Poseł PiS–u Arkadiusz Mularczyk zrobił rzecz nikczemną – uważa konstytucjonalista prof. Wiktor Osiatyński. Przedstawiciel Sejmu zarzucił dwóm sędziom Trybunału Konstytucyjnego, że byli zarejestrowani jako kontakty operacyjne SB.

Nikczemność polegała przede wszystkim na tym, że Instytut Pamięci Narodowej został wykorzystany w celach politycznych – mówi gość Faktów RMF FM. Wyciągnięcie sprawy Mariana Grzybowskiego i Adama Jamroza to był cel polityczny, a nie procesowy – podkreśla. A to – jak dodaje prof. Osiatyński - oznacza: że IPN wyciąga teczki na kogo chce, w takiej kolejności jak chce i potrzebuje, a teczki są wykorzystywane w celach politycznych.

Według gościa RMF FM, prezes Jerzy Stępień podjął właściwą decyzję, wykluczając obu sędziów z prac Trybunału. Jednocześnie prof. Wiktor Osiatyński podkreślił, że jest pełen podziwu dla Trybunału Konstytucyjnego, który – jak zaznaczył – jest w tej chwili jedynym szanującym się i poważnym organem władzy w całej Polsce.

Konrad Piasecki: Wykluczenie z prac Trybunału Konstytucyjnego dwóch sędziów, a więc zwycięstwo posła Arkadiusza Mularczyka, pana profesora nie ucieszyło?

Wiktor Osiatyński: To nie było zwycięstwo Arkadiusza Mularczyka. To była jego klęska.

Konrad Piasecki: Wnosił o odwołanie czy wycofanie tych dwóch sędziów.

Wiktor Osiatyński: Nie, on wnosił o odroczenie rozprawy, żeby uzyskać materiały z IPN-u. Trybunał Konstytucyjny czekałby na nie tak długo, jak chciałby Instytut Pamięci Narodowej.

Konrad Piasecki: Nie jest tak, że w momencie, gdy padły podejrzenia na dwójkę sędziów, oni sami powinni wycofać się z rozprawy?

Wiktor Osiatyński: Nie, bo wówczas mogliby uprawdopodobnić te podejrzenia. Oni złożyli oświadczenia, że podejrzenia są bezpodstawne, a decyzję podjął przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego.

Konrad Piasecki: Myślał pan, że ta decyzja mogłaby być inna?

Wiktor Osiatyński: Na samym początku, kiedy nie bardzo znałem rodzaj czy charakter zarzutów, myślałem, że będzie inna. Ale szybko uświadomiłem sobie, że to byłaby najlepsza decyzja, chociaż nie mogłem przewidywać jaka będzie.

Konrad Piasecki: Na głowę posła Mularczyka sypały się gromy – to zamach stanu, zrobił coś karygodnego...

Wiktor Osiatyński: Zrobił nikczemną rzecz. Na pewno.

Konrad Piasecki: Ale z drugiej strony, gdyby się to okazało za tydzień, dwa po werdykcie Trybunału, to nie podważyłoby orzeczenia? Dzisiaj wydaje się to, że to był najlepszy moment.

Wiktor Osiatyński: Nie podważyłoby werdyktu, ponieważ werdykt podejmuje większość spośród 13 sędziów, w tej chwili większość z 11.

Konrad Piasecki: Ale gdyby te dwa głosy przeważyły?

Wiktor Osiatyński: Wtedy byśmy o tym rozmawiali. Nie sądzę, by to podważyło wiarygodność. Nikczemność tego faktu polegała przede wszystkim na tym, że Instytut Pamięci Narodowej został wykorzystany w celach politycznych w ciągu jednej nocy, czy pół nocy, aby dostarczyć materiały na sędziów. Wyciągnięcie tego z rękawa, oznacza - po pierwsze: że IPN wyciąga teczki na kogo chce, w takiej kolejności jak chce i potrzebuje i teczki są wykorzystywane w celach politycznych. To nie był cel procesowy, a polityczny.

Konrad Piasecki: Z drugiej strony, jakaś instytucja państwowa w końcu zadziałała szybko.

Wiktor Osiatyński: Trybunał Konstytucyjny?

Konrad Piasecki: Instytut Pamięci Narodowej.

Wiktor Osiatyński: Instytut Pamięci Narodowej, łamiąc swój regulamin, zadziałał szybko.

Konrad Piasecki: Patrząc na to, co dzieje się na tej sali wczoraj i dzisiaj, jakiego werdyktu pan się spodziewa.

Wiktor Osiatyński: Nie jestem prorokiem, nie oceniam. Sam wiem, jaki werdykt bym podjął. Nie mogę natomiast powiedzieć, jakiego werdyktu się spodziewam. Jestem pełen podziwu dla Trybunału Konstytucyjnego, który w całej Polsce jest w tej chwili jedynym szanującym się i poważnym organem władzy.