Historia wokół doktora G. wpłynęła negatywnie na samą ideę przeszczepów – mówi prof. Jerzy Sadowski, kierownik Kliniki Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii UJ. Gość Faktów RMF FM podkreśla, że w jego klinice od początku roku przeszczepiono tylko dwa serca.

Lekarze się boją, że będą oskarżeni, z kolei rodziny są nieufne i cała ta akcja medialna spowodowała gwałtowne zahamowanie i taką ogólną niechęć do transplantologii - mówi Sadowski. Rozmówca Konrada Piaseckiego zaznacza, że na odwrócenie tej tendencji potrzeba przede wszystkim czasu. Profesor Sadowski jednak podkreśla, że chorzy tego czasu nie mają.

Konrad Piasecki: Panie profesorze, ile przeszczepów serca dokonano w pańskiej klinice w ciągu ostatnich sześciu tygodni?

Jerzy Sadowski: W tym roku dokonaliśmy dopiero dwa przeszczepy i te przeszczepy miały miejsce w styczniu. Niestety od tej historii warszawskiej już ani jednego serca nie przeszczepiliśmy, chociaż mieliśmy jedno zgłoszenie – pięćdziesięciokilkuletniego dawcy ale niestety nie pasował do naszego biorcy, ponieważ nasz biorca miał dwadzieścia parę lat. W związku z tym dawca był o 25-30 lat starszy. Takich serc nie przeszczepiamy.

Konrad Piasecki: Czy ten 14 dzień lutego i wybuch sprawy doktora G. to była taka cezura, która spowodowała, że statystyki przeszczepów w Polsce zaczęły dramatycznie spadać?

Jerzy Sadowski: Nie mamy oczywiście informacji o wszystkich klinikach, które zajmują się transplantologią. Natomiast u nas dramatycznie to się załamało i od tego czasu mieliśmy tylko jedno zgłoszenie i ani jednego przeszczepu, a oczekujących pacjentów na przeszczep serca, gdzie jest to jedyna metoda leczenia, mamy około 40.

Konrad Piasecki: A nie było przeszczepu dlatego, że ktoś panu powiedział: Nie zgodzę się na to, żeby mojemu bliskiemu pobrano narząd do przeszczepu, bo wiem co się dzieje w transplantologii?

Jerzy Sadowski: Nie. W ogóle nie zgłaszano dawców.

Konrad Piasecki: A dlaczego tak się dzieje?

Jerzy Sadowski: Ta cała historia rzeczywiście bardzo negatywnie wpłynęła na samą ideę przeszczepów. To nawet nie chodzi o to, że rodziny się nie zgadzają, tylko jakby wszyscy się zahamowali w kwestii przeszczepiania narządów. Lekarze się boją, że będą oskarżeni nie wiadomo o co, z kolei rodziny są nieufne i cała ta akcja medialna spowodowała gwałtowne zahamowanie i taką ogólną niechęć do transplantologii.

Konrad Piasecki: Pan powiedział: „akcja medialna”. Uważa pan, że prawdziwą przyczyną jest to, co działo się w warszawskim szpitalu na Wołowskiej i postępki doktora G. czy to co padło na konferencji prasowej – te mocne, twarde oskarżenia ministra sprawiedliwości?

Jerzy Sadowski: Myślę, że wszystko razem. Media są tylko przekaźnikiem tego, co się w państwie dzieje. To trafia praktycznie do wszystkich mieszkańców Polski –do rodzin potencjalnych dawców, do rodzin potencjalnych biorców i również do lekarzy.

Konrad Piasecki: I uważa pan, że ludziom zaczęła transplantologia kojarzyć się źle?

Jerzy Sadowski: Tak. Być niewygodną. Myślę, że tutaj zapanowała taka zmowa milczenia na ten temat i chyba trochę strach.

Konrad Piasecki: A jest jakiś sposób na odwrócenie tej tendencji?

Jerzy Sadowski: Przede wszystkim czas. Musi trochę czasu upłynąć, żeby to wszystko się wyjaśniło, że to nie było tak, jak wyglądało w pierwszych doniesieniach.

Konrad Piasecki: Czas, czas, czas. Ale czy chorzy czekający na narządy do transplantacji mogą czekać?

Jerzy Sadowski: No właśnie. Dobre pytanie. Chorzy nie mogą. Jeżeli w najbliższym czasie nie będziemy mieli narządów do przeszczepu to w przypadku nerek pozostaje dializa i tutaj przez jakiś czas tych pacjentów można prowadzić, i przeciągnąć ich przez ten niebezpieczny okres. Natomiast w przypadku serca takiej możliwości nie ma.

Konrad Piasecki: Uważa pan, że ktoś już zapłacił życiem za całą tą historię wokół doktora G.?

Jerzy Sadowski: Nie chciałbym aż tak daleko wybiegać, bo nie są mi znane takie przypadki. Natomiast z pewnością to się odbije w postaci kilku zgonów oczekujących na przeszczepienie serca.

Konrad Piasecki: Profesor Jerzy Sadowski. Dziękuję bardzo.

Jerzy Sadowski: Dziękuję.