W zbiorniku w Rafinerii Gdańskiej, w którym eksplodowała benzyna, nie działał specjalny system przeciwwybuchowy – wynika ze śledztwa reportera RMF. Na ten temat jednak nie chce wypowiadać się ani RG, ani prokuratura, zasłaniając się dobrem śledztwa. W pożarze zginęły 3 osoby, straty oszacowano na ok. 12 mln zł.

REKLAMA

Reporter RMF dowiedział się, że pod tzw. pływającym dachem zbiornika nie było azotu, który nie jest wybuchowy i zabezpiecza przed pożarem. Te informacje, niezależnie od siebie, potwierdza kilku rozmówców Wojciecha Jankowskiego. Niestety, jedynie poza mikrofonem. Jedni brali udział w akcji gaszenia, inni byli członkami sztabu kryzysowego.

Wiadomo również, że w projekcie zbiornika, wybudowanego kilka lat temu, była taka instalacja przeciwpożarowa. Dlaczego jednak nie powstała? Nikt oficjalnie nie chce odpowiedzieć na to pytanie.

Śledztwo w sprawie pożaru prowadzi prokuratura. Jego szczegółów nie chce jednak zdradzać. Oprócz niej przyczyny pożaru bada – co może dziwić – jedynie wewnętrzna komisja zakładu.

Rzecznik Rafinerii zapewnia, że już zmieniono przepisy przeciwpożarowe, a kierowcy cystern muszą deponować swoje telefony komórkowe. Według jednej z hipotez telefon komórkowy miał wzniecić iskrę, od której zapaliły się opary benzyny.

Foto: Archiwum RMF

20:55