Końcowy raport komisji Millera, badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej i polska prokuratura, a wcześniej wstępny raport MAK wykluczyły eksplozję i obecność materiałów wybuchowych na pokładzie TU-154M.

REKLAMA

W raporcie końcowym komisji ds. badania wypadków lotniczych (tzw. komisji Millera) zapisano, że "komisja w wyniku przeprowadzonych ekspertyz i analiz stanu zespołu napędowego, paliwa, układu sterowania, wskazań przyrządów pokładowych oraz najważniejszych systemów samolotu Tu-154M, na podstawie dostępnych szczątków samolotu i zapisów rejestratorów stwierdziła, że:

(...) nie stwierdzono śladów detonacji materiałów wybuchowych ani paliwa lotniczego. Niewielki pożar objął swym zasięgiem tylko nieliczne elementy wraku samolotu i został zainicjowany w trakcie lub bezpośrednio po zderzeniu się samolotu z ziemią. Nie stwierdzono śladów charakterystycznych dla pożaru w trakcie lotu samolotu".

W protokole komisji z 26 lipca 2011 r. zapisano dane o materiałach pirotechnicznych znajdujących się na pokładzie tupolewa:

"(...) Na pokładzie samolotu zabudowane były pironaboje typu PP-3:

12 szt. w głowicach typu APC-1670 gaśnic ppoż. typu 2-8-1 systemu gaszenia pożaru w przedziałach silników;

3 szt. w głowicach typu GZSM gaśnic typu OSU-5P-01 instalacji gazu neutralnego systemu awaryjnego lądowania bez wypuszczonego podwozia".

Wcześniej - 29 kwietnia 2010 r. polska prokuratura ogłosiła badane wersje przyczyn tragedii w Smoleńsku - usterki techniczne samolotu, zachowanie załogi, zła organizacja i zabezpieczenie lotu oraz "zachowania osób trzecich" (np. zamach terrorystyczny, sugestie i oczekiwania od załogi określonego postępowania). Odnosząc się do ostatniej z tych wersji, prokuratura podkreśliła wtedy, że "żaden z uzyskanych dotychczas dowodów tej wersji nie potwierdza". "Niemniej jednak odrzucenie tej wersji na obecnym etapie śledztwa byłoby przedwczesne. Może to nastąpić w sposób kategoryczny dopiero po przeprowadzeniu i ocenie całości materiału dowodowego" - podkreślała pod koniec kwietnia 2010 r. prokuratura.

Wtedy podano także, że strona rosyjska wykonała dwie ekspertyzy przeprowadzone przez Centrum Ekspertyz Kryminalistycznych MSW Federacji Rosyjskiej w sprawie ustalenia użycia materiałów wybuchowych. Pierwszą ekspertyzę wykonano 12 kwietnia, wykorzystując próbki do badań pobrane z części samolotu znajdujących się na miejscu katastrofy. Z jej treści wynika, iż nie ujawniono obecności materiałów wybuchowych. Nadto przeprowadzono badania broni znalezionej na miejscu zdarzenia. "Opinie balistyczne wykluczyły oddanie strzałów z zabezpieczonych sztuk broni" - dodano.

1 kwietnia 2011 r. prokurator generalny Andrzej Seremet powiedział, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wykluczyła, by w Smoleńsku doszło do zamachu terrorystycznego. Zarazem prokuratorzy mówili, że wciąż nie wiedzą, co było przyczyną tragedii.

W dotychczasowym materiale prokuratura nie znalazła przesłanek, by stwierdzić, że doszło do "czynu o charakterze terrorystycznym" - mówił szef WPO płk Ireneusz Szeląg. "Takie stanowisko będzie potwierdzone w dokumencie kończącym postępowanie" - mówił wtedy. Zastrzegł, że jeśli pojawiłaby się w tej materii jakaś nowa - jak podkreślił - racjonalna przesłanka, prokuratura wróci do badania tego wątku.

Na potwierdzenie tego ustalenia przywołano np. wyniki badań rzeczy ofiar katastrofy, na których nie stwierdzono śladów materiałów wybuchowych. Ponadto uzyskano w śledztwie opinie biegłych: Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii, który nie stwierdził obecności w miejscu katastrofy materiałów wybuchowych, toksycznych i radioaktywnych ani ponadnormatywnego promieniowania; Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych - uznał, że paliwo tupolewa było prawidłowe; Instytutu Geologii PAN - stwierdził, że mgła w Smoleńsku była zjawiskiem naturalnym; biegłych ds. nawigacji lotniczej - zbadali karty podejścia do lotniska (opinia będzie jeszcze poszerzana). Są też opinie kryminalistyczne ABW i KGP filmu z miejsca katastrofy - według Szeląga nie stwierdzono, by dźwięki z filmu były wystrzałami z broni palnej, ale nie ustalono ich pochodzenia.

Natychmiast po otrzymaniu wraku Tu-154 polscy eksperci poddadzą go badaniu, także w kontekście wątku zamachu - zapowiadał wtedy ówczesny naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski.

We wrześniu w Smoleńsku przebywała grupa biegłych i prokuratorzy polskiej prokuratury wojskowej, którzy wzięli udział w uzupełniających oględzinach wraku i elementów samolotu oraz miejsca i rejonu katastrofy. "W toku tych oględzin pobrano szereg (ponad 200) próbek, które obecnie będą podlegały dalszym szczegółowym badaniom na terenie Rzeczypospolitej Polskiej; pobrano także do badań fragment brzozy, w której tkwiły elementy, które mogą pochodzić z samolotu Tu-154M nr 101" - informował rzecznik NPW Zbigniew Rzepa.

19 maja 2010 r. szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) Tatiana Anodina mówiła ogłaszając wstępny raport ws. katastrofy smoleńskiej, że komitet wykluczył zamach terrorystyczny, awarię techniczną, pożar czy wybuch na pokładzie. W treści wstępnego raportu MAK zapisała "Komisja Techniczna jednoznacznie stwierdziła - w czasie lotu nie doszło do aktu terrorystycznego, wybuchu, pożaru na pokładzie, niesprawności urządzeń technicznych samolotu. Silniki pracowały do samego zderzenia z ziemią".

Według ekspertów parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza (PiS), wytłumaczeniem katastrofy jest wybuch, do którego miało dojść na pokładzie. Podczas niedawnej konferencji naukowej na UKSW w Warszawie przekonywano, że nie doszło do uderzenia maszyny w brzozę, a otwarcie ścian kadłuba na zewnątrz świadczy o wybuchu w jego wnętrzu.