Czy część polskich firm transportowych upadnie przez ZUS? Tak będzie, jeśli np. Ukraińcy zapełniający wakaty jako kierowcy tirów w naszych firmach nie będą mogli otrzymać tzw. kart A1. Potwierdzają one ubezpieczenie zdrowotne, potrzebne do wyjazdu na zagraniczną delegację. Do tej pory nie było problemów. Coś się zmieniło… ale nie są to przepisy.

REKLAMA

O problemie alarmują właściciele firm transportowych z różnych części Polski, m.in. z podkarpackiego, łódzkiego czy lubelskiego.

Do tej pory wydanie karty A1 było formalnością. Pracodawca wypełniał stosowny wniosek. Jeśli była zawarta umowa o pracę z kierowcą z Ukrainy czy z innego kraju, odprowadzane były za niego składki w odpowiedniej wysokości, to po złożeniu kompletu dokumentów wystarczyło czekać. Trwało to zazwyczaj kilka dni. Nagle jednak - jak mówią właściciele firm transportowych - coś się zmieniło.

Czekamy na decyzję na piśmie, ale już telefonicznie nasza pracownica zajmująca się tymi sprawami usłyszała, że A1 nie dostaniemy. Już nie może jeździć trzech kierowców, z początkiem lipca (karty) kończą się kolejnym 14 na łącznie 40 zatrudnionych - mówi reporterowi RMF FM Krzysztofowi Kotowi Jacek Kuś, prezes firmy transportowej z Lublina.

Właścicieli firm najbardziej bulwersuje fakt, że za kierowców odprowadzane są przecież składki. Pracują w Polsce jak najbardziej legalnie, posiadają ważne wizy na całą Unię Europejską. W ostatnich latach mieliśmy tylko 3 przypadki na setki kursów, że kierowca potrzebował skorzystać z pomocy medycznej na Zachodzie - mówi Kuś.

Taka jest specyfika firm transportowych, że kierowca jedzie z ładunkiem i wraca. Ci ludzie przecież wyruszają z Polski na Zachód. Są w trasie, ale zjeżdżają do Polski. Zgodnie z prawem zatrudnieni są w Polsce i tutaj rozliczany jest ich czas pracy jako kierowców. Wszystko odbywa się na podstawie polskiego prawa. Pracodawca ma prawo delegować pracownika za granicę - podkreśla Maciej Kulka, rozliczający czas pracy kierowców z kilkudziesięciu firm.

Argumenty, jakie pojawiają się między wierszami, że wolno im pracować w Polsce, ale nigdzie indziej, są irracjonalne - dodaje.

Wcześniej nie było problemu, wszystko było dobrze - i nagle ZUS zaczął widzieć problem? - pytają retorycznie właściciele firm transportowych. Według nich inna jest sytuacja, gdy - aby płacić niższe składki - zatrudnia się pracowników budowlanych w Polsce i stąd wysyła na Zachód. Pracują tam ciągiem przez wiele miesięcy - tu, według transportowców, można mieć wątpliwości, czy nie jest to naciąganie systemu. W transporcie kierowca wyjeżdża na kilka dni i wraca do Polski. Regulują to wszystko przepisy o czasie pracy kierowcy, rygorystycznie - jak podkreślają - przez wszystkich przestrzegane.

Sami kierowcy z Ukrainy, bez których polskie firmy by upadły, są zaniepokojeni o swój byt.

Przecież my nie zabieramy nikomu pracy. Brakuje Polaków, którzy chcieliby pracować na tirach - mówi Mykchailo. Jeździmy, pracujemy legalnie. Dlaczego są problemy? - pyta.

Karta A1 jest niezbędna. W niektórych krajach unijnych jak Francja nawet w wersji wydrukowanej, w Niemczech czy Austrii - jako plik elektroniczny do odczytu przez kontrolujących. Wszyscy tego wymagają. Mandat za brak karty to na początek 1000 euro, ale w przypadku recydywy kara to już 50 000 euro. Do tego kierowca, który nie ma A1, może być powstrzymany od dalszej jazdy. Wiąże się to z koniecznością dostarczenia na miejsce innego kierowcy, który posiada potwierdzenie ubezpieczenia A1. Trzeba go na miejsce dowieźć, a to strata czasu, opóźnienie ładunku.

ZUS być może nieświadomie działa na korzyść krajów zachodnich i tamtejszych firm, dla których jesteśmy ogromną konkurencją. Co chwilę wprowadzają przecież kolejne ograniczenia, np. stawki minimalnego wynagrodzenia za czas przejazdu przez ich kraj, zakaz spędzania cotygodniowego odpoczynku w kabinie.

Cały czas coś, żebyśmy byli mniej konkurencyjni - mówi Jacek Kuś, prezes firmy transportowej. ZUS dokładna kolejny kamyczek do ogródka - dodaje.

Transportowcy ryzykować nie będą, choć według prawników wydawanie kart A1 to czynność administracyjna. Skoro pracownik jest zarejestrowany, są opłacane składki - wydanie karty powinno być oczywiste.

Bez ukraińskich kierowców nie będzie miał kto przewieźć naszych ładunków na Zachód - bo polskich kierowców jest za mało, nawet o 40 procent.


(e)