Sukces J&S wynika z tego, że zmonopolizował – do czego nie chce się przyznać – polski kierunek dostaw, poprzez umowę z wydobywcami rosyjskimi, którym „organizowali” dostęp do rurociągów - mówi Andrzej Różański, członek komisji śledczej ds. PKN Orlen.

Tomasz Skory: Komu właściciele J&S zawdzięczają karierę?

Andrzej Różański: Z wczorajszych zeznań wynika, że promotorem aktywności obu panów na rynku paliwowym jest jeden z byłych prezesów państwowej rosyjskiej firmy wydobywczej z Syberii. Obaj panowie jednoznacznie powiedzieli, że ich pierwsze kontakty z syberyjskimi nafciarzami, które wynikały z tego, że oni dostarczali na przełomie lat 80. i 90. artykuły gospodarstwa domowego dla różnych przedsiębiorstw ówczesnego ZSRR, doprowadziły do tego, że w 1991 roku ten znajomy dyrektor zaproponował, by zaczęli robi interesy.

Tomasz Skory: To nie tłumaczy błyskotliwego sukcesu w Polsce. Alieksiej Palianow – bo o nim pan mówi – działał na Syberii.

Andrzej Różański: Ale Palianow to przede wszystkim dostęp do rosyjskich źródeł ropy. Cały sukces wszystkich handlujących rosyjską ropą polega na tym, że ci, którzy mają dostęp do źródeł, tak naprawdę mogą dyktować warunki na rynku. Z tego wynika sukces obu panów, iż zmonopolizowali – do czego wczoraj nie chcieli się przyznać – polski kierunek dostaw, poprzez umowę z wydobywcami rosyjskimi, którym „organizowali” dostęp do rurociągów.

Tomasz Skory: Nad sprawą pośredniczenia przez J&S w zakupach ropy dla Polski cały czas wisi to kardynalne pytanie, czy to jest konieczne, czy polskie firmy nie mogą kupować ropy bezpośrednio u producenta. Smołokowski odpowiada, że mogą, niech się dogadają, Orlen może kupować bezpośrednio. Dlaczego Orlen tego nie robi, tylko korzysta z pośredników?

Andrzej Różański: Tu jest cynizm w odpowiedzi obu panów, aczkolwiek to jest działalność biznesowa, jak mówią. Jednak w dalszym ciągu ta możliwość uzyskania ropy u producenta wydaje się iluzoryczna. Mamy w komisji pewne dokumenty, świadczące o tym, że niektórzy wydobywcy ropy - rosyjscy właściciele ropy – starali się o możliwość podpisania bezpośrednich kontraktów, np. z Orlenem czy Grupą Lotos, ale jakoś dziwnie, jeszcze w połowie lat 90., i w 2000 i 2001 roku zostali odesłani do dalszych negocjacji.

Tomasz Skory: To kto dba o to, by J&S mógł tę działalność prowadzić, a pozostałe firmy nie np. jeśli bierze się za to Petroval, to pada, a J&S cały czas ma dostawy?

Andrzej Różański: Petroval był autoryzowanym pośrednikiem Jukosu. Jukos prowadził jakieś dziwne interesy – nie sprzedawał bezpośrednio ropy, bo sam, poza swoimi polami naftowymi, skupował od innych wydobywców w Rosji. Jukos upadł, to i Petroval upadł. Moim zdaniem głównym powodem, dla którego przez lata budowała się pozycja firmy J&S jest fakt, że w latach 1997-2002, od podpisana pierwszego długoterminowego kontraktu, J&S miał swoisty glejt, upoważnienie do reprezentowania polskich firm na rosyjskim rynku. Wtedy jeszcze rynkiem w Rosji rządziły państwowe koncerny. I to jest chyba powód, że po tamtej stronie mają swoje źródła. U nas – nie chciałbym zbyt śmiałych tez stawiać, nie mogę wprost powiedzieć, że ktoś wziął łapówkę – może być tak, że na podstawie dokumentów, którymi dziś dysponujemy odpowiedzialne osoby za dostawy ropy naftowej w Orlenie z wygodnictwa – jak sądzę – sięgały po to, co było najbliżej, po J&S, nie wysilając się na poszukiwanie w Rosji innych źródeł ropy. Przez pewien czas polskie rafinerie skazane będą na ropę rosyjską.

Tomasz Skory: Dość banalnie pan to tłumaczy – wygodnictwo, a nie łapownictwo.

Andrzej Różański: Bo na to nie mamy dowodów. To trzeba udowodnić.

Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.