Sąd drugiej instancji obniżył sześciokrotnie kwotę kaucji – do 100 tys. złotych i uznał, że żądanie środka w postaci tymczasowego aresztu było niezasadne – mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Weronika Marczuk-Pazura. Prezenterka telewizyjna dodaje, że będzie się domagać 10 tys. euro, na które umówiła się z panem Tomaszem Małeckim. Będę próbowała odzyskać pieniądze od firmy, która ze mną zawarła umowę - wyjaśnia.

Konrad Piasecki: Nakłaniała pani oficera CBA do popełnienia przestępstwa?

Weronika Marczuk-Pazura: Wręcz chyba odwrotnie.

Konrad Piasecki: Były szef Biura mówi: "Pani Pazura sama zaczęła składać agentowi Tomkowi propozycje przestępcze, przestępczej prywatyzacji jednego z wydawnictw".

Weronika Marczuk-Pazura: No ciekawa opcja, ale co w takim razie robiłby ze mną pan agent, przyjaźniąc się i prosząc mnie o to, żebym ja dla niego szukała inwestycji. Działałam tylko i wyłącznie na jego żądanie, a przede wszystkim traktuję jak klienta i działałam na zlecenie firmy.

Konrad Piasecki: Mariusz Kamiński tłumaczy, że on traktował panią po przyjacielsku, a pani nagle zaczęła wysuwać wobec niego żądania, propozycje przestępcze.

Weronika Marczuk-Pazura: Ciekawy przyjaciel, który nawet nie powiedział, jak się naprawdę nazywa… Bez komentarza.

Konrad Piasecki: Nie było tak, że pani mówiła, sugerowała, że ta prywatyzacja może odbyć się jakoś innymi kanałami, że można coś dać pod stołem, że można to jakoś załatwić?

Weronika Marczuk-Pazura: Panie redaktorze, nie ma takiej możliwości przede wszystkim i od tego trzeba zacząć. Ta teza jest z góry skazana na przegraną, ponieważ przy tej prywatyzacji, przy aukcji publicznej nie ma takiej szansy. Więc tym bardziej z mojej strony nie mogły wychodzić żadne propozycje, a ja działałam tylko i wyłącznie jako ich pełnomocnik, więc działałam na ich korzyść, ale na pewno czegoś takiego nie było.

Konrad Piasecki: Słowo "łapówka" nie padło w rozmowach między panią a agentem Tomkiem?

Weronika Marczuk-Pazura: Nigdy w życiu, całe życie rozmawialiśmy o wynagrodzeniu i byłoby to dla mnie obraźliwe, gdyby ktoś mi zaproponował łapówkę, proszę mi wierzyć.

Konrad Piasecki: Rozumiem, że pani miała być raczej pośrednikiem przy dawaniu tej łapówki, pośrednikiem między agentem Tomkiem a szefem wydawnictw, prezesem wydawnictwa.

Weronika Marczuk-Pazura: No właśnie nie. Z tego, co ja rozumiem, chociaż ja nic z tego nie rozumiem, to wygląda na to, że to ja miałam przyjąć korzyść majątkową za załatwienie czegoś. Więc to raczej chodziło o to, że to ja przyjmuję łapówki. Tego też nie rozumiem, ale nie – nie miałam być pośrednikiem.

Konrad Piasecki: To co właściwie miała pani zrobić dla Tomasza Małeckiego? Za co pani miała dostać 400 tysięcy złotych?

Weronika Marczuk-Pazura: Od lutego do praktycznie końca roku miała się odbyć prywatyzacja i ja miałam być ich pełnomocnikiem, pracowałam cały czas dla firmy pana Tomka Małeckiego i tylko i wyłącznie miałam przyjąć wynagrodzenie za swoją pracę.

Konrad Piasecki: Podpisaliście na to jakąś umowę, jest na to jakiś dokument?

Weronika Marczuk-Pazura: Umowa miała być podpisana w tym dniu, kiedy spotkaliśmy się na pierwsze rozliczenie, natomiast pełnomocnictwo było mi udzielone ustnie od samego początku i było podpisane później pisemne. Cały czas funkcjonowałam jako ich radca prawny.

Konrad Piasecki: Pani – prawnikowi – nie zapala się lampka ostrzegawcza, że pani przez wiele miesięcy rozmawia z kimś bez żadnego dokumentu?

Weronika Marczuk-Pazura: No właśnie to jest ciekawa sytuacja, że najpierw się wkradł w moje zaufanie pan Tomasz Małecki, a później dopiero zwrócił się do mnie o pomoc jako do radcy prawnego. Więc ja traktowałam go jako oczywiście klienta, ale również jako kolegę. I mam taką zasadę, że wtedy i tylko wtedy podpisuję już ostateczne dokumenty ze swoimi kolegami czy znajomymi, kiedy dochodzi do rozliczeń, kiedy wymaga tego sytuacja prawna. Zrobiliśmy to wszystko w odpowiednim momencie, także jeśli chodzi o rzeczy formalne, też wszystko jest zgodnie z prawem.

Konrad Piasecki: Będzie się pani procesować o te 400 tysięcy złotych? Ze Skarbem Państwa, z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym? Z Tomaszem Małeckim jako osobą fizyczną?

Weronika Marczuk-Pazura: Nie będę o 400 tysięcy, tylko będę o 10 tysięcy euro, na które się umówiliśmy z panem Małeckim w tym dniu, kiedy przyszedł ze mną się rozliczyć. To, że pan Małecki przyniósł większą kwotę, to była oczywiście część prowokacji. Było to zrobione w przepiękny sposób i tylko i wyłącznie po to, żeby w kamerze albo potem w mediach to ładnie wyglądało. Więc faktura jest wystawiona i na pewno te pieniądze mojej kancelarii się należą.

