Codzienna gonitwa, nawarstwiające się problemy w życiu prywatnym, zawodowym, dążenie do doskonałości w każdym niemal obszarze egzystencji może w konsekwencji doprowadzić u niektórych osób do frustracji, depresji, aż do ucieczki w alkohol, a nawet w narkotyki. Te używki mogą przez krótki moment dawać lepsze samopoczucie, a później zaczyna się ogromny problem. Jak więc poznać, że zaczyna się dramat? Jak temu zaradzić? O to zapytaliśmy Dorotę Szczodrowską, specjalistkę terapii uzależnień, psycholog z Wojewódzkiego Ośrodka Terapii Uzależnień w Gdańsku.

Kuba Kaługa: Jesień to taki czas, kiedy w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnień w Gdańsku, czy w innych podobnych placówkach w Polsce telefony dzwonią częściej? 

Dorota Szczodrowska: Myślę, że na tym etapie powiedziałabym, wiosna, lato,  jesień, zima. W każdym momencie jest bardzo duże zainteresowanie, bardzo duża potrzeba, no i chyba trzeba to jakoś spuentować skutkami pandemii i tym, co nas będzie czekało, bo mam poczucie, że będzie jeszcze gorzej.

Pandemia sprawiła, że ludzie rzeczywiście częściej próbują sięgać po pomoc? Ja patrzę na dane, które uzyskałem od państwa, to około 600 pacjentów rocznie zgłaszających się na terapię przed pandemią, w trakcie pandemii i ponad 1000, 1400 w zeszłym roku? 

Myślę, że tutaj mamy wiele czynników, które na to wpływają. Wielu z nas miało czas, aby zastanowić się, nad tym, co w życiu im nie pasuje, co im uwiera. Był czas, kiedy zmierzyliśmy się z wieloma trudnościami. Wiele osób straciło pracę, wiele zaczęło przebywać ze sobą w mieszkaniu. Nagle się okazuje, że te dzieci, że ten mąż, że ta żona, że ten pies powodują wiele frustracji i różne trudności. 

A może w drugą stronę - może bliscy w końcu zauważyli problem?  

Owszem, gdybyśmy tutaj siedzieli do wieczora, to byśmy znaleźli tyle różnych czynników i powodów, które mogą wywoływać przeróżne trudności. Myślę, że najważniejsze jest to, że tych osób jest coraz więcej i to jest taki moment pytania czy się cieszyć , czy się nie cieszyć. Bo z jednej strony cieszymy się, że tych osób tyle jest, a z drugiej strony, mamy przeogromną kolejkę i nie mamy rąk do pracy. W tej chwili mamy tu 20 terapeutów. Mam poczucie, że gdybym miała ich 200, to i tak byłoby ich za mało. Kolejka rośnie, osoby są chętne, zainteresowane. Cieszę się, że ludzie otwierają się na pomoc psychoterapeutów, a nie cieszę, że jest taki duży problem.

A jak wygląda terapia czy psychoterapia leczenia uzależnień? To jest pewnie pytanie, które pacjenci zadają zaraz na początku.

Chciałabym, żeby psychoterapia kojarzyła się nie z jakąś długofalową potrzebą chodzenia do poradni i na jakieś zajęcia grupowe. Chciałabym, żeby terapia kojarzyła się z intymnością, utrzymaniem tajemnicy, rozmową, terapeutą, który utrzymuje w tajemnicy tę rozmowę i osobą w postaci terapeuty, który będzie towarzyszył pacjentowi w różnych problemach, a przede wszystkim w przyjrzeniu się, jak to życie wygląda.

Nie mówimy tutaj o takim stereotypowym klubie alkoholików, gdzie osoby siadają sobie w kółeczku i opowiadają o swoich problemach, uzewnętrzniają się.

Tak, bardzo często porusza się stereotyp osoby uzależnionej. Ja bardzo chętnie poruszyłabym stereotyp terapii, bo bardzo często osoby, które po raz pierwszy przychodzą na rozmowę nagle są w szoku, że wchodzą i na korytarzu jest muzyka. Wchodzą do gabinetu i nagle wita ich terapeuta, który się uśmiecha i mówi: porozmawiajmy, co pana tutaj sprowadza, jak możemy panu pomóc? Zaskakujemy pacjentów, że nie narzucamy im niczego. Tu nie trzeba uczestniczyć w żadnych zajęciach grupowych. My pytamy, czego mu potrzeba. Pytamy, w czym mu pomóc, co chce zmienić , żeby być szczęśliwszym. I to jest bardzo ważna rzecz. Terapia uzależnień ma na celu spowodowanie, aby osoba przychodząca tu była szczęśliwsza. A jak ona to zrobi, jak długo to będzie robiła, to zależy od samego pacjenta.

