"Zmieniłam podejście do ludzi. Naprawdę można na nich polegać" - mówi cudem uratowana w lutym spod lawiny 25-latka. Kobieta spędzi święta w ośrodku rehabilitacyjnym. "Na razie muszę nad sobą popracować, doprowadzić się do sprawności fizycznej" - podkreśla w rozmowie z reporterem Maciejem Grzybem pani Katarzyna, mieszkanka Bochni. I dodaje: "Ale jeszcze wrócę w góry".

Czuję się już wspaniale. Pozostało tylko doprowadzić mnie do całkowitej sprawności fizycznej - mówi pani Katarzyna, która pod śniegiem spędziła prawie dwie godziny. Temperatura jej ciała spadła do 17 stopni. Po 6-godzinnej reanimacji z hipotermii wyprowadził ją lekarz z krakowskiego szpitala im. Jana Pawła II. Dziś 25-latka chodzi już o własnych siłach. W wielu sytuacjach daję sobie radę sama. I ćwiczę. Na rowerku, na drabinkach, z piłkami, na materacu - mówi w rozmowie z RMF FM.

Kobieta spędzi święta w ośrodku rehabilitacyjnym. Nie będzie jednak sama. Najbliżsi przyjadą do mnie w pierwszy dzień świąt. Myślę, że spędzimy trochę czasu ze sobą - cieszy się 25-latka. I dodaje, że zjedzą razem wielkanocne śniadanie.

Dla niej święta Zmartwychwstania Pańskiego mogą mieć wymiar symboliczny. Jak sama podkreśla, dostała drugą szansę. Miałam dużo szczęścia. To cud - powtarza w rozmowie z naszym reporterem.

Zaznacza, że wypadek zmienił jej podejście do ludzi. Myślę, że można naprawdę na nich polegać - mówi z przekonaniem.

Pani Katarzyna, mimo traumatycznych przeżyć, nie chce rezygnować z wypraw w góry. Wróci tam, gdy tylko dojdzie do całkowitej sprawności. Marzy o zdobywaniu szczytów, ale też dolin i... jaskiń.

Lawina, która zasypała 25-latkę, zeszła w rejonie Wielkiej Świstówki. W górach wiał halny, co nie pozwoliło na użycie śmigłowca. Ratownicy dotarli do zasypanych pieszo. Przysypane zostały w sumie cztery osoby. Jedna kobieta zmarła, dwie pozostałe osoby doznały lekkich obrażeń.

TUTAJ PRZECZYTACIE POPRZEDNIĄ ROZMOWĘ Z 25-LATKĄ URATOWANĄ SPOD LAWINY

(mal)