Piotr dostał jako dziecko fragment wątroby od taty, a po siedmiu latach nowe życie podarowała mu mama. Studiuje psychologię, a kto wie, może w przyszłości zostanie także pielęgniarzem. To jeden z bohaterów tegorocznego "Biegu po Nowe Życie". W 21. edycji wzięło udział 90 osób po przeszczepieniu. W sztafetach wystartowały także sławy polskiej medycyny transplantacyjnej, znane osoby ze świata filmu, muzyki, teatru i sportu.

22-letni Piotr Motyka jest środkowym dzieckiem, ma starszego brata i młodszą siostrę. Niedługo po urodzeniu zaczęły się jego problemy ze zdrowiem. Miał pięć tygodni, gdy zaczął chorować. Wydawało się, że Piotrek ma zapalenie ucha. Okazało się, że to sepsa. Mogliśmy tylko mieć nadzieję na to, że stanie się cud, szybko go ochrzciliśmy. Cud się zdarzył, Piotrek przeżył. Ale to był dopiero początek jego problemów ze zdrowiem - wspomina Beata Motyka, mama Piotra.

Chłopiec zaczął mieć problemy z układem pokarmowym, dręczyły go na przemian biegunki z zaparciami, nie przybierał na wadze, było widać, że coś jest nie tak. Trafił znowu do szpitala, tym razem na diagnostykę. W Instytucie "Pomniku - Centrum Zdrowia Dziecka" spędził 9 miesięcy. Wykluczono różne choroby, m.in. celiakię. Okazał się, że cierpi na chorobę Hirschsprunga, rzadką wadę wrodzoną polegającą na braku zwojów nerwowych w końcowym odcinku jelita grubego, w wyniku czego odcinek ten jest zwężony. U Piotrka choroba objęła niewielki odcinek jelita grubego, niestety w związku z powikłaniami pooperacyjnymi i dodatkowymi problemami zdrowotnymi konieczna była resekcja jelit. Piotrkowi zostało tylko około 20 centymetrów jelita cienkiego, musiał przejść na żywienie pozajelitowe. To żywienie poprzez kroplówki. Na początku przygotowywaliśmy je sami, teraz używamy gotowych zestawów - opowiada pani Beata.

Takie żywienie okazało się obciążające dla wątroby. Piotrek miał 7 lat, gdy pojawiły się poważne problemy - nie rósł, miał objawy wyniszczenia, duży brzuch i żółte oczy. Okazało się, że jego wątroba jest tak zniszczona, że odmówiła posłuszeństwa. - Konieczna będzie transplantacja - nie kryli lekarze. Piotrek został wpisany na listę oczekujących na przeszczep, przebadano jego rodziców. Okazało się, że fragment wątroby może mu oddać tata. Nim przyszło pismo z "Poltransplantu" o wpisaniu na listę, Piotrek był już po przeszczepie rodzinnym. Był pierwszym pacjentem żywionym pozajelitowo, któremu przeszczepiono wątrobę. Pobranie narządu odbyło się w warszawskim szpitalu na Banacha, a transplantacja w CZD. Zabieg się udał, Piotrek wrócił do domu. Jego tata wyszedł ze szpitala w dniu swoich 40. urodzin. Przed operacją był zawodowym strażakiem. Niestety, po tym jak został dawcą, lekarz nie zgodził się, by nadal wyjeżdżał na akcje. Przeszedł na wcześniejszą emeryturę.

Przez kolejnych siedem lat żyliśmy normalnie, Piotrek oczywiście zażywał leki, musiał też pojawiać się regularnie na kontrolach lekarskich, ale mógł pójść do szkoły, gdzie czuł się bardzo dobrze, odzyskał pewność siebie - opowiada pani Beata. Potem jednak zaczęło się dziać coś złego. Wyniki Piotrka pogarszały się, był osłabiony. 22-latek od urodzenia był w szpitalu kilkadziesiąt razy, zwykle jak tylko mógł, odciągał w czasie kolejny pobyt. Ale wtedy, w 2015 roku, sam chciał tam jechać. Miał gorączkę, puchły mu nogi, szybko się męczył. Lekarze podejrzewając zakażenie zastosowali kilka antybiotyków i lek przeciwgrzybiczy. Bilirubina rosła z dnia na dzień, Piotrek zrobił się żółty, okazało się, że potrzebny będzie kolejny przeszczep. Rozpoczął się wyścig z czasem. Jak potencjalna dawczyni zgłosiła się siostra pani Beaty. Przeszła serię badań, na ostatnim etapie została zdyskwalifikowana. Straszy brat Piotrka był już wtedy pełnoletni, zaproponował, że on odda bratu kawałek swojej wątroby, lekarze jednak obawiali się tak młodego żywego dawcy. Pojawił się pomysł, by przeszczepić Piotrkowi wątrobę od zmarłego dawcy wraz z jelitami. Ostatecznie jednak to mama Piotrka została dawczynią.

Podczas badań przed pierwszym przeszczepem zostałam wykluczona ze względu na grupę krwi. Teraz lekarze wyrazili zgodę. Piotrek był już duży, trzeba było znaleźć balans i pobrać największy fragment wątroby, bez jakiego mógł sobie poradzić mój organizm i jednocześnie największy, który dawał Piotrkowi szansę - opowiada pani Beata.

Zawsze po kolejnych zabiegach czekała przy Piotrku, aż się obudzi. Tym razem wydawało się, że to będzie niemożliwe, leżeli w różnych szpitalach. Po operacji pojawiły się komplikacje, Piotr musiał przejść kolejną operację jelit, przez 10 dni był w śpiączce. Zdążyłam w tym czasie wyjść ze szpitala, więc tradycji stało się zadość - śmieje się pani Beata.

Rodzina stara się żyć normalnie, wyjeżdżać, Piotrek zaczął jeździć na nartach, to stało się jego pasją. Studiuje psychologię. Nie kryje, że to wybór bardziej z rozsądku, bo ten kierunek mógł studiować na miejscu. - Chciałbym jeszcze w przyszłości studiować pielęgniarstwo - mówi. Piotr i jego bliscy wezmą udział w Biegu po Nowe Życie, który odbędzie się 10 września w Wilanowie.