W sprawie Grzegorza Wieczerzaka można było uniknąć kompromitacji – mówi Marek Sadowski, min. sprawiedliwości. Jednocześnie zapewnia, że sprawa będzie poważnie traktowana przez prokuraturę. Prokuratura nie może machnąć ręką,(...) przecież przedstawiła dowody.

Konrad Piasecki: Czy minister sprawiedliwości, który patrzy jak jedna z największych afer finansowych w dziejach III RP z winy prokuratury rozpływa się w nicości, czuje wstyd?

Marek Sadowski: Czuję zażenowanie, jestem zawstydzony, dlatego że uważam, że w tej sprawie można było uniknąć – powiem krótko – kompromitacji.

Konrad Piasecki: Jak w tak gigantycznej, w tak ważnej sprawie można było powoływać biegłą, która jest osobą niekompetentną?

Marek Sadowski: O tym, że jest niekompetentną biegłą, to wykazał dopiero proces. I to jest podstawowy błąd, że kompetencje biegłej nie zostały dostatecznie sprawdzone w postępowaniu przygotowawczym.

Konrad Piasecki: Ale można było powołać kilku biegłych, przecież wiadomo, że to jest wielowątkowa, gigantyczna sprawa.

Marek Sadowski: To jest zawsze dylemat: czy kilku biegłych ułatwia zaopiniowanie wielkiej sprawy, czy utrudnia. Jak wiemy, jeśli jest 3 osoby, to są 4 różne zdania i to nie zawsze jest pozytywny skutek.

Konrad Piasecki: Pan wierzy, że to był przypadek?

Marek Sadowski: Ja wierzę, że to jest brak przewidywań, brak dostatecznej roztropności, ale nie wierzę, że to jest spisek.

Konrad Piasecki: Polecą głowy?

Marek Sadowski: Muszę powiedzieć, że nie traktuję sprawy w kategoriach, czy polecą głowy. Już dziś jest tak, że prokurator apelacyjny, który nadzorował śledztwo Wieczerzaka, nie pełni tej funkcji.

Konrad Piasecki: Prokurator Kapusta.

Marek Sadowski: Tak. Nie ja podejmowałem decyzję w tej sprawie, więc nie wnikam jaka była przyczyna i czy sprawa Wieczerzaka przyczyniła się do decyzji mojego poprzednika.

Konrad Piasecki: Ale pan by się pod tą decyzją także podpisał?

Marek Sadowski: Ja gdybym zastał stan rzeczy taki, jaki był, czyli kierownictwo prokuratury apelacyjnej, to, które prowadziło sprawę Wieczerzaka, to bym rozważał różne decyzje kadrowe, w tym i taką.

Konrad Piasecki: A czy uważa pan, że ta sprawa jest jeszcze do uratowania?

Marek Sadowski: Naturalnie uważam, że sprawa dotycząca pana Grzegorza W. – bo wracamy do etapu postępowania przygotowawczego, do etapu śledztwa – jest sprawą do dalszego prowadzenia.

Konrad Piasecki: A nie będzie tak, że prokuratura machnie ręką i uzna, że Grzegorz Wieczerzak powinien po wsze czasy cieszyć się wolnością?

Marek Sadowski: Prokuratura nie może machnąć ręką, to jest sprawa, w której prokuratura przedstawiła przecież dowody i przedstawiła bardzo złą opinię biegłego. To jest tylko jeden z dowodów.

Konrad Piasecki: Ale z drugiej strony Wieczerzak mówi, że ta cała sprawa była polityczną hucpą; że on został z politycznej potrzeby wrobiony.

Marek Sadowski: Myślę, że każdy oskarżony ma prawo sądzić o sprawie to, co ułatwia mu obronę, ułatwia mu także obronę w mediach. Jestem przekonany, że sprawa ta nie ma żadnego politycznego podłoża.

Konrad Piasecki: Czyli nie wierzyć Grzegorzowi W. – jak pan mówi – kiedy on mówi, że sprawy Grzegorza W. nie ma?

Marek Sadowski: Jest sprawa Grzegorza W.; jest sprawa podejrzanego Grzegorza W., która wraca do prokuratury.

Konrad Piasecki: I cała ta sprawa wciąż jest poważnie traktowana przez prokuraturę?

Marek Sadowski: Jest i będzie poważnie traktowana przez prokuraturę.

Konrad Piasecki: To teraz pomówmy o innym procesie – proces starachowicki. Wczoraj poseł Henryk Długosz oskarżył pana poprzednika Grzegorza Kurczuka i pańskiego podwładnego Kazimierza Olejnika o to, że ręcznie prowadzili śledztwo i wywierali naciski na prokuratorów. Znowu pan powie, że oskarżeni mogą się bronić na wszelkie sposoby?

Marek Sadowski: Tak, mogą się bronić na wszelkie sposoby. Ja uważam, że w tej sprawie prokurator generalny poprzedni, zachował się w tej sprawie tak, jak powinien się zachować prokurator generalny. Proszę zauważyć, pan prokurator generalny, minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczu, gdyby kierował się motywami politycznymi, to raczej chciałby być sojusznikiem partii, z której się wywodził, a dla jej dobra pewnie inne decyzje byłyby korzystne.

Konrad Piasecki: Mówiło się, że to jest takie uczestnictwo w rozgrywkach wewnątrzpartyjnych Grzegorza Kurczuka.