To są tak skrajne warunki geologiczne, że może się zdarzyć wszystko, każdy cud - tłumaczył Paweł Poncyliusz, wiceminister gospodarki ds. górnictwa, gość Kontrwywiadu w RMF FM.

Konrad Piasecki: Jak długo będziemy czekać na wznowienie akcji ratunkowej w „Halembie”?

Paweł Poncyliusz: Około półtorej godziny potrzeba, żeby stężenie metanu spadło i by ratownicy mogli wrócić pracy. Takie informacje otrzymałem z Kompanii Węglowej.

Konrad Piasecki: Czy są jakiekolwiek przesłanki, to tego, żeby mieć nadzieję, by miec wiarę w to, że tym 15 górnikom udało się jednak przeżyć ten wybuch?

Paweł Poncyliusz: Przypadek górnika z kopalni „Halemba” sprzed roku, który wytrzymał ponad 100 godzin na dole każe nam wierzyć w to. Myślę, że sytuacja każe nam też się modlić i mieć nadzieję.

Konrad Piasecki: A to wiara irracjonalna, czy są jakiekolwiek racjonalne przesłanki?

Paweł Poncyliusz: To są tak skrajne warunki geologiczne, naturalne, że może się tu zdarzyć wszystko, każdy cud.

Konrad Piasecki: Wybuch metanu, zawalenie się chodnika, fakt, że był to chodnik już nieużywany i nie był tam ciężkiego sprzętu, za którym górnicy mogliby się schronić, za którym mogliby się ukryć – to wszystko sprawia, że musimy być przygotowani na dramatyczne, bardzo ponure wieści z "Halemby".

Paweł Poncyliusz: Tam nie ma problemu zawalenia się chodnika – przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo – tam mieliśmy do czynienia z temperaturą około 1000 stopni.

Konrad Piasecki: Czyli ci górnicy, którzy zginęli są ofiarami wybuchu pożaru, a nie ofiarami zasypania?

Paweł Poncyliusz: Te ciała, które zostały odnalezione, te 8 ciał w chodniku wentylacyjnym oznacza, że ci górnicy uciekali z rejonu, gdzie pokazał się metan w dużym stężeniu. To oznacza również, że górnicy zastosowali się do wszelkich procedur odnośnie metanowości. Czujniki pokazały metan i ostrzegły, że muszą się z tego rejonu wycofać. Problem polega na tym, że części z nich się nie udało wycofać na bezpieczne pozycje.

Konrad Piasecki: Ale górnicy z "Halemby" mówią, że w kopalni świadomie lekceważono bezpieczeństwo, było wiadomo już od dawna. Te czujniki metanowe zawsze wskazywały w tym chodniku niebezpieczeństwo, a mimo to wysyłano tam ludzi.

Paweł Poncyliusz: To są bardzo ważne informacje, przyjmuję je z pokorą i z rozwagą. Kłopot polega na tym, że jak się rozmawiało z władzami WUG-u, oni twierdzili, że nie ma takiej możliwości. I pewnie komisja w ciągu najbliższych miesięcy potwierdzi bądź nie potwierdzi zarzutów, o których pan w tej chwili mówi. Dla mnie zaskakujące jest to, że ktokolwiek z górników mówi o tym, że fałszuje się dokumentację i że oni w tym biorą udział – że sami podstawiają czujniki do przewodów wentylacyjnych, żeby to stężenie metanu nie było zbyt wysokie. Przecież oni tak naprawdę decydują o własnym życiu. Jeżeli oni biora udział w tym fałszerstwie, to oni sami tak naprawdę skazują się na zagrożenie życia.

Konrad Piasecki: Pan zna przypadki, kiedy chciwość przesłania zdrowy rozsądek? Troskę o własne życie, własne bezpieczeństwo?

Paweł Poncyliusz: Chciwość polegająca na tym, że chce dostać kolejna wypłatę jest inną chciwością niż jeśli ktoś kradnie milion dolarów. Rozmawiałem z nowym szefem Wyższego Urzędu Górniczego i prosiłem go zaraz po mianowaniu, by czym prędzej przejrzał sytuacje w kopalniach, poziom bezpieczeństwa – to jest też kwestia eksploatacji na tzw. podpoziomach, czyli pokłady węgla eksplotpwane są poniżej dna szybu wentylacyjnego lub transportowego. To też jest niestety patologia, która w wielu kopalniach ma miejsce. I często się to robi po to tylko, żeby uspokoić sytuację społeczną – jeśli wyłączymy jakiś pokład z eksploatacji, to oznacza, że mniej górników jest potrzebnych.

Konrad Piasecki: Jeśli okaże się że w „Halembie” świadomie lekceważono zasady bezpieczeństwa? Kto będzie za to odpowiedzialny? Kto poniesie za to odpowiedzialność?

Paweł Poncyliusz: Prawda jest taka, że głównym odpowiedzialnym jeśli chodzi o eksploatację jest zazwyczaj inżynier, główny inżynier i dyrektor kopalni. Często to są dwie osoby z uprawnieniami górniczymi. I to te osoby są odpowiedzialne za bieżącą eksploatację. Będziemy dociekać tego, kto zawinił, czy to jest tylko i wyłącznie sprawka natury, czy jest to również zaniedbanie ze strony ludzi.

Konrad Piasecki: Panie ministrze, ale ten chodnik nie był już eksploatowany. Dlaczego tak naprawdę trzeba było wysyłać tam ludzi? I to aż tylu ludzi?

Paweł Poncyliusz: Ta ściana została wyłączona z eksploatacji w lutym. Parę miesięcy spotykały się komisje na poziomie kopalni. Do komisji zapraszano ekspertów od wentylacji i ostatecznie zdecydowano, że można do tego chodnika wrócić po to tylko, aby zabrać stamtąd sprzęt.

Konrad Piasecki: A czy ten sprzęt jest na tyle cenny, żeby narażać życie ludzi?

Paweł Poncyliusz: Na pewno dla życia ludzi nie jest on taki cenny. Natomiast Komisja stwierdziła, że pod pewnymi rygorami bezpieczeństwa pewnych procedur można wrócić na ten chodnik i zlikwidować urządzenia. I to, że właśnie byli tam ratownicy, to, że 5 osób z dozoru górniczego jest ofiarami tego wypadku - jeszcze zobaczymy, czy to są ofiary na zdrowiu, czy również życiu - to oznacza, że tam ta praca odbywała się pod szczególnym nadzorem.

Konrad Piasecki: Czy ministerstwo gospodarki myśli o zamknięciu "Halemby"? Bo to, że ta kopalnia jest niebezpieczna wiemy już od wielu lat.

Paweł Poncyliusz: Nie na każdym pokładzie jest takie samo niebezpieczeństwo. Ale faktem jest, że na przykład jedna z kopalni z dużym zagrożeniem metanowym, kopalnia "Silesia" jest w planach do zamknięcia i kiedy Kompania Węglowa proponuje zamknięcie, przeniesienie górników na inne kopalnie, powstaje opór społeczny i górnicy nie chcą się na to zgodzić.

Konrad Piasecki: O zamknięciu "Halemby" nie myślicie?

Paweł Poncyliusz: Na razie za wcześnie, żeby cokolwiek na ten temat powiedzieć.

Konrad Piasecki: Ale może należałoby powiedzieć?

Paweł Poncyliusz: Będziemy się zastanawiać, może niektóre pokłady są zbyt niebezpieczne, żeby je eksploatować.

Konrad Piasecki: Dziękuję bardzo.