Pociągi znów mogą stanąć. Jednak tym razem zatrzymają je nie protestujący kolejarze, ale... władze spółki PKP Przewozy Regionalne. Odwołanie kilkudziesięciu pociągów w całej Polsce ma zmusić samorządy do płacenia za połączenia lokalne.

REKLAMA

Ustawa budżetowa nakłada na samorządy obowiązek płacenia za regionalne połączenia PKP. W większości województw pieniądze wpłynęły na konta urzędów i... utknęły. Dlatego władze PKP usiłują wyegzekwować płatności.

Zamieszanie wokół finansów wywołało swoistą reakcję łańcuchową: PKP nie dostając pieniędzy od samorządów, pogłębiają swoje zadłużenie wewnętrzne i zostaje odcięte od kolejnych usług – np. przygotowywania składów sprzątania, wyposażenia w środki higieniczne, remonty – wylicza prezes PKP Przewozy Regionalne. Najbardziej uciążliwy jest jednak brak prądu.

Dlatego w niektórych regionach można zobaczyć bardzo dziwne obrazy. Na razie pociągi pod trakcją elektryczna przeciągamy lokomotywami spalinowymi, ale to rodzi określone problemy organizacyjne - mówią kolejarze. Jeśli ta sytuacja potrwa dłużej będziemy zmuszeni do wycofania niektórych pociągów – dodają.

Ministerstwo szuka bata na samorządy, by zmusić je do płacenia – mają nim być kontrole przeprowadzone przez NIK.