Sąd niedawno wypuścił z aresztu członków gangu pruszkowskiego, choć ciążą na nich zarzuty udziału w napadach z bronią - pisze "Życie Warszawy". Bandyci po wyjściu z więzienia skatowali małżeństwo przedsiębiorców.

REKLAMA

Zamaskowani bandyci wtargnęli do domu przedsiębiorców w nocy. Zaatakowali, gdy małżeństwo chciało wyjechać do pracy. Byli bardzo brutalni. Hałas dobiegający z parteru usłyszała córka maltretowanych i zadzwoniła na komendę. Funkcjonariusze złapali pod domem 35- letniego Dariusza Ś. ps. Śledź (miał przy sobie zrabowaną gotówkę), jego kolega uciekł.

Śledź to bandyta związany z gangiem pruszkowskim od początku lat 90. Był człowiekiem od mokrej roboty. Na koncie ma napady z bronią, kradzieże, porwania. W sumie z przerwami w wiezieniu spędził kilkanaście lat. Do odsiedzenia ma jeszcze dwa wyroki za brutalne rozboje.

Przestępca opuścił jednak areszt 18 grudnia 2007 roku, bo sąd uznał, że „Śledź” nie będzie przeszkadzał w toczącym się procesie. Jednocześnie bandyta nie otrzymał wezwania do więzienia, aby odbyć karę za inne przestępstwa.

To nie pierwszy pruszkowski bandyta, który opuścił areszt za udział w gangu i natychmiast zaczął popełniać przestępstwa. Kilka miesięcy temu w Wawrze policjanci złapali Radosława K. ps. Kucharz oraz Sebastiana D. Próbowali oni wyłudzić od żony zabitego ponad rok temu Zbigniewa K. ps. Balbin (jednego z twórców gangu) 250 tys. euro.