Pacjent diagnozuje sam siebie w pewnym sensie?   

Dążymy do tego. Walczymy z nadawaniem komuś etykiety. Jeśli nawiązaliśmy już relację z pacjentem, to łatwiej jest  terapeucie przyjrzeć się historii życia i stwierdzić, czy faktycznie jest problem. I to jest najlepszy moment do podjęcia terapii. Osoby, które tu przychodzą, usłyszały już od wszystkich osób na około, że mają problem. Usłyszały od rodziny, od szefa, od znajomych i są przybite taką etykietą, wchodzą w tryb walki z tym i tutaj pojawiają się takie stereotypy: "a Kowalski pije więcej", a "Polacy piją", a "zawsze się piło", "w pracy mam ciężko", itd., a najważniejsze jest, aby ta osoba przyszła do terapeuty, który podejmując współpracę, pozwoli trochę zmniejszyć opór tego pacjenta. Bo nie chodzi o to, żeby on tworzył znowu dalszy ciąg usprawiedliwienia, ale, o to, żeby zrozumieć, o co chodzi tej rodzinie, czemu ona chciałaby, żeby on się zmienił i żeby zobaczył, że podjęcie faktycznie ciężkiej roboty - bo zaprzestanie picia to jest rewolucja w życiu - będzie mu się to opłacać.

Rzeczywiście jest tak, że przychodzi do pani pacjent i mówi: że to rodzina mnie przysłała, bliscy mnie przysłali, szef mnie przysłał, bo mi się w pracy nie układało. Czy częściej jest tak, że pacjent jest pogodzony z samym sobą?

Kiedy przychodzi pacjent pogodzony, to jest najprzyjemniejsza część pracy, bo to jest etap oporu za nami, no pod warunkiem, że to jest takie szczere, szczera gotowość z głębi serca, bo często jest ona taka deklaratywna, powierzchowna. "Przyjdę, powiem, bo tak trzeba". Więc pierwszym takim działaniem w terapii jest zatrzymanie tego oporu, jest pokazanie temu pacjentowi, że go rozumiemy. Chciałabym, żeby pacjenci usłyszeli, że to, że radzą sobie alkoholem, że to nie jest nic złego, bo przecież drodzy państwo, my mamy bliżej do monopolowego niż do terapeuty na NFZ. Do terapeuty czeka się nawet miesiącami, a monopolowy mamy 24 godziny na dobę. Więc logicznym jest, że łatwiej jest nam pójść po alkohol, niż do terapeuty. Mamy natychmiastową ulgę, natychmiast zapomnimy o tych wszystkich swoich problemach. Natomiast, jeśli chodzi o terapię, to trzeba się mierzyć regularnie ze spotkaniami, rozmowami i to wymaga o wiele cięższej pracy.

A kiedy przychodzi taki moment, że należałoby się zastanowić, że trzeba sięgnąć po pomoc specjalisty. Czy są jakieś charakterystyczne objawy?

Chciałabym, żeby była taka przestrzeń w naszym kraju, że w momencie, kiedy przyjdzie taka myśl do głowy, że chyba za dużo piję, czy w ogóle mam jakikolwiek problem z czymś, mogę zadzwonić do poradni. Odbierze pani i powie: "zapraszamy pana, panią jutro na jedno spotkanie". Ja nie chce tego nazywać jakąś wielką terapią i wtedy ta osoba będzie mogła przyjść i porozmawiać i przyjrzeć się temu. Ale to musiałoby zadziałać od razu. W tej chwili nawet, jeśli ktoś jest już gotowy na to, osoba dzwoni i my mówimy: "proszę przyjść za półtora miesiąca", więc to jest wybitnie frustrujące w tym Narodowym Funduszu Zdrowia, kiedy nie możemy też terapeutycznie korzystać z tej gotowości pacjenta.

