Kto? Kiedy? Komu? Jagiełło? Sobotka? Kowalczyk? Długosz? Janik? Kurczuk? A może Miller? Konia z rzędem temu, kto orientuje się jeszcze w kulisach sprawy ostrzeżenia świętokrzyskich działaczy SLD o grożącym im aresztowaniu. Reporterzy RMF próbują więc odsłonić kulisy afery.

REKLAMA

Mnogość wątków i osób, pojawiających się oficjalnie lub nieoficjalnie odsuwa coraz bardziej odpowiedź na podstawowe pytanie: który, bądź którzy działacze lewicy ujawnili supertajne informacje o planowanej akcji Centralnego Biura Śledczego i narazili życie biorących w niej udział policjantów?

Sądząc po zaangażowaniu w tę akcję dezinformacji działaczy SLD oraz zależnych od nich pracowników wymiaru sprawiedliwości i dziennikarzy państwowych mediów, poznanie tej najważniejszej prawdy będzie bardzo trudne.

Ale po kolei...

Za sprawą tajemniczego przecieku, w rękach mediów pojawia się rozmowa telefoniczna, podczas której poseł Jagiełło informuje swoich kolegów z lokalnych organów SLD o planowanej akcji CBŚ. W rozmowie pada nazwisko Zbigniewa Sobotki – b. wiceministra spraw wewnętrznych.

Później w prokuraturze Jagiełło obciąża swego kolegę, posła Długosza, który miał te informacje słyszeć od wiceszefa MSWiA, i powtórzyć je Jagielle. Długosz obciąża Jagiełłę. Jednocześnie obaj mówią, że Sobotka jest niewinny.

Nieco później, z 2-miesięcznego urlopu, do pracy w MSWiA próbuje wrócić sam Sobotka. Na arenę wkracza jednak minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk i mówi, że Sobotka wracać nie powinien, bo interesuje się nim prokuratura.

Kolejny zawodnik tej gry, szef MSWiA, Krzysztof Janik ustępuje i zmienia zdanie co do powrotu swego współpracownika.

W sprawie zeznają oficjale, m.in. szef policji Antoni Kowalczyk. Po zeznaniach gazety piszą, że komendant kłamał: najpierw mówił, że nic nie powiedział Sobotce o planach CBŚ, później przyznał, że powiedział.

Odtajnić! – krzyczą zgodnie o zeznaniach Kowalczyk, Kurczuk i Janik. Tamą stają jednak prokuratorzy z Kielc. Mówią, że odtajnią, ale jeszcze nie teraz – najpierw trzeba przesłuchać Sobotkę.

Kowalczyk przez kilka dni tłumaczy się, że nic nie mówił Sobotce, ale w uzasadnieniu wniosku o uchylenie immunitetu b. wiceszefowi MSWiA – który również przeciekł do prasy – prokurator z Kielc obciąża Sobotkę i Kowalczyka.

Tak w skrócie wygląda chronologia afery starachowickiej. Ten ciąg zdarzeń jednak tylko rozprasza, zamiast skupiać uwagę na prawdziwym problemie – kto ujawnił informacje o akcji CBŚ.

Ta dezinformacja ma także drugie dno - jest to ewidentne starcie dwóch SLD-owskich frakcji. Dziś rano dziennikarze RMF próbowali opisać sprawę starachowickiego przecieku jako polską wersję najpopularniejszej amerykańskiej gry. Pasjonuje ona ostatnio poważną część polityków SLD - zgrupowanych w drużynach Kurczukantów i Janikersów. Posłuchaj fragmentu Porannych Faktów:

19:55