Bunt w zakładach karnych powinien być wystarczającym sygnałem dla władz, aby b. pilnie zająć się problem przeludnionych więzień - mówi Jan Malec z Polskiego Towarzystwa Penitencjarnego. Jeśli chcemy, aby więzień był w przyszłości człowiekiem, trzeba go traktować po ludzku – dodaje.

Konrad Pisecki: Panie doktorze, na ile ta 80-tys. rzesza polskich więźniów kipi z wściekłości i determinacji?

Jan Malec: To jest za mocno powiedziane. Na pewno więźniowie są niezadowoleni. Warunki w niektórych jednostkach są bardzo złe i oczywiście jest zrozumiałe, że nie może to nie powodować niezadowolenia więźniów.

Konrad Pisecki: Pan się dziwi, że oni głodują, czy pan się dziwi, że dopiero teraz?

Jan Malec: Ja się dziwię przede wszystkim ludziom, od których zależy właściwa polityka penitencjarna. W ciągu ostatnich 4 lat liczba więźniów wzrosła o 47 proc. Jest to naprawdę kolosalny wzrost i naprawdę nieuzasadniony stanem na bezpieczeństwo państwa.

Konrad Pisecki: Czy zatem możemy spodziewać się i obawiać się tego, że to dopiero początek jakiś fali buntów, rewolt?

Jan Malec: Ja nie potrafię się do tego ustosunkować. Chciałbym, aby to, co się stało, było wystarczającym sygnałem i dla ustawodawcy, i dla rządu, żeby bardzo pilnie wziąć ten problem na warsztat.

Konrad Pisecki: Panie doktorze, ale jednocześnie jest tak – jeśli spojrzymy w statystyki, to widzimy w nich np., że 1073 r. w polskich więzieniach siedziało prawie 125 tys. osób. Gdzie one się wówczas mieściły?

Jan Malec: Byli tacy ludzie, którzy twierdzili, że nas nie obchodzi los więźniów. Jak nie ma miejsc w celach, to będziemy rozbijać – mówili – namioty na dziedzińcach. No były to zwierzęce warunki – tak sobie powiedzmy.

Konrad Pisecki: Pan współczuje polskim więźniom?

Jan Malec: W pewnym sensie tak, bo więzień nie traci godności człowieka. Jeśli my chcemy, aby on był w przyszłości człowiekiem, trzeba go traktować po ludzku. Nie ma innej drogi.

Konrad Pisecki: Ale pan wie, że pan jest odosobniony w tym współczuciu...

Jan Malec: Doskonale zdaję sobie z tego sprawę i biadam nad stanem świadomości społecznej w jednostkach penitencjarnych. Wszystkim, którzy uważają, że jednostki nasze penitencjarne są sanatoriami, proponuję, żeby odwiedzili różne zakłady karne i wtedy zobaczą jak jest naprawdę.

Konrad Pisecki: Ale jednocześnie w społeczeństwie, w którym panuje bieda, w którym przestępczość jest dosyć poważnym problemem, ciężko, aby ludzie identyfikowali się z ludźmi, którzy ich krzywdzą, którzy są w więzieniach – przeludnionych więzieniach, ale jednocześnie mają co jeść i mają jak żyć.

Jan Malec: Pan mówi o elementach emocjonalnych. I ja się nie dziwię, że społeczeństwo wobec fali przestępczości, która jest, bardzo niebezpiecznej ma takie nastawienie emocjonalne. Natomiast społeczeństwo musi także zacząć myśleć poza kierowaniem się uczuciami. I jeśli myśli, powinno odpowiedzieć sobie na pytanie: czy my chcemy przez dręczenie więźniów doprowadzić do tego, że zamiast małych złodziei wyjdą wielcy bandyci, czy też chcemy, a by w czasie, w którym on przebywa w wiezieniu, coś się w nim zmieniło na lepsze?

Konrad Pisecki: Ale powiedział pan przez dręczenie. Czy ci więźniowie mają rzeczywiście poczucie, że są dręczeni?

Jan Malec: Wydaje mi się, że wielu wypadkach tak. Bo jeśli zdarzają się takie egzotyczne sytuacje, że nie dla wszystkich starcza łóżka – no to co to jest?

Konrad Pisecki: Jak się więc uporać z problemem przeludnionych polskich więzień? Budować nowe wiezienia?

Jan Malec: Nie ma takiej potrzeby. Ja chcę powiedzieć, że ja obserwuję pewne nonsensy. Moim zdaniem nie ma żadnego uzasadnienia do sadzania ludzi na 3,4,7 czy 15 dni. A nie wszyscy sobie z tego zdają sprawę, że do naszych więzień rocznie trafia ok. 10 tys. ludzi na kilka lub kilkanaście dni – odbywają karę zastępczą za grzywnę orzeczoną w sprawach o wykroczenie. Uważam, że to jest nonsens. Co komu da człowiek, który przyjdzie na 7 dni do wiezienia? Co to komu da?

Konrad Pisecki: A co będzie jeśli dzisiaj w radykalny sposób nie załatwimy problemu przeludnienia?

Jan Malec: Ja tego nie mogę przewidzieć. Ja tylko bym chciał, żeby wszyscy, którzy są pozbawieni wolności, zachowali maksymalny rozsądek. Natomiast wydaje mi się, że ten, kto powinien maksymalnie się spieszyć, to jest władza w szerokim rozumieniu. To leży w dobrze zrozumianym interesie społeczeństwa, żeby więzienie nie było drogą machiną na czynienie złych ludzi jeszcze gorszymi.