"Zbigniew Rybczyński pomylił się w stu procentach. Mało tego, w swoich wywiadach wielokrotnie, krótko mówiąc, próbował wprowadzić opinię publiczną w błąd" - tak minister kultury Bogdan Zdrojewski komentuje sprawę zawiadomienia, jakie reżyser Zbigniew Rybczyński złożył do prokuratury. Znajduje się w nim sugestia o możliwości popełnienia przestępstwa zarówno przez Bogdana Zdrojewskiego, jak i Roberta Banasiaka, dyrektora Centrum Technologii Audiowizualnych we Wrocławiu. Według filmowca, obaj nie dopełnili swoich obowiązków i nie powiadomili w odpowiednim czasie prokuratury o nieprawidłowościach finansowych, jakie miały mieć miejsce we wrocławskim centrum. "Z mojego punktu widzenia ważne jest to, co jest w dokumentach, a fakty są bezsprzecznie oczywiste i jasne" - komentuje Zdrojewski.

Konrad Piasecki: Zbigniew Rybczyński zawiadomił prokuraturę o pańskim opóźnieniu w zawiadomieniu prokuratury o przestępstwie popełnionym w wytwórni wrocławskiej. Czy pan ma poczucie, że rzeczywiście pan zbyt późno zawiadomił prokuraturę?

Bogdan Zdrojewski: Nie, zdecydowanie nie, zwłaszcza, że decyzja o konieczności powiadomienia prokuratury zapadła już w czerwcu 2012 roku. Jej wykonanie oczywiście było skomplikowane, bo wymagało określonego udowodnienia spraw, które znalazły się w jednym i w drugim protokole. To trwało. Trzeba też pamiętać, że osoby, które posiadają określone prawa obywatelskie, jak na przykład dyrektor Gawłowski, który w tym protokole jest oskarżony, mają prawa także do ustosunkowania się do zarzutów wynikających z kontroli. Ponieważ przebywał na zwolnieniu lekarskim to dłużej trwało, natomiast jeszcze raz podkreślam - decyzję o konieczności skierowania sprawy do prokuratury i odwołania dyrektora, podjąłem natychmiast po pierwszej kontroli.

Na czym polega ta wojna pana i Zbigniewa Rybczyńskiego? Bo tak to z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora wygląda.

Mam swoje podejrzenia, ale one są naprawdę bardzo smutne i wolałbym pana Zbigniewa Rybczyńskiego nie oskarżać na tym etapie. Natomiast faktem jest, że ostatnie zgłoszenia - także do prokuratury - obejmują całość prac wytwórni i niestety z tej pracy, także pana Rybczyńskiego, trudno uzyskać satysfakcję. W każdym razie zobowiązania, które były podjęte - nie były wykonane. Tolerować tego dłużej nie można. Nie pozwolę na to, aby środki publiczne były marnowane i tyle.

Panie ministrze, ale czy tu mamy do czynienia z sytuacją artysty, którego trochę przerosła księgowo-organizacyjna działalność, czy też mamy do czynienia z przypadkiem człowieka, który próbuje żerować na państwowych pieniądzach?

Nie wiem, to ustali prokuratura. W chwili obecnej są dwa zarzuty kierowane pod adresem całej dyrekcji - dwa poważne i jeden budzący jeszcze pewne wątpliwości. Pierwszy dotyczy złego zarządzania majątkiem publicznym, a drugi niewłaściwego wykorzystania środków finansowych, niezgodnie z przeznaczeniem. Oba zarzuty są w odniesieniu do całości osób odpowiadających za rozwój CET-a i ja na tym etapie nie jestem w stanie określić winy albo braku winy poszczególnych osób, które są objęte tym postępowaniem - to zrobi prokuratura, a następnie sąd. Natomiast jeszcze raz podkreślę jedną rzecz - wszyscy mamy identyczne prawa, wszyscy musimy przestrzegać określonych przepisów i bez względu na to, kto, jak i czym jest odznaczony - musi także podlegać tym przepisom.

