Wracam do Iraku, aby zademonstrować, że terror jest nie do zakceptowania. Nikt nie jest mnie w stanie zastraszyć – mówi w Kontrapunkcie RMF FM i Newsweeka, generał Edward Pietrzyk. Dyplomata został poważnie rannych podczas zamachu na początku października.

Konrad Piasecki: Gościem Kontrapunktu jest generał Edward Pietrzyk, ambasador Polski w Iraku. Dzień dobry.

Edward Pietrzyk: Dzień dobry.

Konrad Piasecki: Panie ambasadorze, naprawdę pan chce tam wracać?

Edward Pietrzyk: To nie jest kwestia mojej chęci, czy też niechęci. To jest kwestia poczucia obowiązku.

Michał Kobosko: Ale gdybym pan odmówił, to by zrozumiano?

Edward Pietrzyk: Nie tylko by zrozumiano, ale i zaakceptowano. Natomiast to jest mój swobodny wybór, wolnego człowieka.

Konrad Piasecki: Namawiano pana do tego, czy raczej odwodzono?

Edward Pietrzyk: Ani odwodzono, ani namawiano. Od początku, kiedy odzyskałem świadomość, stwierdziłem wobec moich przełożonych i najbliższych – czym ich zresztą zmartwiłem – że moje miejsce jest tam. Muszę wrócić i dokończyć trochę rzeczy, które trzeba tam zrobić.

Konrad Piasecki: Ale to jest decyzja raczej dyplomaty, czy raczej żołnierza?

Edward Pietrzyk: Jestem żołnierzem. Mimo, że jestem generałem w stanie spoczynku, to dusza żołnierska przez 40 lat przesiąknęła tym i owym, pewnymi zasadami. Ja wiem, że po prostu trzeba swoje robić. Sądzę jednak, że każdy dyplomata – przynajmniej ci, których znam na placówce w Bagdadzie – zrobiłby dokładnie to samo. Ja jestem tu, ale moi ludzie tam zostali.

Michał Kobosko: Czy da się tam żyć? Jak pan będzie tam żył, mając w głowie ten obraz zamachu, śmierci?

Edward Pietrzyk: O śmierci może nie wspominajmy, bo to jest zawsze tragiczne, zwłaszcza, że w poniedziałek wybieram się na grób mojego przyjaciela i kierowcy. To był wspaniały człowiek. Nie należę do ludzi, którzy kładą się na łóżku, budzą o północy i przeżywają na nowo detal po detalu, sekunda po sekundzie jak to w tym zamachu było. Mnie nie dręczą żadne nocne koszmary. Być może świadczy to o płyciźnie mojej duszy.

Konrad Piasecki: Stara się pan z tego otrząsnąć? Z tych wspomnień?

Edward Pietrzyk: Ja nie muszę się starać. Przeżyłem to co miałem przeżyć i naprzód.

Michał Kobosko: Ale zadawał pan sobie pytanie, dlaczego właśnie wtedy? Dlaczego właśnie na panu dokonano tego zamachu?

Edward Pietrzyk: Oczywiście. I mam na to odpowiedź. Natomiast nie wiem dokładnie, które siły zorganizowały ten zamach. Zamachy na dyplomatów, jak panowie wiecie, to jest typowy akt terroru. Do Iraku muszę wrócić, chociażby dlatego, żeby terror nie fetował swoich sukcesów. Ja muszę tam być po prostu. Nie udało wam się panowie, zaczynamy od nowa. Dlaczego wybór padł akurat na mnie? Może dlatego, że czerwona strefa należy jednak do miejsc, w których dosyć łatwo jest zorganizować zamach i mimo, że ma się silną ochronę – bo miałem bardzo silną i sprawną ochronę, ci borowcy, z którymi jeździłem to są ludzie godni najwyższych pochwał i uznania - Bagdad to jest 6-milionowy moloch. Uliczka do uliczki podobna, więc ten zamach można było zorganizować dosyć łatwo.

Konrad Piasecki: Ale uważa pan, że dlatego zorganizowano go wtedy i na pana, że jest pan ambasadorem Polski? Czy każdy dyplomata Bagdadzie mógł stać się ofiarą zamachu?

