Wyjście w najbliższych miesiącach z Iraku wojsk amerykańskich, doprowadzi do efektu takiego, że zacznie się albo rozwinie się wojna domowa, po wtóre cały plan - jeśli on miał miejsce - aby stabilizować region w oparciu o Irak legnie w gruzach - mówi amerykanista, profesor Krzysztof Michałek.

Konrad Piasecki: Amerykanie torturują irackich jeńców, w odwecie al-Qaeda odcina głowę amerykańskiemu zakładnikowi. Panie profesorze nie ma pan poczucia, że to co dzieje się i w samym Iraki i wokół Iraku, to jest brnięcie nie tylko w ślepą, ale coraz bardziej krwawą uliczkę?

Krzysztof Michałek: Zdecydowanie tak i tutaj jako punkt odniesienia warto powrócić do zeszłego roku, mniej więcej do tego samego momentu maj-czerwiec. Publikacje – nie tylko w polskiej prasie, ale także w zagranicznej prasie, w których operowano pojęciem „Imperium dobra” - Stany Zjednoczone nie prowadzą konfliktu irackiego, nie prowadzą wojny w Iraku a następnie okupacja, by okupować ten teren, by zająć go i eksploatować ludność Iraku – ale po to, aby wprowadzić tam dobro, demokrację.

Konrad Piasecki: Najpierw się mówiło o tym, że w całym konflikcie chodzi o to, żeby wyrwać z rąk Saddam Husajna broń masowego rażenia, żeby przestał zagrażać światu. Potem się mówiło, że Amerykanie przynieśli tam poszanowanie dla praw człowieka. Dzisiaj po tych zdjęciach tortur irackich okazuje się, że to wszystko legło w gruzach. Właściwie dzisiaj już ideologii w tej wojnie nie ma.

Krzysztof Michałek: Ideologii nie ma już tak naprawdę od dobrych kilku miesięcy. Dzisiaj mamy jedynie potwierdzenie, że tej ideologii już nie ma. Można powiedzieć, że król jest nagi w sensie niemal dosłownym. Po obu stronach to są i te zdjęcia więźniów irackich, ale także żołnierzy amerykańskich, którzy z zadowolonymi minami pastwią się nad tymi ofiarami.

Konrad Piasecki: Ale król jest nagi, a musi wybrać jakąś ścieżkę wyjścia z tego Iraku.

Krzysztof Michałek: Król, czyli Stany Zjednoczone wybrały tę ścieżkę kilka miesięcy temu i ostatecznie w listopadzie zeszłego roku, kiedy przyjęto plan obejmujący kilka etapów – 30 czerwca tego roku przekazanie władzy władzom tymczasowym, później wybory w styczniu 2005, później uchwalenie konstytucji i ostatecznie rząd permanentny, stały w grudniu 2005 roku.

Konrad Piasecki: Piękny plan, ale czy realny dzisiaj?

Krzysztof Michałek: Dzisiaj ten plan jest tak naprawdę nierealny, a jeśli utrzymuje się datę 30 czerwca to bardziej już jako symboliczną niż rzeczywistego przekazania władzy. Po drugie przyjmuje się ją i przestrzega się jej i traktuje jako magiczną formułę bardziej ze względu na wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych i chęć udokumentowania przed konwencjami wyborczymi Demokratów w lipcu, a w sierpniu Republikanów, że wszystko już się w tym Iraku dokonało po stronie amerykańskiej.

Konrad Piasecki: Irak pochłonął już życie prawie 800 żołnierzy amerykańskich. Czy pochłonie również szanse George’a Busha na reelekcję?

Krzysztof Michałek: Tutaj mamy do czynienia z pewnym paradoksem – przynajmniej jak na razie. Otóż tak długo jak istnieje w samych Stanach Zjednoczonych przyzwolenie amerykańskiego społeczeństwa na tę operację, plus minus 50 procent – to tak długo te szanse nie są przekreślone przez samą wojnę w Iraku i tę okupację. Zatem Bush – odpowiadając na pana pytanie – wcale jeszcze nie przegrywa wyborów, tylko z tego powodu, że te zdjęcia są prezentowane.

Konrad Piasecki: Przed nami czerwiec w Iraku i listopad w Stanach Zjednoczonych, czyli wybory prezydenckie. Czy pana zdaniem jeśli w Białym Domu zasiądzie nie George Bush a John Kerry to dla Iraku będzie miało zasadnicze znaczenie?

Krzysztof Michałek: Na samym początku nie – z tego prostego powodu, że tych ponad 100 tysięcy wojsk amerykańskich tam nadal pozostanie. Przypomnijmy ową magiczną, ale raczej symboliczną niż rzeczywistą datę 30 czerwca – ci żołnierze pozostaną, pozostaną także w przyszłym roku i wiele lat później.

Konrad Piasecki: A dlaczego pozostaną? Zaczyna się mówić o Iraku, że Irak to jest taki drugi Wietnam, albo jeszcze to nie jest Wietnam, ale może to być Wietnam. Czy nie jest tak, że któregoś dnia Amerykanie rzucą to wszystko, wyjadą nie bacząc na to co będzie po nich?

Krzysztof Michałek: Zapewne kiedyś tak będzie. Problem kiedy i ten horyzont czasowy nawet przed wojną przez analityków amerykańskich był zakładany na przedział 10-15 lat.

Konrad Piasecki: Ale nie będzie tak w grudniu, styczniu jak Kerry zostanie prezydentem?

Krzysztof Michałek: Utrzyma to wojsko, ponieważ wyjście w najbliższych miesiącach z Iraku, doprowadzi do efektu takiego, że zacznie się albo rozwinie się wojna domowa, po wtóre cały plan - jeśli on miał miejsce - aby stabilizować region w oparciu o Irak legnie w gruzach.

Konrad Piasecki: Ale wyjście za 10-15 lat może być dokładnie takie samo. Irak może być dokładnie w takiej samej sytuacji.

Krzysztof Michałek: Może choć nie musi. Tak naprawdę ani John Kerry, ani George Bush jeśli uzyska reelekcję nie wyprowadzą w znacznym stopniu wojsk amerykańskich natychmiast w 2005 czy 2006 roku. Te wojska tam pozostaną i będą musiały pozostać bardzo długo.

Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.

Fot. Marcin Wójcicki RMF