Prezydent mówi, że z dnia na dzień jest coraz gorzej. To bezsensowne stwierdzenie i szkodliwe, bo podważa zaufanie. W tej chwili problemem systemu finansowego jest kryzys zaufania. A to, co o mnie mówi szef Kancelarii Prezydenta, znaczy dla mnie mniej niż zero - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM profesor Jan Winiecki. Zdaniem ekonomisty, światowy kryzys finansowy będzie miał niewielki wpływ na Polskę.

Konrad Piasecki: Panie profesorze, kiedy przeciętny Polak dostanie w kość światowym kryzysem? Albo - czy dostanie?

Jan Winiecki: Wpływ światowego kryzysu będzie raczej na całe społeczeństwo niewielki. Oceniam, że może to być w granicach pół procenta PKB.

Konrad Piasecki: Dziś dostają ci, którzy mają kredyty w innych walutach, bo te drożeją. Ci, którzy mają akcje i jednostki funduszy, bo te tanieją. Kto będzie następny?

Jan Winiecki: Trudno powiedzieć. Być może ci, którzy będą zwalniani z pracy w związku z tym, że popyt nie będzie tak szybko rósł jak do tej pory. Chciałem zwrócić uwagę, że szczyt fazy ekspansji minął już w roku 2007.

Konrad Piasecki: A przekładając z ekonomicznego na polski.

Jan Winiecki: Będzie to spadek o pół procenta większy.

Konrad Piasecki: A czy nie będzie tak, że następni będą ci, którzy dzisiaj pracują w Anglii, Irlandii i na tej upadającej Islandii, którzy będą tam wyrzucani z pracy i będą wracać do Polski?

Jan Winiecki: Pewnie część z tych ludzi wróci do Polski, ale myślę, że jest w tym więcej opowiadania niż rzeczywiści, dlatego że są dwa rodzaje imigrantów. Są tacy, którzy jeżdżą na „saksy” zarobić i wrócić, i tacy, którzy jeżdżą tam robić kariery. Ci nie wrócą.

Konrad Piasecki: A ci, którzy pojechali na „saksy”?

Jan Winiecki: Ci, którzy pojechali na ”saksy” jak są dobrymi pracownikami, to wcale nie muszą być pierwszymi do zwolnienia.

Konrad Piasecki: Czyli masowych powrotów do kraju się nie spodziewamy?

Jan Winiecki: W każdym razie tego, że połowa ludzi raptem przyjedzie w ciągu najbliższych dwóch, trzech czy czterech miesięcy, to ja czegoś takiego nie oczekuję.

Konrad Piasecki: Giełda dołuje, złotówka też, prognozy gospodarczego wzrostu są coraz gorsze, a wszyscy dookoła nas przekonują, że nic się nie dzieje. Może to jest zaklinanie rzeczywistości?

Jan Winiecki: Nie można powiedzieć, że nic się nie dzieje. Na pewno jakiś wpływ jest i będzie. Najprostszy wpływ jest taki, że brak zaufania w sektorze bankowym na świecie oznacza, że banki niechętnie pożyczają pieniądze. Boją się, że jak przyjdzie np. zapłacić klientowi kolejną transzę kredytu, który wziął wcześniej, to już nowego kredytu nie dadzą, bo się boją.

Konrad Piasecki: I ciężko będzie ten kredyt wziąć.

Jan Winiecki: Oczywiście.

Konrad Piasecki: I to będzie bolało.

Jan Winiecki: To będzie bolało, ale po pierwsze to jest ból pośredni. Po drugie, jak mówiłem, my i tak spowalniamy. Pierwsze, co wtedy spowalnia, to spowalniają inwestycje, czyli ci inwestorzy nie będą tacy wyrywni do brania tych kredytów.

Konrad Piasecki: A co byłoby takim naprawdę niepokojącym sygnałem, dzwonkiem alarmowym, ostrzegającym, że Polska jako kraj i przeciętny Polak jako obywatel tego kraju dostanie odłamkami tego kryzysu?

Jan Winiecki: Gdyby nasz wzrost gospodarczy poleciał w dół, tak jak poleciał w dół wzrost w Europie Zachodniej, to niewątpliwie byśmy to odczuli, bo ten wzrost musiałby dojść w granicach od 0 do 1 procenta.

Konrad Piasecki: Czyli śledzić prognozy wzrostu gospodarczego? Jeśli one będą w granicach dwóch, to wtedy będzie niepokojące?

Jan Winiecki: Tak. W granicach 1-2 byłoby niepokojące.

