Wyniki śledztwa ws. katastrofy promu kosmicznego Columbia wskazują, że na 2 sekundy przed zerwaniem wszelkiej komunikacji z centrum kosmicznym w Houston, automatyczny pilot wahadłowca został wyłączony. Może to wskazywać, że tuż przed katastrofą załoga zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa.

REKLAMA

Po wykryciu wyłączenia automatycznego pilota pojawiły się przypuszczenia, że być może kapitan, lub pilot promu podjęli próbę wyrównania lotu promu i uratowania załogi.

Wielu ekspertów kwestionuje jednak hipotezę, że załoga zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Uważają oni, że do wyłączenia automatycznego pilota mogło dojść przypadkowo, tym bardziej, że kapitanowi już wcześniej się to przydarzyło.

Nie można także wykluczyć, że wyłącznie autopilota w ogóle nie miało miejsca, a dane są po prostu błędne. W tym bowiem momencie prom poruszał się w sposób niekontrolowany, być może wirował wokół swej osi, a silniki korekcyjne nie były w stanie tego wyrównać.

Eksperci nie mają wątpliwości, że żadna próba ręcznego sterowania Columbią nie mogła się już wtedy powieść.

Columbia z 7 astronautami na pokładzie rozpadła się w czasie podchodzenia do lądowania na początku lutego. Szczątki wahadłowca spadły na terenie 2 stanów: Teksasu i Luizjany.

20:45