Złoty, po ostatnich stratach, delikatnie umacnia się, a resort finansów sprzedał obligacje dwuletnie - to pozytywne informacje. Ale na tym koniec. Polski rynek daleki jest od stabilizacji. A jeśli nie uda się poprawić budżetu, grozi nam katastrofa finansów.

REKLAMA

Jeśli rząd nie wykaże się odwagą i nie zaproponuje poważnej reformy finansów, czyli ściskania budżetowego pasa, to już w przyszłym roku dług publiczny może osiągnąć 2. próg ostrzegawczy (55 proc. PKB), a w 2005 – 3. (60 proc. PKB), to taka czerwona kartka, która oznacza katastrofę w finansach państwa. To jest chodzenie po krawędzi przepaści - twierdzi Kazimierz Marcinkiewicz.

W przypadku krachu finansów deficyt budżetowy jest automatycznie rozwiązywany, a to oznacza nieograniczone cięcie wszystkich wydatków. I to jak leci – emerytur, rent, wydatków na zdrowie itd. Spadek złotego, wzrost stóp procentowych czy odpływ inwestorów z rynku – to kolejne oczywiste konsekwencje załamania finansów publicznych.

Ratunkiem jest więc cięcie wydatków społecznych. Ale od kilku dni Jerzy Hausner tylko o tym mówi. Więcej nie może, bo w rządzie blokują go inni ministrowie.

O zamiarach w przypadku tego rządu mówimy zresztą od 2 lat. Pan Kołodko o swoich zamiarach mówił przez pół roku w 19 odsłonach i na zamiarach się skończyło – mówi Zyta Gilowska. I jak dodaje – znów się na tym skończy.

Nawet jeśli na cięcia zgodzi się rząd, to do poważnej blokady może dojść w Sejmie, i to blokady, postawionej przez posłów SLD. Nie można być takim czystym liberałem, to nie jest właściwe podejście - mówiła reporterce RMF Anna Bańkowska z SLD. Jednak poza mikrofonem zastrzegała głośno: „po moim trupie, żadnych cięć."

Trudne do wyobrażenia jest także poparcie tych niepopularnych decyzji przez inne parlamentarne kluby. Najpierw więc czeka nas gra o budżet. Obie ewentualnie przegrane przez rząd niosą ze sobą smutne konsekwencje dla SLD, łącznie z upadkiem rządu i rozpisaniem przedterminowych wyborów.

07:20