"Zawsze powtarzam: odpowiedni zabieg, w odpowiednim czasie, dla odpowiedniego pacjenta" - mówi w rozmowie z Ewą Kwaśny dr Kamila Białek-Galas, specjalista dermatolog i podkreśla, że domowe sposoby będą miały znacznie słabszy efekt, niż zabiegi wykonywane w profesjonalnych gabinetach. Przeczytaj, co jeszcze możesz zrobić dla swojej skóry, żeby rozkwitła na wiosnę.

Ewa Kwaśny, RMF FM: Dlaczego nasza skóra tak źle znosi zimę ?

Dr Kamila Białek-Galas, specjalista dermatolog:  Zacznijmy od tego, że skóra jest największym narządem ludzkiego ciała. Są to blisko 2 m2 powierzchni, na które nieustannie oddziałują różnego rodzaju czynniki zewnętrzne. W zimie nasza skóra jest eksponowana m.in. na mróz, zimny wiatr jak również na ogrzewanie, które pociąga za sobą niską wilgotność powietrza w naszych mieszkaniach. Innym istotnym czynnikiem o działaniu destrukcyjnym jest wszechobecny w naszym kraju smog. Czynniki te doprowadzają do przesuszenia i podrażnienia naszej skóry, jak również stymulują powstawanie w jej obrębie stanów zapalnych.

Co możemy w takim razie dla niej zrobić, by znowu była  nawilżona, świetlista ?

Punktem wyjścia do odpowiedniej pielęgnacji i zabiegów poprawiających kondycję skóry powinno być zawsze odpowiednie oczyszczenie. I w aspekcie codziennej pielęgnacji domowej, i zabiegowego złuszczania martwego naskórka. Umożliwi to lepszą penetrację składników aktywnych, zarówno tych domowych, jak i profesjonalnych kosmetyków używanych w gabinetach kosmetycznych, a także preparatów stosowanych w zabiegach medycyny estetycznej. W tym celu sugerowałabym - póki pogoda jest dla naszej skóry jeszcze w miarę "łaskawa" - wykonanie serii peelingów kwasowych. W zależności od typu i kondycji skóry, a także od problemów, z którymi się ona boryka, kosmetolog, czy lekarz medycyny estetycznej będzie mógł dobrać odpowiedni preparat. Zabiegi tego typu nie tylko umożliwią złuszczanie martwego naskórka, ale również zainicjują procesy regeneracji i przebudowy w obrębie skóry.

Do złuszczania naskórka stosujemy jednak nie tylko peelingi kwasowe. Inną świetną metodą jest tzw. peeling laserowy, w trakcie którego do złuszczania naskórka wykorzystujemy wiązkę lasera. Tego typu zabieg stymuluje jeszcze mocniej regenerację, wymaga jednak wcześniejszego przygotowania. Pacjenci zgłaszający się do gabinetu dermatologicznego na zabiegi laserowe przechodzą wcześniej kwalifikacje lekarską, podczas której wykluczane są przeciwwskazania do zabiegu, takie jak  m.in. stosowanie niektórych leków (np. światłoczułych antybiotyków czy leków przeciwzapalnych) i ziół (np. dziurawiec, czystek, nagietek).

Jakie zabiegi pielęgnacyjne możemy zrobić same w domu?

Oczywiście, w domu możemy stosować peelingi drobno- i gruboziarniste (ewentualnie peelingi enzymatyczne w przypadku skóry wrażliwej), które również w pewnym stopniu złuszczą martwy naskórek. Efekt będzie jednak znacznie słabszy, niż w przypadku zabiegów wykonywanych w profesjonalnych gabinetach. W pielęgnacji domowej stosujemy kremy o właściwościach indywidualnie dobranych do skóry pacjenta, innych w przypadku skóry normalnej czy mieszanej, a innych w przypadku skóry wrażliwej.

A co z bardziej inwazyjnymi zabiegami medycyny estetycznej. Czy nie jest już na nie za późno?

Zawsze powtarzam takie sformułowanie: odpowiedni zabieg, w odpowiednim czasie, dla odpowiedniego pacjenta. Mam tu na myśli te osoby, które np. w środku zimy spędzają urlop w gorących krajach. Takiemu pacjentowi nie wykonamy różnych inwazyjnych zabiegów typu lasery czy peelingi chemiczne, na które zima jest najlepszym czasem. Z drugiej strony mamy też pacjentów, którzy bez względu na porę roku, przez większą część dnia nie wychylają nosa zza biurek, bo ciągle pracują. U takich osób zabiegi inwazyjne mogą być wykonywane przez znacznie dłuższy czas, zawsze jednak z zachowaniem zasady zdrowego rozsądku.

Moim punktem granicznym, od którego przestaję wykonywać pacjentom te najbardziej inwazyjne zabiegi, jest koniec maja. Oczywiście, zawsze planowany zabieg musi być poprzedzony wnikliwym wywiadem, w  trakcie którego możemy dowiedzieć się, czy aby na pewno pacjent nie planuje np. kilkudniowego wyjazdu na majówkę, bo to mogłoby kolidować z inwazyjnym zabiegiem.

Mówimy o inwazyjnych zabiegach laserowych. O jakich konkretnie?

Moim zdaniem najlepsze efekty inicjujące regenerację może dać nam laser frakcyjny. Osobiście najbardziej cenię laser frakcyjny CO2, który dzięki wiązce światła wykonuje liczne mikrouszkodzenia w skórze, stymulując ją w ten sposób do rozpoczęcia procesów regeneracji i odnowy. Najważniejszy jest tu proces syntezy kolagenu. Dzięki temu, po wykonaniu takiego zabiegu, po kilku miesiącach można zauważyć wyraźne zagęszczenie skóry i poprawę jej napięcia. Skóra staje się też jędrniejsza, zwężeniu ulegają poszerzone pory i wyrównuje się jej koloryt.