Czy uważa pan, że Zbigniew Rybczyński, mówiący dosyć gorzko o swoim życiu w Polsce, nie ma racji, przesadza czy on może się czuć poszkodowany, bo go sytuacja przerosła?

Czytałem wywiad z panem Rybczyńskim pod tytułem "Jestem furiat" - muszę powiedzieć na to, że we wszystkich krajach czuł się nie najlepiej. Formułuje zarzuty wobec warunków, jakie miał w Stanach Zjednoczonych, następnie w Niemczech, potem - o ile pamiętam - w Nowym Sączu, teraz we Wrocławiu. Wydaje mi się, że na takim etapie trzeba też samokrytycznie popatrzeć na własną działalność i tego oczekuje na tym etapie, pewniej pokory - według mojej oceny to jest niezbędne. Jeszcze raz podkreślam - wszystkie działania, które podejmowało ministerstwo kultury, także Państwowy Instytut Sztuki Filmowej, od strony wymogów jest prawidłowy, musieliśmy zdecydować o odwołaniu pana dyrektora Gawłowskiego, musieliśmy zarządzić drugą, kompleksową kontrolę obejmującą także inne działalności i musieliśmy powiadomić i policję i prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, nie uznając jeszcze winy żadnej z osób wymienionych w obu powiadomieniach.

Te zarzuty, które stawia panu Rybczyński w tym zawiadomieniu do prokuratury, uznaje pan za zupełnie chybione. Czy uważa pan, że jakaś racja czy jakieś podejrzenia w Zbigniewie Rybczyńskim mogły się rzeczywiście słusznie lęgnąć?

Zbigniew Rybczyński pomylił się w stu procentach. Mało tego, w swoich wywiadach wielokrotnie, krótko mówiąc, próbował wprowadzić opinię publiczną w błąd. Z mojego punktu widzenia ważne jest to, co jest w dokumentach, a fakty są bezsprzecznie oczywiste i jasne. Decyzja o konieczności odwołania pana dyrektora Gawłowskiego zapadła natychmiast, to po pierwsze, decyzja o konieczności, o powiadomieniu prokuratury podejmowana przeze mnie zapadła w 2012 roku. I trzeci element - rzeczywiście nie mogę tolerować żadnych przypadków braku dyscypliny finansowej, bez względu na to, kogo ten wymóg dotyczy.

A Zbigniew Rybczyński pańskim zdaniem naruszył zasady dyscypliny finansowej?

Powiadomienie dyrektora Banasiaka obejmuje całą dyrekcję, w tym też pana dyrektora Rybczyńskiego. Są tam - na 11 punktów - dwie uwagi obejmujące właśnie pana Zbigniewa Rybczyńskiego. Ja nie mam powodów do tego, aby podważać ten dokument podpisany przez pana dyrektora Banasiaka i nie mogę chronić pana dyrektora Rybczyńskiego na tym etapie w żaden sposób. Też potwierdzam jeden element, który jest niezwykle istotny - o zwolnieniu pana Rybczyńskiego dowiedziałem się z mediów, natomiast byłem konsultowany tylko na okoliczność stanu CET-y w dniu określania pewnej winy, albo też przewinień, poszczególnych osób. Natomiast decyzję podejmuje w takim wypadku dyrektor, ma obowiązek powiadomić wtedy ministra, uczynił tak i z mojego punktu widzenia to wszystko, co Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w tej sprawie może robić na tym etapie. Natomiast dla mnie istotne jest ratowanie studia i w chwili obecnej to jest najważniejsze zadanie, ale mam dobre wiadomości - otóż w ostatnim czasie udało się wreszcie dokonać pierwszych odbiorów elementów technicznych, mam też zapewnienia ze strony dyrektora Banasiaka, że pozostałe elementy konstrukcyjne, po licznych niestety poprawkach, będą także użytecznie, a więc skala ewentualnych kosztów tej materii jest w chwili obecnej bardzo poważnie ograniczana, natomiast wszystkich kosztów nie da się zredukować.