Edward Pietrzyk: Sądzę, że każdy dyplomata mógł się stać ofiarą takiego zamachu. Podobny zamach przeżył ambasador słowacki, w którym jego żona została też bardzo mocno poturbowana. Zdarzają się tego typu rzeczy. Z tym się trzeba liczyć, to jest wkalkulowane. Jeżeli chce się być w Bagdadzie, chce się tam pracować, to z tym się trzeba liczyć.

Michał Kobosko: Pan wróci do tej samej ambasady, poza ścisłą strefą bezpieczeństwa?

Edward Pietrzyk: Zanim wyjechałam stamtąd, w takim przyspieszonym, wymuszonym trybie, to już miałem decyzję rządu irackiego o przeniesieniu i wskazaniu lokalizacji dwóch obiektów w zielonej strefie. Tutaj dużą pomoc okazał mi były premier. Mamy już dwa obiekty w zielonej strefie. Wracam do zielonej strefy, co nie oznacza, że tylko w zielonej strefie będę aktywny, dlatego że chociażby ministerstwo spraw zagranicznych Iraku jest poza zieloną strefą. Do tej czerwonej strefy trzeba będzie jeździć.

Konrad Piasecki: Wróci pan dopiero w momencie, kiedy polska ambasada będzie w zielonej strefie? Czy nie uzależnia pan jednego od drugiego?

Edward Pietrzyk: Ambasada już jest w zielonej strefie. Trwają ostatnie prace remontowe, wykończeniowe. Powinno to być zamknięte do 10-15 grudnia, czyli wtedy, kiedy ja zamierzam tam być.

Michał Kobosko: Proszę powiedzieć, po co pan wraca do Bagdadu?

Edward Pietrzyk: Mam parę rzeczy do załatwienia.

Michał Kobosko: Jakich?

Edward Pietrzyk: Przede wszystkim musze zademonstrować, że terror jest nieakceptowalny. Nikt nie jest w stanie zastraszyć, przynajmniej mnie, takie jest moje odczucie. Można rozważać w innych kategoriach, że jeżeli zagrozili ci raz, to lepiej chłopie nie ryzykuj drugi raz. Tak można, ale ja chcę pokazać coś innego. Terror nie przejdzie, to nie ulega wątpliwości. Natomiast akty terroru, które tam są stosowane w tej chwili, one są aktami rozpaczy. To jest namacalne jak się tam jest. To jest raz - żeby zademonstrować tą silną wolę. Jeżeli walczymy z terrorem, to walczymy również w ten sposób. Najtrudniej jest wtedy, kiedy człowiek leży na ziemi, po tym zamachu. Widzi tych ludzi, którzy strzelają do ciebie. Widać rozpryski pocisków, a ja jestem bezbronny. Jestem dyplomatą, nie mogą strzelać. Nie mam broni, jestem zdany na ludzi, którzy mnie chronią. To tym bardziej trzeba wrócić.

Konrad Piasecki: Pan tam wróci i za rok nie będzie tam polskich żołnierzy.

Edward Pietrzyk: No to co?

Konrad Piasecki: Premier Tusk zapowiedział w expose, że do końca 2008 roku stamtąd wyjdą.

Edward Pietrzyk: My nigdy nie zakładaliśmy, że w Iraku będziemy wiecznie. Po co? Irak poszliśmy podbijać? W 2003 roku, kiedy ówczesny prezydent Kwaśniewski polecił mi przygotować pierwszy kontyngent, naiwnie myślałem, że robimy to na rok, najwyżej półtora. Nie było wtedy ludzi, którzy byliby w stanie przewidzieć, jak długo tam będziemy.

Konrad Piasecki: Czyli uważa pan, że trzeba było podjąć tę męską decyzję i wycofać wojsko stamtąd?

Edward Pietrzyk: Wcześniej, czy później trzeba się wycofać.

Michał Kobosko: A czy to jest dobry rok 2008?

Edward Pietrzyk: Nie mnie oceniać i nie zamierzam tego robić. Decyzje podejmują politycy, ja jestem od jej egzekwowania.

Konrad Piasecki: A Amerykanie kiedy stamtąd wyjdą?

