Pamięć ludzka potrafi być zawodna i potrafi się otworzyć taka szufladka w ludzkiej pamięci pod wpływem jakiegoś nieoczekiwanego impulsu - tak Tomasz Nałęcz tłumaczy wczorajsze sensacyjne zeznania Adama Michnika przed sejmową komisją śledczą.

Tomasz Skory: Wczoraj komisja wysłuchała opowieści o tym, że redaktor naczelny dużej gazety załatwia sobie z premierem dużego kraju takie zmiany w prawie, żeby jego firma była zadowolona. Panem to nie wstrząsa?

Tomasz Nałęcz: Każdy, jakby miał dostęp do premiera usiłowałby swoją sprawę załatwić, moim zdaniem.

Tomasz Skory: Ale to życzliwe zainteresowanie, z jakim członkowie komisji przysłuchiwali się temu opisowi procederu dość dwuznacznego, jest przynajmniej demoralizujące dla obywateli, funkcjonariuszy państwa itd. Nikt tego nie potępia. Czy ten mechanizm jest akceptowany?

Tomasz Nałęcz: Komisja, przesłuchując świadka, nie jest ani od adorowania świadka ani od potępiania świadka. Natomiast niewątpliwie w sprawozdaniu będziemy się musieli odnieść do tej sprawy i podejrzewam, że nie będziemy się odnosili do tej sprawy z akceptacją.

Tomasz Skory: To absolutne dewastowanie obrazu państwa.

Tomasz Nałęcz: Myślę, że trzeba jak najszybciej ustalić klarowne reguły stanowienia prawa i potem konsekwentnie je przestrzegać i nie mylić płaszczyzn towarzyskich z płaszczyzną urzędową.

Tomasz Skory: Oj tak. Jeżeli po 9 miesiącach od powołania komisji i przesłuchaniu kilkudziesięciu świadków, jeden tylko z nich – powtórnie zresztą przesłuchany – ujawnia aż tyle istotnych faktów, to znaczy – czy ja się dobrze domyślam – że prawie wszyscy przesłuchiwani dotąd przynajmniej mijali się z prawdą, nie mówili komisji wszystkiego?

Tomasz Nałęcz: Ja bym nie stawiał tak ciężkiego zarzutu tym kilkudziesięciu osobom, które przesłuchiwaliśmy. Pamięć ludzka naprawdę potrafi być zawodna i naprawdę potrafi się otworzyć taka szufladka w ludzkiej pamięci – pod wpływem jakiegoś nieoczekiwanego impulsu – której wcześniej nie można było oczekiwać. To jest powszechna zasada.

Tomasz Skory: I redaktorowi Michnikowi tak się akurat porobiło? Od wiosny do jesieni tak mu się szufladka otworzyła?

Tomasz Nałęcz: Gdyby pan sięgnął do swoich ocen na temat sprawy Rywina sprzed 10 miesięcy, to pan by też na pewno stwierdził, że wiele sądów pan zweryfikował. Ludzka pamięć też potrafi wrócić do pewnego wydarzenia w wyniku narastającej wiedzy zewnętrznej na ten temat. Ale Michnik nie ukrywał, że on dzisiaj wiele spraw widzi inaczej niż widział to w marcu. Coś, co uważał za szczegół niegodny mówienia o nim przed komisją, bo jego ośmieszającym, bo taki drobiazg – teraz widzi, że ma istotne znaczenie.

Tomasz Skory: I tak zeznawał 18 godzin.

Tomasz Nałęcz: Najwyraźniej nie chciał zeznawać 28.

Tomasz Skory: Konkrety. Ciąg wydarzeń jest taki: 15 lipca, Rywin przed południem przekazuje ofertę Agorze. Tego samego dnia, wczesnym popołudniem minister Jakubowska mówi prezes Rapaczyńskiej: „Klamka zapadła, premier podjął dla was niekorzystną decyzję, uchwalamy to na rządzie jutro, chyba że redaktor Michnik załatwi z premierem coś innego”. Wieczorem Michnik rozmawia rzeczywiście z premierem, sprawa zostaje przełożona, Rywin zyskuje czas na dogadywanie sprawy. Jest chyba jasne kto z kim współdziałał?

Tomasz Nałęcz: To jest bardzo interesująca hipoteza, którą pan postawił. Nie mamy tylko żadnych gwarancji, że rozstrzygnięcia ustawy medialnej miały być podjęte na tym posiedzeniu rządu.

Tomasz Skory: Ale wiemy, że tak powiedziała minister Jakubowska przedstawicielom Agory.

Tomasz Nałęcz: Ale wiemy, że wszystko wskazuje na to, że takiego punktu na posiedzeniu rządu 16 lipca miało nie być. Przecież posiedzenie rządu to jest poważna sprawa: jest porządek posiedzenia, jest sekretarz Rady Ministrów, który wprowadza dokumenty, jest obieg dokumentów...

Tomasz Skory: I jest minister Jakubowska, która ponagla Agorę zaraz po ofercie Rywina, Rywin wyciąga pomocną dłoń, premier to wszystko rozstrzyga.

Tomasz Nałęcz: To jest bardzo ciekawe pytanie i bardzo ciekawe spostrzeżenie. Jeśli rzeczywiście tak było, jak mówi Adam Michnik, to zachowanie pani minister Jakubowskiej jest albo zupełnie niezrozumiałe, albo zrozumiałe w bardzo niekorzystnym dla niej kontekście.

Tomasz Skory: Tzn.?

Tomasz Nałęcz: Panie redaktorze, to pan formułuje interesujące hipotezy, ja się do nich tylko odnoszę.

Tomasz Skory: Czy pan uważa za wiarygodne, że szef rządu nie wiedział, co jest grane? Czemu coś spada z porządku obrad, czemu jego minister opowiada spółce dość dużej medialnej, że to ma być na posiedzeniu rządu. Czemu minister Jakubowska zamiast kompromisu wciska kit Agorze, a może i premierowi?

Tomasz Nałęcz: To nie jest kwestia wiary, czy ja wierzę panu premierowi. Natomiast w zgromadzonej przez nas dokumentacji nie ma najmniejszego śladu, że szef rządu planował rozstrzygnięcie ustawy medialnej na posiedzeniu rządu 16 lipca. Nie znany też dokładnie treści rozmowy Adama Michnika z Leszkiem Millerem z 15 lipca o godzinie 8. Być może to uspokojenie, które nastąpiło ze strony Leszka Millera, kiedy Adam Michnik się niepokoił, że za kilkanaście godzin rząd będzie się zajmował ustawą medialną, a tam nie ma jeszcze najistotniejszych zapisów. Leszek Miller mógł go uspokajać dlatego i to wydaje mi się najbardziej przekonujące, że wiedział, że tego 16 lipca nie będzie w ogóle.

Tomasz Skory: A Jakubowska mówiła co innego. Czy pana nie dziwi, że minister Jakubowska nadal jest szefową gabinetu premiera?

Tomasz Nałęcz: Niech za odpowiedź wystarczy chwila milczenia

Tomasz Skory: Pomilczmy sobie zatem. Dziękuję za rozmowę.

Foto Marcin Wójcicki RMF