Według Centrum Badania Opinii Społecznej aż 70 procent Polaków uważa, że sprawy kraju idą w złym kierunku. "Rzeczpospolita" ocenia, że pesymizm Polaków jest dziś największy od 7 lat. Objawy, a także przyczyny społecznej frustracji były dziś tematem rozmowy, którą Barbara Górska przeprowadziła z profesor Leną Kolarską-Bobińską, poseł Ewą Tomaszewską i profesorem Januszem Czapińskim.

Barbara Górska (RMF): Oglądamy sceny starć pielęgniarek z policjantami, ankieterzy pytający Polaków o nastroje słyszą, że „złe”, a na domiar złego kanclerz Schroeder oświadczył, że po wejściu do Unii Polacy przez 7 lat na pracę w Unii raczej liczyć nie powinni. Dlaczego nam się tak nie wiedzie i na progu Świąt jesteśmy w tak podłym nastroju?

Janusz Czapiński: Złożyło się na to wiele przyczyn, a najistotniejsza to ogromne przyspieszenie reform w 1999 roku nie najlepiej przygotowanych i wdrażanych. Zostało zachwiane poczucie bezpieczeństwa zdrowotnego w bardzo wielu grupach społecznych właściwie bez względu na klasę, wykształcenie i wiek – wszędzie tam gdzie ludzie chorują mogą się czuć niezbyt bezpiecznie w tym nowym systemie opieki zdrowotnej i oczywiście duże grupy społeczne także odczuły może nie bezwzględny spadek, ale w stosunku do innych, zdecydowanie mniejszy wzrost poziomu materialnego, a do tych niewątpliwie należą pielęgniarki oraz także nauczyciele.

Lena Kolarska-Bobińska: Najsilniej wzrosły złe oceny dotyczące rozwoju sytuacji w kraju wśród kadry kierowniczej. Jeśli zgodzilibyśmy się z twierdzeniem profesora Czapińskiego, że złe nastroje są wynikiem zachwiania poczucia bezpieczeństwa, to na pewno nie dotyczy to tej grupy, której się względnie dobrze powodzi, która ma względnie dobrą pracę. Myślę, że również istotne jest poczucie, że coś w tym państwie nie działa. Często słyszymy o psuciu państwa, o aferach, przetargach, powiązaniach sądownictwa z gangsterami. Jest dużo złych sygnałów, które dają poczucie nawet nie zagrożenia osobistego, ale niepokoju o to, czy państwo zmierza w dobrym kierunku i to przekłada się na szczególnie złe nastroje w tej grupie.

Janusz Czapiński: Proszę zwrócić uwagę - pozostając jeszcze przy proteście pielęgniarek – na szersze tło. Jak odbierany jest taki sygnał ze strony władz, że to nie my decydujemy o tym jakie są płace w poszczególnych placówkach służby zdrowia, bo o tym decydują dyrektorzy, kasy Chorych, itd.? Otóż taki komunikat ze strony ministra zdrowia czy ze strony innych wysokich urzędników państwowych, przedstawicieli rządu, odbierany jest jako sygnał bardzo niebezpieczny, ponieważ wielu ludzi się zastanawia, czy leci z nami pilot... Jak to – rząd nie panuje nad sytuacją i nie jest w stanie zaspokoić słusznych żądań płacowych tego środowiska, no to kto tu rządzi? To sygnał, który dokłada się do tych wszystkich kropelek, o których mówiłem i sprawia, że ludzie tracą zaufanie do władz, zwłaszcza gdy nakłada się na to rozpętana w mediach kampania antykorupcyjna pokazująca, że środowisko władzy jest przegniłe.

RMF: Co lub kto pani zdaniem odbiera Polakom poczucie bezpieczeństwa?

Ewa Tomaszewska: Zmiany niezależnie od tego czy idą w dobrym kierunku czy w złym i czy odbiera się je jako idące w dobrym czy złym kierunku – zawsze wywołują pewien niepokój. Nie wiadomo jak dana osoba sobie z nimi poradzi i wobec tego budzi to poczucie zagrożenia.

RMF: To dlaczego te zmiany akurat są postrzegane jako prowadzące gdzieś w otchłań?

Ewa Tomaszewska: Część z nich – dlatego, że nie jest dobrze przeprowadzana i dlatego, że poprzez media ludzie nie dowiadują się jaki jest cel tych zmian, co może być skutkiem przeprowadzenia tych zmian, a dowiadują się wyłącznie o trudnościach. To jest niedobre, a media mają niestety swój udział.

RMF: Czy Polacy są nieszczęśliwi dlatego, że zrozumieli jak szczęśliwi mogliby być? Wolny rynek otworzył niebywałe możliwości i dopiero teraz widać jak bardzo nas na nie nie stać, dlatego rekord pesymizmu padł właśnie w grudniu, kiedy trzeba robić przedświąteczne zakupy...

Janusz Czapiński: Polacy są stosunkowo szczęśliwi, natomiast bardzo narzekają i z wielu rzeczy są niezadowoleni. To nie jest tak, że raptem zdrowie psychiczne Polaków zostało zachwiane i wielu teraz kwalifikuje się do leczenia psychiatrycznego. W zaciszu domowym Polacy nadal potrafią się cieszyć i miło rozmawiać z innymi ludźmi, natomiast jak spojrzą za okno, wiele rzeczy ich niepokoi.

Kolarska-Bobińska: Co roku mamy dużą ofertę w sklepach, a jednak rok temu nie mieliśmy do czynienia z taka sytuacją psychiczną Polaków jak w tej chwili. Na pewno strajki, debata budżetowa, która podkreśla jak wiele brakuje pieniędzy na różne dziedziny życia, wpłynęły na pogorszenie nastrojów. Skontrastowanie protestujących pielęgniarek z nastrojem przedświątecznym dodatkowo działa bardzo pesymistycznie.

RMF: Co wobec tego może być dziś dla Polaków pocieszeniem?

Kolarska-Bobińska: Rokowania dotyczące gospodarki na przyszły rok nie są najgorsze, a chyba najważniejsze jest oparcie Polaków w swoich rodzinach szczęście, życie rodzinne będzie źródłem oparcia dla wielu w przyszłym roku.

Janusz Czapiński: Dla pesymistów pocieszeniem może być to, na co czekają, mianowicie uspokojenie sytuacji w kraju, tzn. zaprzestanie dalszych szybkich i skomasowanych reform, bo polacy są już bardzo zmęczeni. Pojawił się syndrom wypalenia – zbyt dużo energii zużyliśmy przystosowując się do nowych reguł, byśmy ciągle byli drażnieni zmianami reguł gry, w związku z tym fenomenalny wynik sondażowy SLD świadczy o tym, że Polacy czekają na 4 lata spokoju.

Ewa Tomaszewska: Myślę, że skutki tych reform pokażą, że warto było je przeprowadzać, mimo różnych błędów i potknięć w trakcie ich realizacji.

RMF: Dziękuję za rozmowę.