Do pierwszego wypadku doszło na lotnisku w Dęblinie. Z wysokości prawie dwustu metrów runęła maszyna typu "Pirat". Pilotująca go 18-letnia dziewczyna została bardzo ciężko ranna. Zmarła w drodze do szpitala. Drugi wypadek - na szczęście mniej tragiczny - wydarzył się wieczorem na lotnisku aeroklubu w Bielsku.

REKLAMA

W Dęblinie 18-latka wykonywała lot szkoleniowy. Według świadków, w piątej minucie lotu, po wyczepieniu z liny holowniczej szybowiec nagle stracił prędkość. Wpadł w korkociąg i runął pionowo na płytę lotniska.

"Pirat" - zdaniem pilotów to dobra maszyna - choć nie najnowszej generacji. Według specjalistów doskonale nadaje się do lotów szkoleniowych oraz akrobacji. Dlaczego więc szybowiec stracił nagle prędkość, ustala to prokurator i specjalna komisja.

Drugi wypadek - na szczęście nie tragiczny - wydarzył się wieczorem na lotnisku aeroklubu w Bielsku. Do tego zdarzenia doszło przy starcie. Samolot holujący szybowiec nagle stracił moc i próbując się ratować odpiął szybowiec, który runął na ziemię z niewielkiej wysokości.

Lekko ranne zostały dwie osoby. Siedzący w maszynie pilot-uczeń oraz przypadkowa osoba na płycie lotniska, którą uderzyła część oderwana od szybowca. Lecący szybowcem instruktor nie odniósł obrażeń. O tym, co wieczorem stało się na lotnisku aeroklubu w Bielsku-Białej posłucjak w relacji naszego reportera Tomasza Maszczyka:

Winą za dużą część wypadków Andrzej Świst obarcza instruktorów pilotażu, którzy jego zdaniem niedostatecznie surowo oceniają przydatność adeptów do tego sportu.

13:40