A co z pacjentami z problemami naczyniowymi? W ich przypadku zima również nie pozostaje bez wpływu...

Owszem, zimą ich problem się nasila. Pojawia się rumień (na skutek przemrożenia skóry) lub popękane naczynka. Z pomocą tym pacjentom przychodzą zabiegi typu IPL, czy laser neodymowo-yagowy. Pierwsze z wymienionych służy do usuwania rumienia. Zabieg służy również do usuwania ze skóry przebarwień, tak więc możliwe jest jednoczesne opracowanie dwóch problemów. W przypadku większych popękanych lub porozszerzanych naczyń krwionośnych jak np. te spotykane na skrzydełkach nosa, najbardziej polecany jest laser neodymowo-yagowy.

Mówiliśmy już o zabiegach laserowych i peelingach chemicznych. Czy możemy wymienić jakieś inne zabiegi, które pomogą naszej skórze w regeneracji po zimie?

Owszem. Świetnym zabiegiem pozwalającym zregenerować skórę po zimie, są zabiegi mezoterapii igłowej. Polegają one na wykorzystywaniu różnych substancji, tzw. mezokoktajli, których głównym składnikiem jest najczęściej kwas hialuronowy, jak również liczne witaminy i aminokwasy. W trakcie zabiegu deponujemy mikroskopijne ilości preparatu wykonując setki mikronakłuć. Dzięki temu substancje te mogą działać miejscowo, nie wywołując jednocześnie reakcji ogólnoustrojowej.  Efekt zabiegu uzależniony jest od składu danego mezokoktajlu i tak np. preparaty zawierające kwas hialuronowy będą powodować nawilżenie skóry. Inne składniki mezokoktaji jak np. aminokwasy służą z kolei jako substancje budulcowe w momencie, kiedy skóra zaczyna syntetyzować różnego rodzaju białka, np. kolagen. Jednocześnie ze względu na wykonanie setek mikronakłuć  skóra otrzymuje tzw. bodziec uszkadzający, dzięki czemu dostaje sygnał do rozpoczęcia procesu regeneracji. W ten sposób nasila się proces syntezy kolagenu i elastyny.

Alternatywą dla pacjentek, które nie mogą pozwolić sobie na siniaki po zabiegach, jest mezoterapia mikroigłowa, czyli Dermapen. To zabieg, który przy użyciu specjalnego urządzenia wyposażonego w jednorazowy kartridż z kilkudziesięcioma igiełkami, z dużą szybkością "stempluje" skórę pacjenta. Zabieg ten jest wykonywany ze znieczuleniem miejscowym i nie daje silnych dolegliwości bólowych. Wykonywane mikronakłucia są bardzo powierzchowne. Nie dochodzimy tu do głębszych warstw skóry, jak w przypadku wspomnianej wcześniej mezoterapii igłowej. Poza zainicjowaniem na skutek uszkodzenia skóry procesu jej regeneracji, zabieg umożliwia "wtłoczenie" do skóry zawartości ampułki z substancjami czynnymi, podobnej do tych wykorzystywanych w mezoterapii igłowej.

Doskonałym zabiegiem, przede wszystkim dla skóry wiotkiej i słabo odżywionej, jest zabieg z wykorzystaniem osocza bogatopłytkowego czyli tzw. wampirzy lifting. W trakcie zabiegu pobieramy krew od pacjenta, a następnie odwirowujemy ją. W rezultacie dochodzi do rozdzielenia czerwonych krwinek od frakcji osocza z zawiesiną płytek krwi, które następnie wstrzykuje się w skórę pacjenta techniką mezoterapii. Tak podane płytki krwi rozpoczynają uwalnianie czynników wzrostu, co stymuluje procesy odnowy i regeneracji. W następstwie zabiegu powstają również nowe naczynia krwionośne, dzięki którym do naszej skóry transportowany jest tlen i składniki odżywcze. W ten sposób skóra jest lepiej dotleniona i odżywiona, a jej koloryt staje się ładniejszy. Rozpoczynamy też proces syntezy białek budulcowych skóry, np. włókien kolagenowych.

Jednym z czynników mających fatalny wpływ na skórę jest smog. Na czym ten wpływ polega i czy możemy sobie jakoś z nim radzić?

Rzeczywiście, smog jest dla skóry zagrożeniem, ponieważ składa się on m.in. z metali ciężkich,  szkodliwego benzopirenu czy pyłów PM 2,5 i PM 10. Czynniki te wpływają negatywnie na skórę, prowokując jej chroniczne mikrozapalenia. W dalszym etapie skutkuje to nadwrażliwością, nadreaktywnością i odwodnieniem skóry oraz degradacją włókien kolagenowych. Często obserwuje się również zwiększoną podatność na podrażnienia, egzemę, czy zmiany trądzikowe. W przypadku zamieszkiwania w mieście o wysokim natężeniu smogu, ukojenie dla skóry mogą przynieść dostępne w wybranych gabinetach kosmetycznych zabiegi antysmogowe. Dzięki odpowiedniemu doborowi substancji, takich jak aktywny węgiel czy peptydy zabieg działa jak swego rodzaju tarcza ochronna dla komórek skóry. Umożliwia jej odpowiednie dotlenienie, stymuluje naturalne procesy naprawcze DNA, zapobiega powstawaniu wolnych rodników. Po takim zabiegu skóra jest rozjaśniona, nawilżona i oczyszczona. Niwelowane są też jej stany zapalne i zaczerwienienia.

Opracowanie: