Konrad Piasecki: Osama bin Laden nie ma ani możliwości ani środków zorganizowania tak potężnego ataku terrorystycznego – twierdzą Talibowie. Wierzyć mu?

Wojciech Jagielski: Wierzyć. Samo jako osoba nie ma takich środków, ani możliwości. Natomiast wydaje mi się, że to nie jego osobiście się oskarża o te zamachy, tylko „firmę”, którą stworzył. Ta „firma” ma te środki, a nawet jeżeli ich nie ma konkretnego dnia, to jest w stanie je szybko zorganizować.

Konrad Piasecki: Skąd?

Wojciech Jagielski: Z tysiąca rzeczy. Z przemytu, z kontrabandy, z napadów na banki, wreszcie z działalności produkcyjnej. „Firma” to są banki, fabryki, biura podróży, sklepy, możni sponsorzy, wreszcie fundacje, które wyciągają pieniądze od muzułmanów na całym świecie np. na krzewienie islamu, a później to idzie na zupełnie inne cele.

Konrad Piasecki: Uderzając w „firmę” – uderzyć w bin Ladena, czy uderzyć w nią całą?

Wojciech Jagielski: Uderzenie w bin Ladena absolutnie nie zabije „firmy”, natomiast zlikwidować „firmę” będzie bardzo ciężko. To jest tak ja zlikwidować mafię, to jest walka na wiele lat. Myślę, że to pierwsze uderzenie – obojętnie jak ono będzie wyglądało – będzie miało na celu sparaliżowanie „firmy”, przerażenie jej, usunięcie głównych kasjerów, żołnierzy, dowódców. Co będzie dalej – nie wiadomo. Sądzę, że nikt na świecie – z Amerykanami na czele – nie zdaje sobie sprawy, jak wielka ta „firma” jest i jakie ma możliwości. Wszyscy ci, którzy się spodziewali i spodziewają, że USA uderzy natychmiast w Afganistan są w straszliwym błędzie, dlatego że takie uderzenie może spowodować nie wiadomo jaki odwet. Kto wie do czego „firma” jest zdolna.

Konrad Piasecki: Czyli uderzenie w potężną ośmiornicę, której macki sięgają całego świata, jest jeszcze trudniejsze?

Wojciech Jagielski: Jeszcze trudniejsze. Z kolei zorientować się najpierw – bo przecież wywiady też nie siedzą bezczynnie, być może nastąpił jakiś moment zaniechania, zaniedbania - natomiast te wywiady są. Wystarczył jeden dzień i okazało się, że wywiad filipiński dawno Amerykanom dostarczył zarekwirowane plany - jakiegoś terrorysty - samobójczych ataków na amerykańskie miasta. Okazało się, że afgański pilot sam – prawie nie pytany – opowiedział jak to szkolił fanatyków islamskich w lataniu Boeingami. To wszystko się składa. Myślę, że parę dni zajmie zdobycie tej pełnej wiedzy o „firmie”, a później zaczną jakieś operacje „chirurgiczne”, które będą miały na celu sparaliżowanie jej i powolną eksterminację.

Konrad Piasecki: Jakie może być miejsce tych uderzeń?

Wojciech Jagielski: Wszystkie miejsca. Ludzie mogą być aresztowani w Hamburgu, w Nowym Jorku, w Sydney. Mam nadzieję, że nie w Warszawie. Z całą pewnością na Bliskim Wschodzie. Nie wydaje się możliwe, by ta operacja obyła się bez jakiejś interwencji wojskowej na terytorium Afganistanu, dlatego że może to nie jest kwatera główna „firmy”, natomiast tam jest poligon „firmy”. Tam szkolą się wszyscy w tym rzemiośle najbardziej zbrodniczym – uczą się zabijać. Bez likwidacji tych kryjówek nic się nie zrobi, bo Afganistan jest świetną kryjówką.

Konrad Piasecki: Dziś Talibowie ogłosili, że spodziewają się masowego ataku USA i zagrozili krwawym odwetem. Myśli pan, że taka akcja miałaby miejsce?

Wojciech Jagielski: To demagogia. Talibowie nie są w stanie zrobić żadnego odwetu. To są ludzie o bardzo prowincjonalnej mentalności i takiej samej wiedzy o świecie. Ich nie interesuje sąsiednia dolina, ale własna polityka, własne życie, własne stołki.

Konrad Piasecki: To po co trzymają u siebie bin Ladena, chodzącą bombę zegarową?

Wojciech Jagielski: To jest ich towarzysz z lat „świętej wojny” przeciwko komunizmowi, później – podobnie jak oni – walczy z nowym szatanem – Ameryką. Talibowie bardzo poważnie do tego podchodzą. Oni w to święcie wierzą. Bin Laden jest ich dobrodziejem, on im dostarczał przez wiele lat pieniądze na wojny, jako jeden z nielicznych robił tam inwestycje – nie tylko wojenne. Zakładał banki, pożyczał pieniądze, zbudował drogi, parę budynków – oni są mu autentycznie wdzięczni. Dla nich wydalenie kogoś takiego – tylko dlatego, że ktoś sobie tego życzy – to się nie mieści w głowie.

Konrad Piasecki: Ale w dużej mierze to właśnie przez bin Ladena świat odwrócił się od Talibów. Teraz może okazać się, że Amerykanie zrównają Afganistan z ziemią z jego powodu.

Wojciech Jagielski: Tak i myślę, że Talibowie tego bin Ladena w jakiś sposób wydadzą. To dla nich będzie ogromne przeżycie i ogromnego kaca będą po tym czuli. Nie wiadomo, czy to nie będzie początkiem końca Talibów, dlatego że siłą tego ruchu to jest niezachwiana pryncypialność. To już się mówiło, kiedy niszczyli posągi Buddy - żeby odstąpili, bo to jest głupie i nic im nie daje. Tak, tylko, że jak raz ogłosili, a później zrezygnowaliby, to okazaliby w oczach Afganów swoją słabość. Jak mówią, że nie wydadzą bin Ladena, to go nie wydadzą. Natomiast to nie jest tak, że obecność bin Ladena w Afganistanie i żądania Amerykanów sprawiły, że Talibowie czują się pokrzywdzeni przez USA. Oni od dawna czują się krzywdzeni. Afganowie czują się skrzywdzeni przez Amerykanów, dlatego że po wygraniu wojny ze Związkiem Radzieckim, która była toczona w Afganistanie, Amerykanie po prostu wyjechali, a zostawili ich w zrujnowanym kraju, bez dolara przy duszy. Nie wiedzieli co z sobą zrobić. Oni myśleli, że USA ich wykorzystały.

foto RMF