Gdyby nie upór prezydenta, wybory w listopadzie byłyby do wynegocjowania. Rozsądek mówi, że w imię słabej młodej polskiej demokracji należy podjąć takie rozmowy, a nie upierać się - uważa socjolog prof. Jacek Wódz.

Tomasz Skory: Najpierw weryfikacja prognoz. Przed miesiącem twierdził pan, że rząd Marka Belki powstanie w trzecim trwającym właśnie konstytucyjnym kroku. Nadal pan tak uważa?

Jacek Wódz: Uważam, że nadal taka szansa istnieje. Natomiast mówiąc szansa, nie mam na myśli czegoś dobrego. Zakładam, że nawet jeśli taki rząd powstanie, to jest to rząd, który nie będzie miał żadnego poparcia realnego w Sejmie i faktycznie w jakimś tam sensie będzie karykaturą rządu. Mówiąc w maju o takiej szansie, zakładałem jednak zupełnie inne zachowanie pana prezydenta. Zakładałem, że pan prezydent podejmie poważne negocjacje z partiami, będzie próbował wyjścia z sytuacji.

Tomasz Skory: A czy prezydent tego nie zrobił?

Jacek Wódz: W moim przekonaniu nie. Pan prezydent zastosował po prostu szantaż w stosunku do partii politycznych i zachował się trochę nie we własnym stylu. Przyzwyczailiśmy się do prezydenta Kwaśniewskiego negocjatora, człowieka subtelnego, szukającego wyjścia, podczas gdy tu wiele przemawia za tym, że istnieje jakiś powód – nie wiem, jaki – dla którego pan prezydent uparł się.

Tomasz Skory: Może to jest rozpacz?

Jacek Wódz: Może. Natomiast jest w tym coś przerażającego, dlatego że to prezydent zdecydował o dacie, do kiedy przyjmuje dymisję pana Millera, to on znał konstytucję i mógł sobie obliczyć – jeżeli trzy kroki mu nie wyjdą – kiedy wypadną wybory – w sierpniu. Sam o tym decydował i mógł przyjąć dymisję 3-4 tygodni później. Nic by się nie stało po tylu miesiącach rządzenia Millera, miesiąc w lewo, w prawo nic by nie zmienił.

Tomasz Skory: A teraz prezydent zwleka z desygnowaniem Belki, a wiadomo, że będzie to rząd Belki, po to by wotum zaufania głosować już po wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Jacek Wódz: Które nic nie wyjaśnią, by nie było wątpliwości.

Tomasz Skory: Jest pan pewien? Z sondaży wynika, że...

Jacek Wódz: Jestem pewien. Też mam do tych sondaży zły stosunek, dlatego że mamy do czynienia z rzeczywistością absolutnie nową. Polacy nie umieją zdefiniować własnych zachowań, a dobra zasada w sondażach socjologicznych jest taka, że warto pytać ludzi o to, co są w stanie sami dla siebie zdefiniować. Jak się ich pyta o rzeczy, których w ogóle nie rozumieją – jak bym pana zapytał z czym się panu kojarzy gulgutiera, to też bym dostał jakieś wyniki, tylko że nikt by nie wiedział, o czym mówi. To trochę tak jest z tymi sondażami. One nic nie dają. Będzie niska frekwencja, wyniki będą przypadkowe, one nic nie oznaczą, jeśli chodzi o przyszłość.

Tomasz Skory: Wyobraża pan sobie Marka Borowskiego, Andrzeja Celińskiego wracających pod skrzydła koalicji SLD-UP albo PSL?

Jacek Wódz: To inna sprawa. Uważam – może jestem zbytnio krytyczny, tak wielu ludzi uważa – konsekwentnie twierdzę, że SLD jest formacją, która wypełniła swoje zadanie i powinna umieć odejść z honorem. Próby odnawiania SLD wydają się niepoważne. Dziś czytam w „Gazecie Wyborczej”, że pan premier Rakowski i pan prof. Wiatr będą odnawiać. To jest najlepszy dowód na to, że to jest formacja pokoleniowa i to pokolenie powoli schodzi ze sceny politycznej. Trzeba mieć świadomość, że bronienie SLD jest rzeczą niepoważną. Tu też nie rozumiem prezydenta, który w sposób ewidentny złączył swój los z losem SLD. jest człowiekiem mądrym i na pewno wie, że to jest formacja bez przyszłości.

Tomasz Skory: Jeśli wybory odbędą się 8 sierpnia, kto zyska, to straci?

Jacek Wódz: Nie wiem, czy odbędą się wtedy. Liczę jednak na pewne opamiętanie. Liczę, że dojdzie do jakiegoś porozumienia w imię demokracji.

Tomasz Skory: Ale z kim? Przecież nie ma z kim?

Jacek Wódz: Myślę, że ostatecznie jest do wynegocjowania termin październikowy czy listopadowy. To jest do zrobienia. Gdyby nie upór prezydenta, to byłoby to do wynegocjowania. Rozsądek mówi, że w imię słabej młodej polskiej demokracji należy podjąć takie rozmowy, a nie upierać się. kto straci, kto zyska? Jest stara zasada: straci demokracja. Dlatego, że po raz któryś pokażemy ludziom, że nie traktujemy ich poważnie, jeśli się im mówi, że wybierali parlament, który potem wyłoni rząd w czasie, kiedy ci ludzie są nieobecni. Ich nie ma. Albo – jak ludzie na wsi – są zajęci w pracy. To znaczy, że władza potraktuje obywateli źle. A decyzja pana prezydenta będzie na korzyść LPR i Samoobrony i na niekorzyść partii, które mają elektorat miejski, inteligencki, bo jest on po prostu nieobecny.

Tomasz Skory: Coraz bardziej zastanawiający ten nasz prezydent...

Jacek Wódz: Szkoda, bo mam wiele uznania prezydenta. W tych działania ostatnich 3-4 tygodni rozpoznaję osobę, której nie znałem od lat. A znam pana prezydenta od wielu lat i miałem nadzieję na zdecydowanie działania bardziej subtelne.

Tomasz Skory: Dziękuję bardzo za rozmowę.