Konrad Piasecki: A póki minister finansów mówi, że to będzie 3-4, to uważać, że nie jest tak źle?

Jan Winiecki: Tak. W przyszłym roku pewnie 4, w następnym pewnie 3. Uważam, że to potrwa. Zresztą uważałem tak zanim ujawnił się ten kryzys, że faza spowolnienia będzie trwała. To nie może trwać rok, tak jak niektórzy to sobie wyobrażali.

Konrad Piasecki: A nie uważa pan, że zanim od hurraoptymizmu przejdziemy do większego niepokoju, warto byłoby jednak, żeby rządzący się spotkali i porozmawiali sobie na ten temat?

Jan Winiecki: Im więcej osób na wysokim szczeblu się spotyka, im więcej komunikatów się ukazuje, tym bardziej się ludzie niepokoją. Nawet w demokracji, ja już nie mówię w komunizmie, gdzie mówiło się, że należy wierzyć tylko wiadomościom zdementowanym, ale po prostu w demokracji: zebrał się i prezydent, i premier, i minister finansów, i ten, i tamten, i prezes banku, to się niewątpliwie szykuje coś strasznego. Nie trzeba, bez przesady.

Konrad Piasecki: Ale jakby oni wszyscy się zebrali, może coś by ustalili, choćby w sprawie emerytur pomostowych, KRUS-u, wejścia do strefy euro. Politycy muszą coś ustalić kiedyś w tych sprawach.

Jan Winiecki: Tak, ale nie teraz i nie w związku z tym kryzysem finansowym.

Konrad Piasecki: Pan mówi: Zwołanie Rady Gabinetowej poświęconej kryzysowi to prezydencka dywersja. Dzisiaj wiemy, że 23 października prawdopodobnie będzie ta Rada Gabinetowa, błąd?

Jan Winiecki: Trudno, jak już prezydent ma prawo do zwoływania tej Rady Gabinetowej. Tylko radziłbym rządowi, żeby tych ministrów, którzy naprawdę mają coś do roboty tam nie wysyłać, a wysyłać zastępców, bo szkoda czasu.

Konrad Piasecki: Ale co jest takiego w tym z dywersji, w tym, ze prezydent chce porozmawiać z rządem?

Jan Winiecki: Mnie chodzi o co innego. Prezydent wystąpił z takim stwierdzeniem, że należy się spotkać z opozycją, a potem z prezydentem, bo z dnia na dzień jest coraz gorzej. Po pierwsze, to jest stwierdzenie – powtarzam, bo już to mówiłem publicznie – bezsensowne, po drugie – szkodliwe, ponieważ podważa zaufanie. W tej chwili problemem systemu finansowego jest kryzys zaufania. Jak prezydent mówi, że z dnia na dzień jest coraz gorzej, to nawet jeśli tego prezydenta akceptuje jako prezydenta i popiera tam 30 procent obywateli, to dla tych 30 procent to może coś znaczyć i na ogół coś niedobrego.

Konrad Piasecki: Pan wie, ze za takie słowa szef Kancelarii Prezydenta nazwał pana błaznem.

Jan Winiecki: Wie pan, to, co powiedział pan Kownacki, znaczy dla mnie tyle, co w piosence Perfectu – mniej niż zero.

Konrad Piasecki: Lady Pank śpiewało „Mniej niż zero”. Ale było to dwadzieścia lat temu, więc można nie pamiętać. Panie profesorze, chciałem jeszcze zapytać o pański proces ze Sławomirem Skrzypkiem. Uzna pan wreszcie, że ma i wiedzę, i doświadczenie, i wykształcenie potrzebne do szefowania bankowi centralnemu czy nie?

Jan Winiecki: Nie uznam, dlatego że nie jestem w tym jedyny. Jeśli idzie o ocenę kompetencji prezesa Skrzypka, to przedstawiłem sądowi bardzo długą listę bardzo wybitnych ekonomistów, którzy podzielają mój pogląd.

Konrad Piasecki: Ale on się wylegitymował dyplomem MBA, którego zarzucał pan, że nie ma.

Jan Winiecki: On się wylegitymował jednym dyplomem, a na stronie internetowej są trzy, no więc jeszcze jest jakiś drobny deficyt.

Konrad Piasecki: Czyli podtrzymuje pan, że ani wiedzy, ani doświadczenia, ani wykształcenia?

Jan Winiecki: Myślę, że z grubsza rzecz biorąc, dałoby się w wielkim skrócie tak to określić.

Konrad Piasecki: Jan Winiecki, dziękuję bardzo.

Jan Winiecki: Dziękuję.