Przemysław Marzec i Jan Mikruta, jedyni polscy dziennikarze, którzy w czasie działań wojennych relacjonowali ze stolicy Iraku.

Bogdan Zalewski: Polska już żyje świętami. Jak wygląda Bagdad dzisiaj? Wojny już nie ma, nie ma śladów po wojnie? Oprócz tych materialnych.

Przemysław Marzec: Ślady po wojnie oczywiście są. To są zniszczenia, ale tak naprawdę miasto powoli wraca do normalności. Na ulicach jest coraz więcej ludzi, coraz więcej otwartych sklepów. Są nawet na ulicach kobiety z dziećmi, które spacerują. Co prawda słyszeliśmy kilkanaście minut temu kolejny raz dzisiaj strzały, ale to już nie jest na pewno wojna.

Jan Mikruta: Cały czas jest coraz więcej samochodów. Przede wszystkim znowu są korki. To jest rzecz, na którą zwróciliśmy uwagę po przyjeździe do Bagdadu prawie dwa miesiące temu. Dzisiaj już próbują zaradzić jakoś tej sytuacji iraccy policjanci. Natomiast zwykli mieszkańcy Bagdadu, z którymi tu rozmawiamy mówią, że mimo tych pozornych oznak powrotu normalności oni wciąż się boją, że jeszcze nie jest do końca bezpiecznie, nie wiedzą co będzie, nie wiedzą kto będzie rządził krajem, jak zostaną wybrane nowe władze.

Przemysław Marzec: Przede wszystkim w mieście pozostali zwolennicy Saddama Husajna i jest bardzo dużo broni. Ta broń nie zniknęła, została ukryta w domach, w meczetach podobno również i w każdej chwili może zostać użyta.

Bogdan Zalewski: Więc zapanował pokój, ale jeszcze daleko do spokoju. Wróćmy może pamięcią do początku tej wojny. Wyobraźmy sobie, że mamy poranek 20 marca 2003 roku. Chciałbym żebyście o tym trochę opowiedzieli, bo przy okazji takich wydarzeń pojawiają się bardzo różne interpretacje takich właśnie dat. Czytałem na listach dyskusyjnych bardzo dziwne teorie spiskowe. Są tacy, którzy popatrzyli bardzo uważnie na tę datę i widzą w tym dziwną symetrię 20 marca 2003 rozpisane w postaci ciągu liczbowego daje 2003 2003. Przywołuję te spiskowe teorie nie po to, żeby je propagować, ale chciałbym nawiązać do waszych doświadczeń, czy ta data ma jakieś specjalne znaczenie dla was. Jak wy zapamiętaliście początek tej wojny?

Jan Mikruta: Przede wszystkim początek tej wojny, czyli późny wieczór. Wtedy kiedy zaczęły spadać na Bagdad pierwsze wojny był dla nas kompletnym zaskoczeniem. Tzn. spodziewaliśmy się, że będą to dywanowe naloty. Tymczasem słyszeliśmy głownie iracką obronę przeciwlotniczą. Na Bagdad tej pierwszej nocy nie spadło dużo pocisków, w związku z czym to nas naprawdę zaskoczyło.

Przemysław Marzec: Natomiast zaskoczeniem nie była sama wojna. Ponieważ w Bagdadzie to była nasza kolejna nieprzespana noc, byliśmy przygotowani, czekaliśmy na to, że wojna się rozpocznie. Co do tego nie mieliśmy żadnych wątpliwości. Ja pamiętam dużą nerwowość o to jak będą wyglądały naloty. Widzieliśmy, że ministerstwo informacji gdzie pracujemy jest celem nalotów. Wiedzieliśmy, że musimy tam pojechać rano. Nie wiedzieliśmy co się stanie, ale pracowaliśmy.

Jan Mikruta: Rano kolejnym zaskoczeniem był spokój, tzn. w mieście nie wybuchła panika i tak było przez całe naloty. To było niewiarygodne. Tutaj ludzie nie chowali się do schronów, przynajmniej zdecydowana większość. Mówili, że byli na atak i na naloty przygotowani. Nie było tu widać panicznego strachu jaki nam Europejczykom staje przed oczami natychmiast gdy mówimy o bombardowanym mieście.

Przemysław Marzec: Ten spokój zaczął również nam się udzielać. Dziennikarze nie nosili kamizelek kuloodpornych, nie nosili hełmów, również nie ukrywali się podczas nalotów w schronach. Kiedy rozpoczynał się nalot schodziliśmy z dachu ministerstwa informacji, ale stawaliśmy kilkadziesiąt metrów na parkingu więc gdyby jakikolwiek pocisk, jakakolwiek rakieta trafiła w ministerstwo informacji prawdopodobnie byłoby dużo ofiar.

Jan Mikruta: W ministerstwo rakiety trafiały trzykrotnie. Wprawdzie nocami, ale jednak. Dach został właściwie doszczętnie zniszczony, ten dach na którym pracowaliśmy. Po drugim nalocie zostaliśmy wszyscy przeniesieni na dach hotelu Palestyna. Miejsce gdzie mieszkaliśmy od tamtego czasu, tutaj mogliśmy też pracować, ale nadal udzielał nam się ten spokój, ten pozorny spokój. Tak naprawdę przełomową datą był 8 kwietnia. To był dzień kiedy amerykański czołg ostrzelał hotel Palestyna, piętro na którym mieszkamy, 15 piętro hotelu. Zginęło dwóch dziennikarzy, nasz przyjaciel, ukraiński operator Reutera, operator hiszpańskiej telewizji, trójka kolejnych została ranna. Od tamtego momentu wszyscy zaczęli chodzić w kamizelkach kuloodpornych, w hełmach.

Przemysław Marzec: Z punktu widzenia militarnego, największym przełomem tej wojny było to, że Bagdad padł praktycznie bez walki. To co stało się w Bagdadzie to jest cały czas wielki znak zapytania. Do tej pory nie wiadomo dlaczego tak się stało, dlaczego wojsko wycofało się z Bagdadu, dlaczego władze uciekły. To wyglądało tak jakby to się odbyło na rozkaz i praktycznie Bagdad został oddany bez walki.

Jan Mikruta: Tutaj krążą pogłoski, że doszło do przewrotu. Tuż przed wkroczeniem Amerykanów, minister obrony wydał wojsku rozkaz, by nie walczyło z Amerykanami, że doszło do jakiejś umowy między Amerykanami a rządem irackim.

Przemysław Marzec: Irakijczycy mówią, że w tę noc kiedy władze uciekały, Muhabarat, czyli tajna policja wydawały ludziom polecenia, że nie wolno zapalać światła, nie wolno używać generatorów prądu, żeby pod osłoną absolutnych ciemności władza i wojsko zniknęły z miasta.