Inflacja nadal rośnie. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych we wrześniu były wyższe o 17,2 proc. niż we wrześniu ubiegłego roku - wynika z szybkiego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego. To kolejny miesiąc ze wzrostem poziomu cen, choć niedawno spodziewano się, że inflacja się uspokoi i wskaźnik ustabilizuje się na stałym poziomie. Mediana prognoz na wrzesień zakładała inflację na poziomie 16,5 proc.

REKLAMA

Tylko w ciągu miesiąca ceny wzrosły o 1,6 proc.

Żywność i napoje bezalkoholowe są droższe aż o 19,3 proc. niż w zeszłym roku i o 1,7 proc. niż przed miesiącem. Szaleńczo drożeje energia - 44,2 proc. (3,7 proc. miesiąc do miesiąca). Za paliwo płacimy 18,3 proc. więcej niż w zeszłym roku, choć w ciągu ostatniego miesiąca staniało o 2,1 proc.

Przypomnijmy, że tydzień temu minister finansów Magdalena Rzeczkowska mówiła w RMF FM, że według niej wrześniowa inflacja będzie na poziomie 16,4 proc.

Na polską inflację wpływ ma przede wszystkim sytuacja międzynarodowa, a dokładniej wojna w Ukrainie, decyzje Rosji np. w sprawie gazu oraz sankcje. To wszystko winduje ceny żywności i energii.

Do tego dochodzi słabość złotego. Nasza waluta, jako kraju przyfrontowego, obrywa mocno przez wszystko, co dzieje się na wschodzie. A stamtąd przychodzą niepokojące dla inwestorów informacje, takie jak mobilizacja w Rosji czy pseudoreferenda na wschodzie Ukrainy. Poza tym banki centralne zaczynają na poważnie brać się za walkę z inflacją i stopy procentowe podnosi Europejski Bank Centralny, Rezerwa Federalna oraz Szwajcarski Bank Narodowy. Do tego wszyscy zapowiadają kolejne podwyżki, kiedy u nas prezes Adam Glapiński mówi już o obniżkach.

Oczywiście nie bez znacznie jest sytuacja na rynku pracy - przez rekordowo niskie bezrobocie brakuje rąk do pracy w wielu sektorach gospodarki. Pracownicy mają przez to silniejszą pozycję negocjacyjną, co wywiera presję na wzrost wynagrodzeń. Te w ostatnich miesiącach rosną jednak wolniej od inflacji.

Inflacyjny płaskowyż z pagórkami

Jeszcze niedawno władze monetarne zapowiadały inflacyjny "płaskowyż", czyli że kolejne odczyty będą na podobnym poziomie co te notowane w czerwcu i lipcu. Tymczasem każdy kolejny miesiąc przynosi nieprzyjemne niespodzianki. Jak w lipcu było to 15,6 proc., tak w sierpniu było to 16,1 proc, a teraz - 17,2 proc. Szczyt inflacji ciągle się przesuwa i obecnie wielu ocenia, że może on nastąpić na początku 2023 roku. Być może wzrost poziomu cen zostanie ograniczony m.in. przez decyzje regulatorów w sprawie energii.

Jak wynika z wrześniowej prognozy makroekonomicznej opublikowanej przez Narodowy Bank Polski, eksperci nie widzą szybkiego spadku inflacji. Mediana prognoz na 2023 rok to 11,7 proc., a na 2024 - 6,6 proc. Oznacza to, że ekonomiści wieszczą, iż powrót do celu inflacyjnego NBP (2,5 proc. z możliwym odchyleniem o 1 pkt proc.) zajmie nam jeszcze dużo czasu.

Stopy procentowe. Co zrobi RPP?

Rada Polityki Pieniężnej zbierze się 5 października, by podjąć decyzję o wysokości stóp procentowych. Obecnie stopa referencyjna jest na poziomie 6,75 proc. Adam Glapiński miesiąc temu mówił o możliwej podwyżce o 25 punktów bazowych lub wstrzymaniu cyklu. Sytuacja na rynku walutowym i wrześniowy odczyt inflacji przechylają jednak szalę w kierunku zaciskania pasa i niektórzy spodziewają się podwyżki nawet o 0,5 pkt proc., do poziomu 7,25 proc.

Nasi południowi koledzy z Grupy Wyszehradzkiej - Węgry i Czechy - już wstrzymali podwyżki. Włodarze z Budapesztu doszli do poziomu 13 proc., a "praska kawiarnia" - do 7 proc. W obu tych państwach inflacja jest dwucyfrowa i zbliżona do polskiej.