Edward Pietrzyk: Amerykanie sądzę, że wyjdą albo do końca 2008, albo do końca 2009 roku.

Konrad Piasecki: Czyli my tak naprawdę wyprzedzimy o kilka miesięcy, o rok decyzję amerykańską?

Edward Pietrzyk: Amerykanie też nie weszli do Iraku, po to żeby go podbić. Przecież to nie o to chodzi.

Michał Kobosko: Ile czasu będzie trwała operacja wycofywania naszych żołnierzy z Iraku?

Edward Pietrzyk: Minimum to jest 6 miesięcy. Od momentu podjęcia decyzji politycznej – bo decyzje zawsze podejmują politycy, nie wojskowi, tym bardziej nie ambasada – potrzeba minimum 6 miesięcy na wycofanie.

Michał Kobosko: Jeśli decyzja już zapadła, w piątek została przekazana?

Edward Pietrzyk: Decyzja musi być doprowadzona i to wymaga uzgodnienia na niwie dyplomatycznej i militarnej i każdej innej. Trzeba zamówić środki transportu. To jest bardzo skomplikowana, ogromna operacja, która potrwa co najmniej pół roku.

Michał Kobosko: Ale nadal uważa pan, że do końca 2008 roku jest to realne?

Edward Pietrzyk: Jest.

Konrad Piasecki: Panie generale, zapytamy teraz pana-żołnierza – co pana zdaniem wydarzyło się w tej afgańskiej wiosce Nangar Khel, 16 sierpnia tego roku?

Edward Pietrzyk: Fakty wszyscy znają.

Konrad Piasecki: Problem polega na tym, że nie do końca. Nie wiemy, czy ostrzeliwując tę wioskę wiedziano, że tam jest ludność cywilna, uznano ją za bazę terrorystów?

Edward Pietrzyk: Znam 18 batalion. Zawsze uważałem, że to najlepszy polski batalion. Może z nim konkurować tylko VII Batalion Kawalerii Powietrznej, może I Pułk Specjalny Komandosów. To jest tej klasy jednostka. To są zawodowcy, to nie są amatorzy. Nie wierzę, żeby polski żołnierz – zwłaszcza z 18 batalionu z Bielska-Białej – mógł świadomie otworzyć ogień do ludności cywilnej. To mi się w głowie nie mieści. Proszę zauważyć, że po tym ostrzale, ci żołnierze natychmiast udają się do wioski, udzielają pomocy rannym. Ci żołnierze – i to jest ważne – po 16 sierpnia zostają w Afganistanie i wykonują dalej zadania. Aż do początku listopada. Wydaje mi się, że cała sprawa musi być oczywiście bardzo dokładnie zbadana i jeżeli trzeba surowo osądzona. Tak to już jest w naszej cywilizacji, że oprócz prokuratora, który oskarża, jest sędzia, który feruje wyrok i jest zawsze obrońca, który pokazuje te elementy, których prokurator albo nie chce dostrzec, albo ich nie dostrzega.

Michał Kobosko: Pana zdaniem nie można mówić o zbrodni, trzeba mówić o tragedii w tej wiosce?

Edward Pietrzyk: W tej chwili tak bym to ujął. Trudno mówić o tragedii bezspornie, kiedy my nie mamy faktów tak naprawdę. Bez wizji lokalnej prokuratury i przedstawicieli sądu wojskowego tam na miejscu, trudno ferować jakikolwiek sąd bardzo obiektywny.

Konrad Piasecki: Dowódca wojsk lądowych, generał Skrzypczak mówi „Jeśli potwierdziłyby się te oskarżenia, to stracę wiarę w sens służby wojskowej”. Jak na żołnierza to niezwykła deklaracja.

Edward Pietrzyk: Generał Skrzypczak jest moim następcą na stanowisku, jest moim przyjacielem i jak każdy dowódca chce wierzyć, że jego żołnierze nie zhańbili się takim czynem i to trzeba uszanować. To nie jest deklaracja „To ja się teraz obrażam i zdejmuję mundur”. To jest zdanie mądrego, odpowiedzialnego dowódcy.

Konrad Piasecki: Dziękujemy za rozmowę.