Jeszcze niedawno Hausner twierdził, że nie chce rozmawiać pod presją pistoletu. Okazuje się, że jak tego pistoletu nie ma, to tym bardziej nie chce rozmawiać – mówi gość porannych „Faktów” RMF Janusz Śniadek, lider „Solidarności”.

Tomasz Skory: Za godzinę związkowcy, także z „Solidarności” zaczną rozmowy na temat protestu kolejarzy. Pan widzi szansę na uniknięcie strajku generalnego na kolei, skoro od wielu miesięcy te rozmowy trwają i ciągle są powody do strajkowania?

Janusz Śniadek: Tak naprawdę, przecież nikomu z nas nie zależy na strajku. Myślę, że ta desperacka, skrajna forma protestu – strajku głodowego – podjęta przez działaczy związkowych, świadczy o tym, że kolejarzom nie zależy na tym, by zrażać przeciwko sobie opinię publiczną; że właśnie w trosce o podróżnych wystawili na szwank swoje zdrowie, by osiągnąć założony cel. To jest gwarancja funkcjonowania kilkuset połączeń kolejowych, które w tych dniach 15-16 znikają z rozkładów jazdy.

Tomasz Skory: Ale porozumienia z lipca, a potem z listopada mówią o przekazaniu ponad 1 mld i 100 mln złotych, z czego połowę mają wziąć właśnie pasażerskie przewozy regionalne za pośrednictwem samorządów. Kolejarze po prostu boją się, że tych pieniędzy będzie za mało albo ich nie będzie. Co rząd może zrobić?

Janusz Śniadek: To nie są tylko lęki kolejarzy. Przyznam, że z pewnym zdumieniem dowiedziałem się, że jest taki dokument, oświadczenie konwentu marszałków, że tych środków, które na razie są jeszcze ciągle wirtualne, które w wyniku działania ustawy miałyby potem potencjalnie trafić do samorządów, będzie zdecydowanie za mało, a więc, że są to środki niewystarczające. Nie jest to opinia tylko związkowców, ale i tych, którzy zdaniem pana ministra Pola mieliby przejąć odpowiedzialność za funkcjonowanie połączeń lokalnych.

Tomasz Skory: Ale co miałby zrobić rząd w tej sytuacji, skoro wszystkie pieniądze pochodzą w ten czy inny sposób z podatków?

Janusz Śniadek: Oczywiście mógłbym zacząć w tej chwili próbować kreować pewne rozwiązania i pomysły, ale to oznaczałoby, że odbieram chleb rządowi. Ten rząd, podejmując się określonych funkcji, składając przysięgę na konstytucję, twierdził, że ma rozwiązania na polskie problemy. Rolą związków zawodowych nie jest wyręczać rządu w kreowaniu rozwiązań i pomysłów gospodarczych, tylko opiniować i artykułować obawy, wskazywać miejsca zagrożeń. My staramy się bardzo ściśle trzymać tej swojej funkcji.

Tomasz Skory: Czy artykułując obawy nie należałoby wziąć pod uwagę to, że pasażerowie, przestając ufać kolejom, mogą się przenieść do autobusów i innych środków transportu? Koleje upadną, wejdzie konkurencja. Czy strajk nie podcina gałęzi, na której kolejarze siedzą?

Janusz Śniadek: Proszę zwrócić uwagę, że dziś Polskę, jeśli chodzi o ilość strajków, można uznać za oazę spokoju. Jak na razie mieliśmy do czynienia z dwoma punktowymi akcjami protestacyjnymi, z dwoma dniami, w których te akcje były robione. W sumie zakłócenia były niewielkie. Natomiast ja odbiję pytanie. Jeden z postulatów dotyczy akcyzy. Tak na pierwszy rzut oka, jak to słyszymy, no niby dlaczego jakieś przywileje dla kolei? Ale przecież tą akcyzę wprowadzono, likwidując podatek drogowy. Koleje, które nie jeżdżą po drogach, płacą tą akcyzę, zostały jakby dodatkowym obciążeniem obarczone i to służącym finansowaniu ich konkurencji. Jeśli tego typu rozwiązania są stosowane, to trudno się dziwić, że w ten sposób się reaguje. Podobnie ten rząd, realizując różne inne programy, procesy prywatyzacyjne, oddłużając różne inne firmy, czyni to często kosztem kolei, nie kompensując tego, pogarsza sytuację firmy. Są takie punkty, miejsca i racje, gdzie kolejarze mają prawo czy argumenty do podnoszenia. A wreszcie powiem rzecz ostateczną - dwa podstawowe postulaty tego środowiska. Pierwszy, możliwość dojazdu Polski B, z małych miejscowości, często jedyna, do pracy i do szkoły. My skazujemy na jakieś odcięcie cywilizacyjne całych regionów Polski. Dwa, to są miejsca pracy dla osób obsługujących te linie. To są fundamentalne, podstawowe zadania związku: bronić tych rzeczy. Rolą rządu jest na to reagować i tu zarzucam hipokryzję panu premierowi Hausnerowi. Jeszcze niedawno twierdził, że nie chce rozmawiać pod presją pistoletu. Okazuje się, że jak tego pistoletu nie ma, to tym bardziej nie chce rozmawiać. I to, że te napięcia w tej chwili tak się kumulują, że wisi nad nami znowu groźba strajku, wynika z tego, że kiedy ten pistolet odjęto, to nie podjęto rozmów, że oszukano ludzi.

Tomasz Skory: Dziękuje bardzo za rozmowę.