Aleksandra Jakubowska była lwicą lewicy, dzisiaj upadła na samo dno – mówi szef podkarpackiego SLD Krzysztof Martens. Trudno też uwierzyć – dodaje gość RMF – aby o udziale rodziny w aferze korupcyjnej nic nie wiedziała.

Konrad Pisecki: Panie przewodniczący, pan wierzy w niewinność Aleksandry Jakubowskiej?

Krzysztof Martens: Przede wszystkim żal mi jej, bo to dramat ludzki. Ona była lwicą lewicy, osobą popularną w mediach, dziennikarką, przyboczną Leszka Millera. Dzisiaj upadła na samo dno.

Konrad Pisecki: Upadek z wysokiego konia – to prawda, ale jest tak: maż, siostra, siostrzenica wszyscy oni byli zaangażowani w te procedury, w ten proces korupcyjny. Czy Aleksandra Jakubowska mogła być niewinną, samotną wyspą w tym morzu korupcji?

Krzysztof Martens: Wydaje się, że jakaś logika jest w tym, co media piszą, że trudno uwierzyć, by to się odbyło bez wiedzy czy choćby sygnałów, które musiały dochodzić do pani Jakubowskiej. Dla mnie problem jest trudny...

Konrad Pisecki: Czyli krótko mówiąc, pan nie wierzy w jej niewinność, ale nie chce pan powiedzieć tego głośno.

Krzysztof Martens: To, co pan powiedział, jest bardzo logiczne. Wszyscy żyjemy na tym świecie i wiemy, jakie działają mechanizmy. Trudno mi sobie wyobrazić, że żona przynosi większą sumę do domu...

Konrad Pisecki: A pan nie pyta skąd?

Krzysztof Martens: Jeżeli do tego doszło oczywiście. To są trudne sprawy, przykre. Natomiast tam jest jeszcze problem dziecka. Ogromny upadek, dramat ludzki.

Konrad Pisecki: Pan mówi dramat ludzki; wysoki koń, z którego spada Aleksandra Jakubowska i to spada na samo dno. Ale to była wiceprzewodnicząca partii, rządzącej partii. To była najbliższa współpracownica premiera. Jakież świadectwo ta cała historia wystawia i pańskiej partii, i polskiej polityce. Dramatyczny.

Krzysztof Martens: Dramatyczny. Ja mówię o tzw. kulturze organizacji. Obowiązywała w SLD i nadal chyba obowiązuje kultura władzy. Polega to na silnym centrum, wodzowskim sprawowaniu władzy, decyzja w jednym ręku. Rodzi to uległość. Uległość wśród wykonawców. Za uległość trzeba zapłacić. Nagród nie wystarcza, więc część z tych uległych próbuje sobie załatwić nagrodę, profity mniej lub bardziej legalne na własną rękę. Tu mamy zły mechanizm.

Konrad Pisecki: Ale w tym przypadku była i władza i wydaje się wielkie pieniądze.

Krzysztof Martens: Tak, ten przypadek jest najbardziej zdumiewający. Fakt uczestniczenia we władzy na takim poziomie, to już jest ogromna nagrodą. Zdumiewające, że dochodzi do takich czynów, które szokują.

Konrad Pisecki: Jagiełło, Długosz, Sobotka, w ostatnich tygodniach Pęczak, Jakubowska. Dlaczego pana zdaniem ta puszka Pandory tak się ostatnio szeroko otwiera?

Krzysztof Martens: Gdyby to były spawy ostatniego okresu, można by powiedzieć, zmierzch jakiejś epoki, niektórzy rzucają się jeszcze, aby w ostatniej chwili załatwić kasę. Natomiast to są stare sprawy, które były prowadzone bardzo profesjonalnie, jak pokazują wyniki tych śledztw. I teraz znajdują swój finał.

Konrad Pisecki: Ale to wygląda tak, jakby SLD nałożyło prokuraturze taki kaganiec przez pierwsze 3 lata rządzenia, że prokuratorzy się bali, a teraz im te hamulce, ten kaganiec trochę puścił.

Krzysztof Martens: Ja myślę, że o kagańcu tu w ogóle nie można mówić, to jest taka ogromna armia ludzi, że próba nałożenia kagańca natychmiast kończyłaby się skandalem.

Konrad Pisecki: Ale ta armia ma swoich generałów, ma swoich kilku zwierzchników, którzy ten kaganiec mogą trzymać mocnymi dłońmi.

Krzysztof Martens: Ja myślę, że to jest tak, jak mamy cenzurę i autocenzurę. I tak samo może być wśród prokuratorów. Tam miała większe znaczenie autocenzura niż rzeczywisty kaganiec.

Konrad Pisecki: Były przewodniczący pańskiej partii może trafić w najlepszym przypadku przed Trybunał Stanu, jej prominentni członkowie trafiają do więzień. Panu chce się jeszcze działać w SLD?

Krzysztof Martens: Oczywiście, ze tak. Świadczy o tym, że decydowałem się kandydować na funkcję szefa.

Konrad Pisecki: Martens kontra Janik kontra Oleksy. Kto z tej trójcy ma największe szanse?

Krzysztof Martens: Wydawało się, że Janik. On jest najmocniej zaprzyjaźniony z aparatem. Być może Oleksy, jest bardzo lubiany. Ze smutkiem muszę powiedzieć, że potencjał zmiany - czyli moje szanse – są stosunkowo niewielkie. Prawdą jest, że ostatnie wypadki mogą rozbudzić cały ten kongres i stanie się bardziej spontaniczny. Zobaczymy dopóki piłka w grze...

Konrad Pisecki: ... dopóty Martens ma szanse.