Austriacka opozycja wykryła, że minister finansów Karl Heinz Grasser zamówił za państwowe pieniądze prywatną stronę internetową. Podatnicy zapłacili za nią 25 tysięcy euro. To jednak dopiero wierzchołek góry lodowej...

REKLAMA

Kiedy sprawą zajął się austriacki odpowiednik polskiej Najwyższej Izby Kontroli, minister sam przedłożył parlamentowi listę wydatków resortu. Deputowani wpadli w osłupienie.

Austriackie ministerstwo finansów kierowane przez Grassera wydało w latach 2001-2002 -18 milionów euro na konsultacje i usługi public relations, czyli na propagandę działań resortu – podał dziś „Wiedeński kurier” i nazwał ministra uszczypliwie „Grasser-Prasser”.

5 milionów euro otrzymała firma np. konsultingowa braci Leyman za doradzanie przy prywatyzacji nieruchomości. 2,5 miliona popłynęło do agencji, która zajmował się wizerunkiem ministra w mediach itd. Na pytanie dlaczego tak dużo minister miał odpowiedzieć: Bo dobre rady kosztują.

Już wcześniej Karl Heinz Grasser zapowiedział, że odejdzie z polityki. Ministrem będzie tylko do końca kadencji a potem wróci tam skąd przyszedł - do świata biznesu, gdzie zarabiał znacznie więcej.

Stronę internetową ministra Karla Heinza Grassera znajdziecie poda adresem

17:05