Coraz mniejsza nadzieja na odnalezienie żywych pod gruzami zakładów chemicznych w Tuluzie w południowo-zachodniej Francji. Zostały one zrównane z ziemią po serii eksplozji do jakich doszło tam dwa dni temu. Zginęło tam co najmniej 29 osób, a około 1200 odniosło rany.

REKLAMA

Dla ratowników cały czas największym problemem są trujące i wybuchowe substancje, które ciągle znajdują się w zbiornikach na miejscu katastrofy. Zwały gruzu muszą więc być przeszukiwane bardzo ostrożnie. Kilka uszkodzonych zbiorników zostało już uszczelnionych ale praca i tak musi być często przerywana. Cały czas trwa także akcja wypompowywania kilku tysięcy metrów sześciennych kwasu azotowego do cystern. Życie sparaliżowane jest niemal w całym mieście – eksplozja uszkodziła 3500 okolicznych mieszkań. 5000 domów jest cały czas pozbawionych gazu a w kilkuset innych nie ma prądu. Kilkadziesiąt szkół w Tuluzie będzie zamkniętych co najmniej do wtorku. Nie wiadomo także jak długo potrwa usuwanie szkód w budynku uniwersytetu, który znajduje się nieopodal miejsca katastrofy. Według władz regionalnych koncern naftowy, właściciel zakładów z Tuluzy jeszcze przed katastrofą rozważał możliwość przeniesienia feralnych zakładów chemicznych do Polski.

rys. RMF

08:15