ale tylko w kontrolowanych warunkach, np. w przypadku żubrów żyjących w zagrodzie lub bydła hodowlanego, które też na nią zapada. Niestety, dziko żyjących w Bieszczadzkich lasach żubrów leczyć po prostu się nie da. W terenie nie jesteśmy w stanie tego robić, na bieżąco monitorować leczenia każdego chorego zwierzęcia - mówi Piotr Jachimowski. Z tego powodu niestety zarażone osobniki trzeba eliminować. To jest trudny temat, ale takie są rekomendacje weterynaryjne - podkreśla.

To jednak też nie jest łatwe, bo zwierzęta trzeba znaleźć, zidentyfikować i ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że są chore. Od kilku tygodni próbujemy wyeliminować choćby jednego osobnika i do dziś nam się to nie udało - podsumowuje Jachimowski.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Paweł Balinowski rozmawia z Ewą Wydrzyńską-Sceliną i Piotrem Jachimowskim z Nadleśnictwa Baligród

Choroba będzie się rozprzestrzeniać

Ryzyko dla bieszczadzkich żubrów jest z dnia na dzień coraz większe, bo zwierzęta już niedługo zaczną łączyć się w duże stada. Okres jesieni to czas, kiedy żubry migrują do swoich zimowych ostoi i koncentracja potrafi być bardzo duża. Obserwujemy nawet do stu osobników w jednym miejscu. Można sobie wyobrazić, że to wielkie niebezpieczeństwo i pole do popisu dla telazjozy, więc mamy tu ogromny problem - zaznacza Ewa Wydrzyńska-Scelina.

Z drugiej strony leśnicy przyznają, że łatwiej będzie dostrzec zakażone osobniki, bo po zebraniu się w stada nie będą już kryły się w lesie, a przebywały np. na górskich polanach. Pytanie tylko, czy nie będzie już za późno. Z uwagi na to, że choroba jest przenoszona przez owady jest silnie inwazyjna - zaznacza Stanisław Kaczor, powiatowy lekarz weterynarii w Sanoku. Jak zauważa, choć telazjoza dotyka przeważnie starsze osobniki, to podczas zbierania się w duże grupy zarazić mogą się również młode żubry.

Turysta też może pomóc

Na bieszczadzkich szlakach co roku pojawiają się tysiące turystów, którzy mogą spotkać dziką zwierzynę, w tym również żubry, teraz zagrożone śmiertelną chorobą. Wybierając się w góry warto więc wiedzieć, jakie są objawy telazjozy, co robić, gdy spotkamy chore zwierzę i kogo poinformować.

Przede wszystkim, jak zawsze, gdy zobaczymy dzikie zwierzę, trzeba zachować dystans i zadbać o swoje bezpieczeństwo - podkreśla Ewa Wydrzyńska-Scelina i dodaje: Jeśli jesteśmy w bezpiecznej odległości od chorego zwierzęcia możemy zrobić zdjęcie. Będzie to nam niezwykle pomocne w identyfikacji chorego osobnika. Zarażone zwierzęta mogą być agresywne, więc ostatecznie warto się cofnąć lub spróbować z daleka ominąć żubra zarażonego telazjozą - radzi Wydrzyńska-Scelina.

Jeśli zrobimy zdjęcia, powinniśmy przekazać je do właściwego nadleśnictwa w dowolny sposób. Każde ma stronę internetową z dostępnymi adresami i numerami telefonów, większość działa również w mediach społecznościowych, za pośrednictwem których można przesłać materiały.