Konrad Piasecki: Ale od kogo pani będzie próbowała odzyskać te pieniądze?

Weronika Marczuk-Pazura: Od tej firmy, która ze mną zawarła umowę.

Konrad Piasecki: "Wyżelowany goguś, nowobogacki burak" – tak mówią o Tomku ci, którzy go poznali. Jak pani się nie zapaliło ostrzegawcze światełko, jak pani mogła komuś takiemu uwierzyć i uwierzyć, że rzeczywiście ktoś taki jest w stanie kupić wydawnictwo?

Weronika Marczuk-Pazura: No to, czy jest w stanie kupić, to by się okazało, dlatego że mnie zapewniano, że tarcza antykorupcyjna działa tak fenomenalnie, że jeśli firma jest jakaś niestosowna albo nieprawidłowa, to wszystko to się wyjaśni i nie powinnam się w to wtrącać. Ja natomiast…

Konrad Piasecki: Naprawdę uwierzyła pani, że on wyciągnie dwadzieścia milionów i kupi to wydawnictwo?

Weronika Marczuk-Pazura: Ale dlaczego nie?

Konrad Piasecki: Ktoś o takiej osobowości nie cieszy się…

Weronika Marczuk-Pazura: Ale co ma osobowość do pieniędzy? Widział pan kogoś, kto jeździ na zmianę Porsche Carrera i Porsche Cayenne jednego dnia? Ja nie znam nikogo, a znam ludzi, którzy mają większe pieniądze. Więc on się uwiarygodniał w ten sposób, natomiast ja na jego konto nie zaglądałam. Gdyby się okazało, że nie jest w stanie wpłacić, to nic by się nie stało, po prostu by nie wpłacił. Rozumie pan, za to nie ma kary. Ja obsługuję klientów…

Konrad Piasecki: Pani Weroniko, ale jest pani niewinna?

Weronika Marczuk-Pazura: Tak.

Konrad Piasecki: Nigdy nie popełniła pani przestępstwa?

Weronika Marczuk-Pazura: Nigdy.

Konrad Piasecki: Nigdy nie miała pani zamiaru go popełnić?

Weronika Marczuk-Pazura: Nigdy.

Konrad Piasecki: Dlaczego prokuratura kogoś, kto jest niewinny, chce aresztować na trzy miesiące, a sąd żąda od niego 600 tysięcy złotych kaucji? To jest więcej niż za Lwa Rywina, on dostał 500-tysięczną kaucję.

Weronika Marczuk-Pazura: No właśnie, to według mnie też wskazuje na to, że wszystkie możliwe szykany w tej sprawie mnie dotknęły. Bo proszę zobaczyć, jak się sytuacja rozwija: prokuratura zażądała tymczasowego aresztowania, sąd postanowił, że zamieni areszt na poręczenie majątkowe, czyli na kaucję w wysokości 600 tysięcy, oczywiście to jest też spektakularna kwota. A myśmy się doczekali wyroku sądu drugiej instancji i mogę panu powiedzieć, że kilka dni temu sąd drugiej instancji wydał postanowienie, w którym obniżył sześciokrotnie kwotę kaucji do 100 tysięcy złotych i uznał, że w ogóle żądanie środka w postaci tymczasowego aresztowania było niezasadne i nie ma mieć miejsca.

Konrad Piasecki: Czyli w tej chwili kaucja za panią wynosi 100 tysięcy złotych?

Weronika Marczuk-Pazura: Tak.

Konrad Piasecki: I tyle jest w kasie sądu?

Weronika Marczuk-Pazura: Tak.

Konrad Piasecki: A te 500 tysięcy oddano pani?

Weronika Marczuk-Pazura: Zwrócono tym osobom, które za mnie wpłaciły to poręczenie majątkowe.

Konrad Piasecki: Czeka panią zapewne proces. Zamierza pani rzeczywiście wyemigrować potem z Polski tak, jak donoszą tabloidowe media?

Weronika Marczuk-Pazura: Nic na ten temat mi nie wiadomo…

Konrad Piasecki: Nie zamierza pani wrócić na Ukrainę?

Weronika Marczuk-Pazura: Nie zamierzam nic robić ze swoim życiem drastycznego, ponieważ nic złego nie zrobiłam i uważam, że należy mi się takie samo życie, które miałam przed i do tego będę dążyć.

Konrad Piasecki: A z tym samym nazwiskiem?

Weronika Marczuk-Pazura: Może nie.

Konrad Piasecki: Pani były mąż, Cezary Pazura, wydał oświadczenie: "Żałuję, że Weronika nie zgodziła się na rezygnację z mojego nazwiska. Negatywny wydźwięk jej zatrzymania spada na moją rodzinę".

Weronika Marczuk-Pazura: No przykro mi, że tak się czuje. Ja bym tak na pewno nie postąpiła, ale nie chcę nikogo osądzać. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie.

Konrad Piasecki: A zastanawia się pani nad zrezygnowaniem z tej cząstki nazwiska: Pazura?

Weronika Marczuk-Pazura: Tak.

Konrad Piasecki: Zastanawia się pani czy już pani podjęła decyzję?

Weronika Marczuk-Pazura: Zastanawiam się.

Konrad Piasecki: Czyli przedstawiamy panią jeszcze jako Weronikę Marczuk-Pazurę?

Weronika Marczuk-Pazura: Tak, oczywiście, bo jest też proces, który musi się odbyć. Tego nie można zrobić w moment, bo po prostu tak się chce.