Pewnie łatwiej dostać się do psychoterapeuty niż do endokrynologa?

Myślę, że tak, aczkolwiek smutne jest to, że w tej sytuacji, z tego naszego zespołu coraz więcej ludzi przechodzi do sektora prywatnego.

A zostawiając ten wątek, po co się leczy te uzależnienia?

Po to, żeby być szczęśliwszym. To jest cel, który ma przyświecać każdemu w terapii. Chciałabym, żeby ludzie przychodzili i mieli takie poczucie, że idę do poradni leczenia uzależnień, tutaj w Gdańsku, będę reprezentować tę placówkę, po to, by coś w tym życiu zmienić, a co zmienić, to podjąć taką decyzję wspólnie z terapeutą w gabinecie, więc nie zakładajcie drodzy państwo, że będziecie zmuszani tu do zaprzestania czegokolwiek. Po prostu spróbujemy pomóc Wam, abyście byli szczęśliwsi.

Kiedyś był taki model, że leczenie uzależnienia, to jest zupełna abstynencja, zero tolerancji i odstawienie wszystkiego. Czy to się zmieniło?  

Tak, bardzo się zmieniło i bardzo się cieszę, że pan ten wątek porusza. W tej chwili nie zmuszamy pacjenta do żadnych takich stereotypowych grup, że trzeba nagle podjąć jakąś terapię grupową. Dostosowujemy formę leczenia pacjenta do gotowości i możliwości pacjenta. Pamiętajmy też, że ludzie pracują i trzeba się dopasować do ich możliwości. Więc ktokolwiek do nas przyjdzie, będzie tak leczony, jak pozwoli mu jego gotowość, możliwości dojazdowe. Fantastyczną przestrzenią są też porady w systemie teleinformatycznym. Dzięki temu dotarliśmy do takich osób, które mówią: "nigdy nie mógłbym podjąć żadnej terapii, w życiu nie porozmawiałbym z żadnym psychoterapeutą, bo mieszkam tak daleko, że nie dałbym rady przyjechać, ponieważ mam dzieci i różne sytuacje", więc to jest wzruszający akcent, który pozwala nam docierać do takich osób, którym nie dane byłoby porozmawiać z psychoterapeutą.

Czyli psychoterapia, podobnie jak wiele innych świadczeń medycznych, stała się teleporadą momentami ?

Tak i nagle można, wcześniej było to absolutnie nie do pomyślenia, a teraz można i chciałabym, aby dało się to utrzymać, aby rząd nie wycofał się z tej możliwości. Bo pacjenci utrzymują się w tym kontakcie, w systemie teleinformatycznym i wszelkie demonizowanie tego, że jaka to terapia przez telefon. Pacjenci pokazują, że jest to terapia, bo skoro pacjent utrzymuje się w tym kontakcie, robi postępy, to jest to informacja zwrotna od osób, którym pomagamy, że jest to dobry kierunek.

Czy każde uzależnienie można pokonać? Każda osoba ma w sobie taką siłę, że może poradzić sobie z tym problemem?

Strasznie trudne pytanie. Myślę, że to zależy od osoby, która tu przychodzi. Bo, jeżeli ona przychodzi tu w oporze, nie będzie chciała podjąć tu leczenia, to z całym szacunkiem, mogę tu tańczyć, śpiewać, wykorzystywać wszystkie swoje możliwości i nie ma opcji, że cokolwiek zmienię u tej osoby. Więc to musi być taki wspólny taniec terapeuty i pacjenta. On musi trochę chcieć, żeby podjąć z nim tę rozmowę, on musi być w gotowości, żeby podjąć tę współpracę. Bo cóż z tego, że ktoś przyjdzie i będzie milczał i będzie w gotowości współpracy. W następnym etapie jest to, żeby zdecydować, jaka jest forma leczenia do odpowiedniego nasilenia, jak gdyby tego problemu, bo nie po to są różne oferty jednostek stacjonarnych, żeby mierzyć wszystkie osoby jedną miarą. Więc chciałabym, żeby przekaz tej naszej rozmowy był taki, że przychodzi do nas pacjent, dobieramy mu odpowiednią formę leczenia, pod warunkiem, że jest ta iskra gotowości w tej osobie.   

Opracowanie: