Nie będzie odrębnego śledztwa w sprawie niepowiadomienia prokuratury przez premiera, a Agora nie będzie miała statusu pokrzywdzonego. Nie działamy pod publiczkę, nie działamy na jakiekolwiek zapotrzebowanie - mówił prokurator Kazimierz Olejnik, nadzorujący prace w tzw. aferze Rywina.

REKLAMA

Olejnik podkreślał, że po raz pierwszy jednocześnie prowadzone jest śledztwo i działa sejmowa komisja śledcza. Przy takiej jawności niemożliwe jest przeprowadzenie pewnych czynności, np. konfrontacji. Nie muszę dodawać, w jakiej komfortowej sytuacji jest Lew Rywin, który nic nie mówiąc, może zapoznawać się z nawet najtajniejszymi ustaleniami prokuratury w jego sprawie - podkreślał Kazimierz Olejnik.

Posłuchaj relacji warszawskiej reporterki RMF Beaty Lubeckiej:

Teraz druga strona medalu. Prokurator Zbigniew Wasserman twierdzi, że prokuratorzy popełniają podstawowe błędy. Prokuratura w tak poważnych sprawach, mając szansę postawienia bardzo poważnego zarzutu, który pociąga za sobą możliwość stosowania całej gamy ostrych środków przymusu, np. aresztu tymczasowego, może uzyskać zupełnie inny materiał dowodowy. Czy prokuratura o tym zapomniała? - pyta retorycznie Zbigniew Wasserman.

Ta sama prokuratura ujawniła, że zniszczono dokumenty, które mogły być dowodami w sprawie Rywina. Nie podano ani o jakie dokumenty chodzi, ani w jakiej firmie zostały zniszczone. Zaznaczono jedynie, że nie chodzi tu o Kancelarię Premiera ani telewizję publiczną. "Rzeczpospolita" dowiedziała się nieoficjalnie, że chodzi o dokumenty z Agory, tzw. książkę wyjść i wejść. Mogłaby ona potwierdzić, kiedy Lew Rywin wchodził i wychodził na spotkania w spółce oraz redakcji "Gazety Wyborczej".

10:00